“Australia” – Martyna Wojciechowska

Kupując tę "książkę", nie miałem pojęcia, że wywodzi się ona z tzw. miniserii "Kobiety na krańcu świata". Byłem pewien, że będzie to gruba książka, wyglądem przypominająca te z pełnoprawnej serii "Kobiety na krańcu świata", gdzie będzie mnóstwo połyskujących kartek ze zdjęciami, troszkę tekstu, by nie było ciągłej monotonii i przytłoczenia fotografiami.Pomyliłem się i to bardzo. [image-browser playlist="589960" suggest=""] Książeczka została wydana w tzw. formie ‘pocket’ – czyli kieszonkowej. Czy rzeczywiście mieści się do kieszeni? Nie sprawdzałem, ale na pewno byśmy nieźle ją pozaginali, gdyby przyszła nam chęć włożenia jej do kieszonki. Kolejny rozczarowujący fakt jest taki, iż ponownie miałem nadzieję i myśli, że w przeciwieństwie do pełnoprawnych książek – tych "grubszych", w tej malutkiej naprawdę znajdę dużo informacji o Australii, w zasadzie miałem nadzieję, że cała książka będzie tylko i wyłącznie o Australii, jednak znów się myliłem. O Antypodach Pani Martyna piszę tutaj zaledwie na krótki – 37 stronach, czyli krótko, pobieżnie i zapewne z pominięciem wielu istotnych rzeczy. Cała książeczka to 128 stron więc łatwo policzyć ile w książce o Australii jest tej Australii – ilość znikoma. [image-browser playlist="589961" suggest=""] A więc o czym w końcu piszę Martyna Wojciechowska przez ponad 70% książki? Tak jak to jest w przypadku "grubszych" książek o historii pewnej kobiety, która na imię ma Heather. I w zasadzie tyle wystarczyłoby napisać o tej książce, resztę możecie doczytać z tyłu okładki, której zdjęcie znajduję się powyżej. Podsumowując na szczęście cena za "kieszonkę" nie okazała się zbyt wielka, natomiast rozczarowanie owszem – wielkie. Jeśli jednak lubicie czytać książki Pani Martyny Wojciechowskiej i liczyliście tak, jak ja w tym przypadku na coś więcej nie powinniście czuć się strasznie zawiedzeni, gdyż każda historia przez nią opisana jest dość ciekawa.