Obie rasy pojawiły się w uniwersum "Gwiezdnych Wojen" po to, by zainteresować młodsze pokolenie. Każda ma swojego wyjątkowego przedstawiciela -  Wicket po stronie Ewoków oraz znienawidzony Jar Jar Binks od Gunganów. Która rasa jest lepsza?

Bezapelacyjnie odpowiedź jest tylko jedna - Ewoki. Nie chodzi o to, że są z nami dłużej, ale o to jacy oni są. O ich cechy osobowości, charakterystykę i przedstawienie na ekranie. Ewoki wzbudzają sympatię, bo są urocze, ale jednocześnie są waleczne i bardzo wyraziste. Sceny bitwy na Endorze pokazują nam dramatyzm ich egzystencji - to nie są żaby z Naboo, ale istoty z duszą, które czują - cierpią, smucą się i odczuwają radość. To było kontynuowane w dwóch filmach telewizyjnych, które pomimo wyraźniejszego skierowania do młodszych widzów, nadal miały cechy przygody charakterystyczne dla uniwersum "Gwiezdnych Wojen". Nadal lubię powrócić do tych mało znanych produkcji, które jedynie cementują wyższość Ewoków nad Gunganami. Zwłaszcza robi to Wicket - odważny, dowcipny, waleczny i obdarzony ciętym językiem. Mowa Ewoków również jest czymś, co ich wyróżnia - brzmi obco, intrygująca i nie razi kompletną głupotą słów Gungan, które jak dobrze pamiętam, inspirowane były gaworzeniem niemowlaków.

Nie przepadam za Jar Jar Binksem, ale nie darzę go szczerą nienawiścią, jak większość fanów "Gwiezdnych Wojen". Rozumiem role Jar Jar w uniwersum i zamysł Lucasa do stworzenia tego głupka. Odnoszę wrażenie, że pod tym wszystkim krył się komentarz społeczny, pokazujący nam, jak niebezpiecznie jest obecność nierozgarniętych polityków, którzy dają się tak łatwo manipulować. Jar Jar potrzebny był tylko po to, by być kozłem ofiarnym do ofiarowania Palpatine'owi władzy, której później już nie oddał. I coś w tym jest, bo żaden normalny, trzeźwo myślący polityk senatu, na czele z Amidalą nigdy by takiego ruchu nie poczynił. Do tego potrzebna była postać głupka.

[image-browser playlist="586134" suggest=""]

Gunganie w całości są przykładem braku przemyślanego pomysłu. Zastanawiam się, co się zmieniło przez tyle lat, że Lucas nie potrafił ponownie stworzyć rasy, które będzie cieszyć dzieci, ale nie będzie wkurzać dorosłych? Mowa Gungan, ich zachowanie, brak wyrazistości, brak jakichkolwiek cech emocjonalnych przemawia na ich niekorzyść. W końcowej bitwie "Mrocznego Widma" nie czuć żadnych emocji pozwalających nam niepokoić się o los wojowników. To także świadczy o tym, jak reżyseria kogoś innego wzmocniła jakość Ewoków, gdyż Marquand lepiej potrafił przedstawić ich na ekranie. Przypuszczam, że gdyby Lucas stał za kamerą "Powrotu Jedi" Wicket Warrick byłby obecnie równie znienawidzony co Jar Jar Binks.

Nie będę hejtować twórcy "Gwiezdnych Wojen" ani życzyć mu śmierci za to, co zrobił w "Mrocznym Widmie", tworząc Jar Jar Binksa, ale muszę stwierdzić fakt, że po latach stracił on rękę do reżyserii. Jego największym błędem było podejście do Nowego Trylogii z zardzewiałymi umiejętnościami. Gdyby przed tym zrobił 2-3 filmy, przypuszczam, że pod względem reżyserskim te filmy byłyby zupełnie inne. Za tą tezą świadczy sam progres Nowej Trylogii, której jakość z każdą częścią zwyżkowała.

Wicket Warrick to postać, która pomimo aparycji sympatycznego misia, jest bohaterem wyrazistym, śmiałym i zapadającym w pamięć. Na jego tle Jar Jar, pomimo ważnej roli w uniwersum, wygląda bardzo niekorzystnie. Mi w tym uniwersum nie przeszkadzają postacie, które mogą spodobać się dzieciakom, bo w końcu "Gwiezdne Wojny" są dla wszystkich, ale jeśli ktoś w przyszłości będzie chciał takowe wymyślać, niech robi to inspirując się tym, jakie sprawdzają się Ewoki.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj