Alan Moore to dla wielu fanów komiksów prawdziwa ikona - twórca legendarnych pozycji, wśród których możemy wymienić choćby takie dzieła, jak Watchmen czy Batman: The Killing Joke. Od wielu lat to także postać wzbudzająca kontrowersje. Gdy ekranizacje komiksowe kontynuują swój triumfalny marsz przez kina na całym świecie, on wybrał rolę outsidera, krytykującego współczesną popkulturę (i w ostrych słowach odnoszącego się do Stana Lee). Jak podaje Guardian, Moore niedługo na zawsze odejdzie z komiksowego świata i tworzenia kolejnych historii obrazkowych. Sam zainteresowany twierdzi, że "pozostało w nim 250 stron" - ostatnich, do jakich przyłoży swoją rękę. Powodem takiego stanu rzeczy nie są negatywne doświadczenia, ale, jak się wydaje, poczucie spełnienia w swojej profesji:
Myślę, że zrobiłem już wszystko jeśli chodzi o komiksy. Zrobiłem wszystko, co mogłem. Gdybym kontynuował swoją pracę przy tworzeniu komiksów, nieuchronnie cierpiałyby na tym same pomysły, nieuchronnie też patrzylibyście na mnie jako człowieka, który znów chce stąpać po tej samej ziemi - chyba jednak zarówno wy, jak i ja, zasługujemy na coś lepszego. Wiem, że jestem w stanie zrobić cokolwiek, co inni również zrobią w komiksach. Ale nie muszę też niczego udowadniać sobie czy komukolwiek. Zawsze będę wychwalał komiks jako medium. To cudowne medium.
Czytaj także: Alan Moore ukończył nową powieść Cała sytuacja nie oznacza jednak, że Moore na dobre znika ze świata sztuki. Chciałby on spróbować sił tam, gdzie nie jest postrzegany jako bóg - choćby w filmach czy książkach. Na razie jednak nie znamy w tej materii żadnych szczegółów.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj