Breakin' = spoiler alert
24 – Live Another Day 03
#JackIsBack
Niesamowite… wydawałoby się, że po 4 latach i ośmiu sezonach, format jakim posługuje się 24 powinien już dawno się znudzić, nastąpić jakieś zmęczenie materiału. A jednak… Split screen, tykający zegar, ta praca kamery z ręki i mini-zbliżenia, dynamiczna akcja… to się nigdy nie znudzi!!
Tak więc, śledzimy poczynania Jacka, który ściga Simone Al-Harazi w londyńskim metrze. Udaje jej się uciec. Gratulacje, zgubić Jacka to jednak wyczyn! Chociaż walnie się do tego przyczyniła Chloe, którą rozproszył widok trzyosobowej rodziny… rzadko w 24 pojawia się miejsce na chwilę dramatu, ale jak już jest to wyciska łzy z oczu. Może się nie wzruszyłam, ale przykro mi się zrobiło z powodu smutnej historii Chloe, w której Morris i Prescott zginęli w wypadku… Wypadku… no właśnie. Od razu jakoś mi się przypominają słowa Jamesa Hellera do Jacka z 6 sezonu: "You're cursed, Jack. Everything you touch, one way or another, ends up dead." To chyba były najbardziej okrutne słowa wypowiedziane w tym serialu, ale trzeba przyznać, że coś w nich jest…
Na szczęście Chloe szybko naprawia popełniony błąd – identyfikuje terrorystki, a Jack wyrusza ocalić świat… no może na początek prezydenta USA. Prezydenta, którego spotyka przed Parlamentem dokładnie to do czego Mark próbował go przygotować. Jakie to jest wkurzające, że miał rację. Ale pewnie Heller jakoś sobie poradzi. A Mark… wyrasta na głównego podejrzanego spiskowania z terrorystami, mimo że jak na razie działa wg swojego nieomylnego jak się wydaje osądu. Oj, jeszcze będzie się tłumaczyć ze swoich samowolnych czynów…
Co charakterystyczne dla 24 jest to, że zawsze znajdzie się ktoś kto zacznie mieć wątpliwości co do zamachu. Tym razem jest to Navid, mąż od Simone. Spokojnie mogę na nim postawić krzyżyk, takie postacie które mają chwile wątpliwości i pewnie podejmą próbę sprzeciwu, zawsze giną. Szczególnie kiedy Margot obserwuje z ukrytej kamery, a to kobieta bezwzględna i rządna krwi. Michelle Fairley chyba przygotowuje się do nowej odsłony w… aaa yyy takiego innego serialu ;)
W międzyczasie agentka Morgan kontynuuje śledztwo związane z pojmaniem Jacka. Jak się okazuje, nie trzeba nikogo torturować aby uzyskać niezbędne informacje. Wystarczy tylko trochę pogrozić, albo ładnie poprosić (rozłożyło mnie hasło Adriana Crossa: Ktoś ci kiedyś mówił, że niegrzecznie jest prosić z bronią w ręku?). Jakby Jack częściej prosił (co ledwo mu przeszło przez gardło, chociaż to "proszę" i tak dla mnie wciąż brzmiało jak groźba, a w oczach widziałam mord), niż groził pewnie by nie był tak skuteczny w ratowaniu świata, bo by za każdym razem ktoś go zdradzał. Tak jak to zrobił Cross. Podejrzany człowiek.
Ostatnie minuty to kwintesencja 24. To napięcie, co teraz zrobi Jack. Za rogiem już agentka Morgan i Ritter depczą mu po piętach. A Bauer w swoim stylu, bez zawahania strzela w nogi protestujących i wkracza do Ambasady, aby dostać się do porucznika Tannera.
Dowodem na to, że 24 powróciło w znakomitym stylu jest to, że po zakończeniu odcinka wykrzyknęłam: MOOORRE DAMNIT!!