Można dyskutować, czy WB/DC powinno połączyć uniwersum telewizyjne z kinowym, czy też nie. Teoretycznie jeden wielki świat sprawia, że każdy pojedynczy element, jako część czegoś większego staje się bardziej atrakcyjny i ważniejszy. Tak zrobił Marvel, ale tam najpierw wyprodukowano filmy, a teraz dostosowywane do nich są seriale. I to jest dla mnie optymalny model, będę to powtarzał za każdym razem.

DC znajdowało się w innej sytuacji. Jeszcze na samym początku, przed wyborem Afflecka wyglądało to intrygująco. Ogłoszono, że nowy film inspirowany będzie komiksem "Powrót Mrocznego Rycerza", a tam przecież wraca do peleryny podstarzały Batman, a w kluczowej sekwencji pomaga mu Green Arrow. Mógł wrócić Christian Bale rozwijając świat Nolana, mógł pojawić się Stephen Amell, który miał już za sobą jeden sezon. Włodarze Warner Bros zdecydowali inaczej. I ja to rozumiem.

"Batman v Superman" pojawi się w 2016 roku. Teoretycznie gdyby Amell miał zagrać Queen'a, choćby w epizodycznej roli, to nowy fan/widz chcący w pełni doświadczyć filmu musiałby "przemęczyć" się przez 4 sezony serialu stacji The CW po 23 odcinki. Albo jeszcze więcej, licząc takie spin offy jak "The Flash" i potencjalnie inne. To argument praktyczny.

Artystyczna różnica od stacji The CW do "Man of Steel" Zacka Snydera to dystans jak z Ziemi do Kryptona. Coś nie do pogodzenia. Jedynym wyjściem byłaby poprawa seriali, ale na to już za późno. Ergo światy nie mogą być powiązane. Mi i zwolennikom modelu Marvela pozostaje tylko żałować, że DC/WB od początku nie wierzyło w seriale i nie inwestowało w mały ekran. A w tej kwestii mogło być pierwsze i nie byłoby mowy o irytującej praktyce "jeśli Marvel robi tak, to my na odwrót". (Marvel ma sceny po napisach, to my nie. Marvel zrobił Avengers na końcu, to my zrobimy Justice League na początku itd)

Jest, jak jest. Są plusy tej sytuacji i są minusy. Jeszcze gorzej jednak wypada fakt, że ani nawet uniwersum serialowe nie jest spójne. Owszem, Arrow i The Flash to jeden świat, ale ciągle nie wiadomo czy Supergirl i Titans też będą jego częścią. Ja mam nadzieję, że jednak tak się stanie, bo zbytnia różnorodność wpłynie tylko pogorszenie się poziomu seriali. Niepowiązane z niczym będą luźnymi adaptacjami, powstaną dziwaczne hybrydy, stacje nie będę czuły presji przed kasacją projektu, albo przed podejmowaniem dziwnych decyzji. Przykładem bieżącym niech będzie raczej przeciętne Gotham i bardzo słabo startujący Constantine.

W Marvelu ktoś odgórnie nadzoruje nowe projekty i w sposób większy lub mniejszy ma wpływ na kluczowe sprawy. Od tonacji, przez casting, aż po poruszane wątki. I to trzyma się całości, ma sens. A dodatkowo rozwija jeden wielki świat. Na zasadzie synergii, gdzie 2+2 daje nam 5, a ukrytą wartość stanowi choćby świadomość czegoś większego, nawiązania i potencjalne cross-overy.

W przypadku współpracy pomiędzy różnymi stacjami też nie można spójnego uniwersum wykluczać. Dlaczego? Bo aby powstał "spójny" świat pomiędzy różnymi produkcjami wystarczy, żeby jedna z drugą się nie wykluczała. Nie musi być nawiązań, cross-overów, ani zapożyczeń aktorów. Pierwszy i najważniejszy krok to ta wspomniana kilkukrotnie świadomość czegoś większego.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj