Walt Disney Animation Studios ostro pracuje, by odzyskać miano firmy, w której powstają najlepsze historie animowane. Tytuł ten stracili na rzecz konkurencji, bo nie stworzyli nic, co rozpaliłoby serca fanów i zostałoby z nimi na lata. Trafiały się oczywiście projekty lubiane przez widzów, np. Nasze magiczne Encanto, ale nie oszukujmy się, nie jest to produkcja, do której wrócimy za dziesięć czy piętnaście lat. Z okazji 100-lecia studia Walta Disneya sięgnięto więc do historii mającej w swoim DNA coś z pierwszych opowieści, takich jak Pinokio, Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków czy Kopciuszek. Chodzi mianowicie o życzenie i gwiazdę, która może je spełnić. W najnowszej produkcji zatytułowanej Życzenie przenosimy się do magicznego królestwa Rosas, którego władca, Król Magnifico, ma moc spełniania życzeń. Każdy mieszkaniec czeka na moment, gdy monarcha odmieni jego życie na zawsze. Niestety, bohater nie jest skory do uszczęśliwiania poddanych. Ta wstrzemięźliwość nie podoba się młodej dziewczynie o imieniu Asha, która aspiruje do tego, by zostać uczennicą króla. Gdy jednak poznaje jego prawdziwe intencje, w jedną gwiaździstą noc wypowiada życzenie tak potężne, że odpowiada na nie kosmiczna siła – gwiazdka o ogromnej mocy. Asha, jej wierny towarzysz koziołek Valentino i gwiazdka wspólnie postanawiają spełnić marzenia mieszkańców królestwa, a by to zrobić, muszą je odebrać władcy. Król, łagodnie mówiąc, nie jest entuzjastą tego pomysłu i zrobi wszystko, by powstrzymać dziewczynę i jej przyjaciół. W Życzeniu widzę zalążek ciekawego pomysłu, jakim jest królestwo, w którym mieszkańcy składają los swoich marzeń w ręce władcy. Problem polega na tym, że na tym zalążku się kończy. Główna bohaterka Asha, której tak bardzo zależy na spełnieniu życzenia jej 100-letniego dziadka i uszczęśliwieniu reszty mieszkańców, jest nijaka, bez charakteru. Widz nie nawiązuje z nią żadnej nici sympatii i ma trudności w emocjonalnym zaangażowaniu się w jej przygodę. Możemy jej kibicować w niektórych sytuacjach, ale po seansie szybko o niej zapomnimy. Podobnie zresztą jest z jej towarzyszami – koziołek Valentino został pozbawiony walorów komediowych i jest w tym filmie ewidentnie tylko po to, by firma sprzedała więcej zabawek z jego słodką podobizną. Nie ma on praktycznie wpływu na fabułę. W odróżnieniu od Mikko z Pocahontas, Abu z Aladyna czy Svena z Krainy Lodu na tego pomagiera twórcy nie mieli kompletnie pomysłu. Nie potrafili wykorzystać nawet tego, że zwierzę w pewnym momencie zaczyna mówić. Jego dialogi w polskiej wersji są kompletnie pozbawione humoru. Widać jak na dłoni, że scenarzystki na siłę próbowały odtworzyć magię klasycznych animacji. Główna bohaterka ma siedmioro przyjaciół, którzy przypominają siedmiu krasnoludków z Królewny śnieżki, a magiczna gwiazda nawiązuje do gwiazdki spełniającej życzenia z Pinokia. Problem polega na tym, że również na te postacie nie było kompletnie pomysłu. Krzątają się one po ekranie, starając się jakoś popchnąć fabułę do przodu, ale prawda jest taka, że są w niej zbędne. Akcja potoczyłaby się praktycznie tak samo, gdyby ich nie było. Jedyna postać, która została stworzona z pomysłem, to Król Magnifico. To ciekawy czarny charakter – dobrze napisany i świetnie wymyślony pod względem animacji. Potrafi swoją egoistyczną i narcystyczną naturę ukryć za pięknym uśmiechem i nienagannym wyglądem. Różni się od innych antagonistów. Do tego jego motywacje są klarowne. Za wszelką cenę chce być ubóstwiany. Nie potrafi zrezygnować z uwielbienia tłumu – gardzi ludźmi, ale potrzebuje ich atencji jak powietrza. Podoba mi się też przesłanie do młodych widzów, którzy coraz częściej szukają sławy w social mediach. Tak łatwo uzależniają się od lajków pod swoimi filmikami na przykład na TikToku. Jest to pewnego rodzaju ostrzeżenie, by nie dać się omamić tej „popularności”.
fot. Disney
+8 więcej
Życzenie stara się też wylansować nowy muzyczny hit. Piosenek jest tu co niemiara (trochę za dużo jak dla mnie). Niestety żadna nie wpada w ucho ani nie powoduje, że nóżka mimowolnie zaczyna tupać. Te utwory nie mają w sobie żadnej magii czy energii. Ich rola polega przede wszystkim na opisywaniu tego, co się dzieje. Nie widzę w nich potencjału Nie rozmawiajmy o Brunie z Naszego magicznego Encanto. Najnowsza produkcja Disneya jest niezmiernie przeciętna. Nie zapisze się w Waszej pamięci. Bliżej jej do bajek, które niegdyś miały premiery bezpośrednio na VHS, DVD, a teraz wychodzą na Disney+. Kompletnie nie czuję, by był to film wymagający dużego ekranu. Szkoda, bo kiedyś bajki Disneya były wielkim wydarzeniem dla całej rodziny. Teraz tę funkcję przejął Pixar czy inne konkurencyjne studia. Mam nadzieję, że to tylko chwilowa niedyspozycja, a nie nowa rzeczywistość.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj