Alicia, najbardziej uwodzicielska rowerowa dziwka w całej Hawanie, numer "na zgubiony pedał" miała opanowany do perfekcji. Zapewne skutecznie usidlałaby w ten sposób kolejnych napa- lonych cudzoziemców, gdyby na jej drodze nie stanął boski Victor King. Jej spotkanie z tym przystojnym cwaniaczkiem zapoczątkowało niekontrolowaną lawinę zdarzeń. Od zupełnie absurdalnego zgonu, przez porwanie, szantaż i okup, aż po rozmrażanie bogu ducha winnego nieboszczyka. Do czego jeszcze będzie zdolny ten diabelski duecik? Barwna, żywiołowa i gorąca Hawana. Milionerzy pazerni na coraz większe bogactwa, przebiegli badacze oceanów, którzy polują na złoto w zatopionych hiszpańskich galeonach a także… Zbrodnia cudownie nieoczywista. Jakby tego było mało – uro- cza, pomysłowa i rozerotyzowana hultajka o imieniu Alicia, która była najbardziej uwodzicielską dziwką w całej Hawanie.

Daniel Chavarría Jeden z najwyśmienitszych pisarzy Ameryki Łacińskiej, z wykształcenia filolog klasyczny. Urodził się w 1933 roku w Urugwaju. Nim postanowił zająć się pisarstwem, pracował między innymi jako górnik w Essen, model w Kolonii, przewodnik po madryckim Muzeum Prado i pomywacz w Paryżu. W 1964 roku w Brazylii zastał go zamach stanu, po którym był zmuszony szukać schronienia wśród poszu- kiwaczy złota w Amazonii. Pięć lat później, ponoć upro- wadziwszy awionetkę, zbiegł na Kubę, która stała sie jego drugą ojczyzną.

Za dwie butelki rumowego samogonu Pepone zabezpieczył nak- rętkę blokującą pedał za pomocą zawleczki, którą Alicia z łat- wością mogła usunąć. Wystarczyło tylko, by się nieco nachyliła, nie przestając przy tym pedałować, i lekkim szarpnięciem w wybra- nym przez siebie momencie sprawiała, że pedał widowiskowo opadał. Następnie musiała nacisnąć hamulce, w konsekwencji czego wylatywała w powietrze i twarzą w dół – tyłkiem zaś ku górze – lądowała na asfalcie. Dzięki parze porządnych rękawic oraz licznym próbom opanowała ten numer do perfekcji i koniec koń- ców potrafiła wyjść z wypadku bez szwanku. Kraksa zdarzała się zawsze mniej więcej dwadzieścia metrów przed maską jakiegoś drogiego auta, którego cudzoziemski kierowca dał się już zahip- notyzować rytmicznym podrygom mięśnia pośladkowego wielkiego (i to jak!), wiercącego się na siodełku z rozmysłem zamontowanym zdecydowanie zbyt wysoko na ramie.
Zasada była prosta. Samochód, który powinien ją wyprzedzić, zwalniał i pozostawał z tyłu, a to niechybnie oznaczało, że rybka chwyciła haczyk.

[image-browser playlist="589370" suggest=""]

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj