Najnowszy film Ilony Łepkowskiej  to ekranizacja jej ironicznej autobiografii – Idealna rodzina. Tytułową zołzą jest Anna Sobańska, słynna scenarzystka i producentka serialu, którym żyje cała Polska. Choć mogłoby się wydawać, że kobieta na wysokim stanowisku – z tak pokaźnym dorobkiem zawodowym! – żyje jak królowa, prawda jest zupełnie inna. Ognisko domowe głównej bohaterki już dawno wygasło za sprawą chłodu bijącego z jej serca. Sobańska dostaje jednak szansę od losu, a raczej od fikcyjnych postaci, które sama stworzyła na potrzeby serialu. Cała historia, choć mocno odrealniona, potrafi momentami rozbawić. Co więcej, niesie ze sobą ważne życiowe przesłanie. Chociaż w produkcji Łepkowskiej pojawiają się elementy fantastyczne, kino to nie należy do ambitnych. Jest to przede wszystkim komedia, która idealnie sprawdzi się w ponury wieczór. Śledząc po raz kolejny oklepany schemat tego gatunku, można czuć lekki niedosyt. Główna postać to wyrachowana kobieta, idąca po trupach do celu. Nie zauważa, jak destrukcyjny wpływ jej zachowanie ma na najbliższych, którzy są jedynymi osobami szczerze ją kochającymi. Oczywiście Anna Sobańska wraz z rozwojem akcji zmienia swoje podejście do życia, co zwiastuje typowy komediowy happy end. Jednak zanim to nastąpi, przechodzi przez zwariowany okres, który zafundowała jej własna wyobraźnia.  
fot. Bartosz Mrozowski
+23 więcej
Obraz fikcyjnych postaci stworzonych w młodości przez Sobańską może bawić lub wprawiać w zakłopotanie – w końcu nie każdy jest zwolennikiem elementów fantastycznych w przeciętnych komediach. Mimo wszystko pomysł nie wypada tak tragicznie. Choć film ma pewne niedociągnięcia fabularne, wprowadzone motywy fantastyczne wraz z rozwojem akcji przestają przeszkadzać. Dodatkowo trzeba przyznać, że najnowsza produkcja Łepkowskiej nie skręca z zażenowania, a zaprezentowany komizm sytuacyjny oraz humor w dialogach nie jest sztywny i naciągany do granic możliwości, jak to miało miejsce w jej poprzednich dziełach (np. Koniec świata, czyli Kogel Mogel 4). Pojawia się momentami cięty żart, wulgaryzmy i mocniejsze sformułowania. Nie jest to nachalne, a użyte przekleństwa można wytłumaczyć rozgrywającą się na ekranie akcją.  Największą zaletą produkcji jest zdecydowanie odtwórczyni głównej roli – Małgorzata Kożuchowska. Aktorka świetnie wczuła się w postać. Można by gdybać, jak wypadłby film Łepkowskiej, gdyby Kożuchowska nie otrzymała angażu, gdyż zdecydowanie to za jej sprawą produkcja spełnia swoje zadanie i potrafi rozbawić. Kożuchowska doskonale udawała wyrachowaną bizneswoman. Potrafiła wymierzać ciosy w swoją rodzinę i najbliższych współpracowników, żeby później idealnie odegrać rolę odchodzącej od zmysłów pracoholiczki. Oglądając bezlitosną Annę Sobańską, czuje się do niej prawdziwą nienawiść.  Wadą produkcji jest brak pomysłu na scenę metamorfozy głównej bohaterki. Wyszła ona dosyć trywialnie, a chciałoby się zobaczyć jej duchową przemianę z większą dawką emocji. Zwykła rozmowa z nieistniejącymi postaciami nie zrobiła na mnie wrażenia. Dodatkowo zdarzały się wpadki, gdy riposty bądź żarty były naciągane i nieśmieszne. Jednak na szczęście kolejne sceny potrafiły to naprawić. Ciekawe było wspomnienie kultowej bohaterki – Hanki Mostowiak, które symbolizuje wieloletnią współpracę Ilony Łepkowskiej z Małgorzatą Kożuchowską.  Komedia Łepkowskiej niesie też ważne przesłanie, choć całość w połączeniu z komediową formą przybiera raczej kształt odrealnionej bajki. Życiowe kwestie przyćmiewa konstrukcja filmu. Mimo wszystko fakt, że pieniądze i kariera potrafią zmienić człowieka w potwora, jest niepodważalny. Życie na świeczniku, o którym opowiada Zołza, nie jest łatwe, a ciągła gonitwa za sukcesami zawodowymi wynaturza człowieka. Warto czasami przystopować i docenić bliskich w swoim otoczeniu, bo to oni są z nami na szczycie i wspierają nas w chwilach upadku. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj