Witam, Dzisiejszy wpis miał być poświęcony 3 sezonowi Sherlocka, ale w przypływie weny twórczej stwierdziłam, że skoro to pierwsza notka to należy zacząć od czegoś przyjemniejszego i na warsztat wzięłam zapomniany już serial - Księgarnia Black Books. Moja miłość do dzieła Dylana Morana, była miłością trudną. Któż bowiem chciałby oglądać siebie samego w telewizorni (nie wliczając desperatów, który jak najmniejszym kosztem pragną zaistnieć w telewizji - przypomina mi to ludzi przychodzących do radia na nagrania, mówiących zupełnie od rzeczy, tylko po to by później móc pochwalić się znajomym, że ktoś zaprosił ich do programu. Czasami, nie miałam serca im powiedzieć, że tak naprawdę skrócę ich wielominutowe wywody do 30 sekund i prawdopodobnie zapomnę podać ich nazwiska na antenie, ale gdy wychodzili z siedziby radia w glorii i chwale wydawało mi się to zabawne, przynajmniej wtedy). Kim jest więc tytułowy Bernard ??? Alkoholik, nałogowy palacz ( Ile paczek dziennie palisz??? Jedną ??? Ja wypalam 3 zapalniczki), który znany jest ze swojej nienawiści do ludzi i otaczającego go świata. Jest zblazowanym pesymistą, którego życie skupia się na piciu, paleniu i czytaniu. Podobnie jak w moim przypadku, posiada dwójkę najbliższych znajomych, którzy notorycznie towarzyszą mu w pijackich eskapadach. I pamiętajcie drogie dzieci... nigdy nie jest za wcześnie by otworzyć butelkę zacnego Chardonnay za 12 złotych. Niespełniony pisarz, aaaaa !!! Czasami zastanawiam się, czy gdyby ludzie, czytali książki, które naprawdę mają jakąś wartość kulturową, a nie zaśmiecali głowy i tracili cenny czas na pochłanianie chłamu jaki wychodzi spod pióra ludzi bez talentu, świat byłby lepszy. Prawdopodobnie tak... dlatego straszliwie boli mnie, gdy z kanonu lektur wyrzucany jest Pan Tadeusz (mimo, iż moje uwielbienie dla Słowackiego jest powszechnie znane),  a Ministerstwo Edukacji chce go zastąpić chociażby Sapkowskim. Zaraz pewnie pojawią się głosy głębokiego oburzenia, że lepiej by młodzież czytała "Wiedźmina" aniżeli nie czytała wcale. Nie !!! Po to ktoś ustanawia kanony literatury, by ludzie uszlachetniali się poprzez czytanie wybitnych dzieł. Pewne rzeczy powinny pozostać niezmienne i jeżeli ktoś uważa, że może przyjść i zmieniać ogólnie panujące zasady, to według mnie już dawno powinien płonąć na stosie. Rozumiem, że niektóre pozycja ciężko się czyta... ale weźcie się w garść. Uwaga uwaga uwaga !!! przykład z życia wzięty - po raz dziewiąty zabieram się za przeczytanie "Ulissesa" Jamesa Joyca. Jest to książka szalenie trudna i nudna zarazem, ale próbuje dalej. Dlaczego ??? Bo jak można nie znać klasycznych wręcz pozycji. Nie znasz Ulissesa, to nie masz prawa czytać Virginii Wolf, wszystko bowiem łączy się w idealną całość. Ba ! nie znasz Illiady Homera, to nie masz nawet co zabierać się za Joyca. A moja przygoda z książką dalej trwa, mimo iż odkryłam słuchowisko BBC, z genialnym Andrew Scottem (wzmianki o tym panu pojawią się pewnie jeszcze nie raz). Uffff !!! trochę się zapędziłam. Ale wracając do tematu. Dlaczego jest to serial tak bliski mojemu sercu ??? Może dlatego, że postacie są nietuzinkowe i jakby żywcem wyjęte z mojego świata. Ekscentryczny bohater, który zdecydowanie powinien urodzić się w innej epoce - też nie umiem wypełnić PIT-u, wiecznie przesiadujący w swojej księgarni szukając wewnętrznego spokoju (that's me!). Rzeczy tak przyziemne jak jedzenie czy spanie są zbędnym dodatkiem, ważne by dżem nigdy się nie kończył (jam! jam! jam!). Dodatkowo - wino, jako nieodzowny atrybut naszego bohatera (u mnie idealnie sprawdza się whiskey). Mamy więc przejaskrawionych bohaterów, którzy zupełnie nie radzą sobie z życiem codziennym. Nieraz w mojej pracy czułam się jak owi bohaterzy, dla których jedynym ratunkiem jest nocna ucieczka do zadymionego pubu. Ewentualnym rozwiązaniem było bieganie z nożyczkami po redakcji czy rzucanie przedmiotami w szefa, co niestety sprawiało, że przypięto mi łatkę dziwaka. W tym przypadku Bernard Black, mimo swojego cynizmu jawi się jako bohater, jako osoba, która walczy z nijakością i przeciętnością. Dla kogo pieniądze nie są ważne, a wewnętrzny spokój jest jakże trudny do osiągnięcia. Czemu sobie i wam życzę !!! Księgarnia Black Books - twórcy serii, Grahamowi Linehanowi, nie można odmówić nie tylko nosa do obsadzenia głównych bohaterów (genialny Dylan Moran, późniejszy twórca kolejnych serii), ale również talentu scenopisarskiego. Specyficzne poczucie humoru sprawia, że ta produkcja uzależnia... a scena w której Bernard robi lodowe-lizaki z wina, stała się już wręcz kultowa (btw. przepis sprawdzony - polecam na gorące letnie wieczory). Żałowałam, że produkcja zakończyła się po 3 sezonach... i nie poznałam dalszych losów naszych bohaterów. Koniec końców dalej mam nadzieje, że jednak nie skończę jak Bernard, który musi płacić czynsz kotu, a każda jego następna książka zostaje odrzucona przez wydawców. Serialowi daje 8/10 a może 90/100 ... tak naprawdę punkty się nie liczą a wszystko jest zmyślone. * ulubiony odcinek - The grapes of wrath. Widać, że twórcy czerpią dużą radość z bawienia się konwencją filmów o Frankesteinie. Pojawia się również wiele nawiązań do produkcji z horrorowej stajni Hammera. Bernard oraz Manny przez przypadek wypijają wino za 7000 funtów, przeznaczone dla samego papieża. W przypływie natchnienia tworzą własny trunek - między innymi z lodów waniliowych czy liści dębu z ogródka, co skutkuje powstaniem "morderczego" taniego wina.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj