Wróciłam z oceną Sherlocka, alleluja! "Tęskniliście?"   Sherlock 3x01-03 Jeden z najlepszych seriali ostatnich lat, powrócił po dwóch latach przerwy na ekrany telewizorów… albo komputerów. Trzeba było się trochę naczekać (główni aktorzy Martin Freeman (Bilbo) i  Benedict Cumberbatch (Smaug) kręcili Hobbita), ale trzeci sezon nie zawodzi. Nie za bardzo znam się na uniwersum (?) Sherlock’a Holmes’a, nie czytałam żadnej książki Sir Doyle’a, a z ekranizacji widziałam tylko Sherlock’a Holmes’a z Robertem Downey’em Jr. Dlatego moje wrażenia, o których napiszę będą pisane okiem maniaka serialowego, a nie znawcy wszystkich smaczków, drugich den i ogółem historii detektywa Holmes’a (poza podstawową wiedzą). W ciągu tych dwóch lat nieobecności serialu, każdy z fanów zadawał sobie pytanie: jak Sherlock przeżył upadek z budynku (trudno, żeby trzeci sezon zrobili bez niego). Pojawiało się wiele teorii, a najciekawsze zostały w zabawny sposób przedstawione w pierwszym odcinku. W ogóle trzeci sezon cechuje się dużą dawką humoru, ciętych dialogów, sarkazmu. No bo jak tu nie uśmiechać się pod nosem patrząc na wąsy Watsona i generalnie żartów z niego (Watson: nie rozumiem… Magnussen: powinieneś mieć to na koszulce). Poza tym w trzeciej serii mamy więcej wątków przyjaźni (bromansu!) Holmesa z Watsonem, które niepokojąco zaczęło przypominać House-Wilson… prawdę powiedziawszy bardzo mi się to podoba! Jeden bez drugiego nie potrafi funkcjonować, dlatego nie dziwi fakt, że kiedy pojawia się przyszła żona Watsona – Mary, sprawy zaczynają się komplikować. Wydawać by się mogło, że próba wplecenia postaci Mary, może okazać się niewypałem, ale scenarzyści świetnie sobie poradzili. Amanda Abbington wcielająca się w rolę Mary (a prywatnie życiowa partnerka Martina Freemana) jest bardzo przekonująca i wprowadza sporo kolorytu do "związku" Holmes-Watson. Szczególnie szokująco jest w trzecim odcinku, gdzie okazuje się, że jest byłym szpiegiem CIA i baaardzo celnie strzela (tak żeby nie zabić). Z resztą przy pierwszym spotkaniu Sherlocka z Mary, widzimy, że wśród otaczających ją słów-myśli pojawia się "liar", czyli kłamca. Oczywiście co by to był za Sherlock Holmes bez zagadek i spraw do rozwiązania. Pierwszy odcinek to zamach na brytyjski parlament (nie ma to jak wyłącznik na bombie, humor w stylu Monty Python) oraz na życie Johna Watsona. W drugim mamy śmierć gwardzisty i zamach na byłego żołnierza Sholto – pięknie wplątali tą zagadkę w ślub Watsona. A trzeci to już pojedynek dwóch wielkich socjopatów Magnussena i Holmesa. Muszę przyznać, że Lars Mikkelsen w roli czarnego charakteru zrobił na mnie ogromne wrażenie, sceny z nim wydały mi się niezwykle przytłaczające i intensywne. Nazwisko brzmi znajomo? I słusznie, bo to brat Madsa Mikkelsena, znanego z serialu Hannibal (Dania podbija nie tylko Hollywood ale także brytyjskie produkcje). Skoro już wspominamy o rodzinnych powiązania w serialu to rodzice Holmesa, którzy pojawiają się w pierwszym i trzecim odcinku, autentycznie są rodzicami Benedicta Cumberbatcha. Wracając do tematu – same zagadki nie zrobiły na mnie wielkiego wrażenia, ale za to realizacja ich już tak. Charakterystyczną rzeczą dla Sherlocka jest genialny montaż. Te epickie zwolnienia (rewelacja jak upadał i walczył o życie), nietypowe ujęcia, cięcia, alternatywna rzeczywistość i efekty specjalne. Po prostu rewelacja! Hollywood może zazdrościć BBC. No i na koniec gra aktorska. Uwielbiam Benedicta Cumberbatcha jako piekielnie inteligentnego, wysokofunkcyjnego socjopatę, ale chyba jeszcze lepiej wypada w trzecim sezonie Martin Freeman. Nie wiem tylko czy to przez to, że doceniłam go w roli Hobbita (a kocham filmy Władca Pierścieni i Hobbita), czy rzeczywiście obiektywnie oceniam jego grę aktorską. W każdym razie jest ta fajna chemia między głównymi bohaterami (wieczór kawalerski haha), której np. w ogóle nie czuję w filmie Sherlock Holmes między Downey’em a Law. O Mikkelsenie już mówiłam, a tak swoją drogą byłby wspaniałym Hannibalem Lecterem. Trochę to przykre, że czekałam na serial dwa lata, a obejrzałam go w dwa dni… warto było czekać i mam nadzieję, ze czwarty sezon powstanie znacznie szybciej (skoro Hobbit już został nakręcony), a zapowiada się fascynująco (nie chce mi się wierzyć w powrót Moriarty, bo przecież się zabił, może ktoś się pod niego podszywa?) – "Tęskniliście?". YEAH!  
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj