W wywiadzie udzielonym serwisowi Waypoint na początku kwietnia, Sapkowski po raz kolejny powraca do tematu współpracy ze studiem CD Projekt RED, ponownie podkreślając, że uważa The Witcher 3: Wild Hunt za udaną produkcję i nie ma nic przeciwko samym grom. Czytaj także: Blizzard ma gest. Kultowy Starcraft dostępny za darmo
Nie mam nic przeciwko samej grze. Uważam, że to produkt wysokiej jakości. CDPR zasłużyło na wszystko, co osiągnęli. Nie mam też nic przeciwko grom ogólnie. Nie mam nic przeciwko osobom, które w nie grają, nawet jeśli sam nie gram i nigdy nie będę. Cała zamieszanie zaczęło się w momencie, gdy gry zaczęły psuć mój rynek.
Sapkowski ma żal o to, że wiele osób, zwłaszcza młodych, może uważać, że napisał on książki na podstawie gier, a nie na odwrót.
Pierwszą książkę o Wiedźminie napisałem 30 lat temu. Kiedy jestem na spotkaniach autorskich, nie ma tam nikogo w wieku zbliżonym do mojego. Mam 69 lat. Nie ma nikogo. Wszędzie same dzieci. Skąd mogą wiedzieć, zwłaszcza w Niemczech, Hiszpanii czy Stanach Zjednoczonych, że moje książki nie są związane z grą, że nie piszę książek w oparciu o gry? Mogą tego nie wiedzieć, a CDPR ukrywa pochodzenie gry. Jest to zapisane małym druczkiem, potrzeba mikroskopu żeby zobaczyć, że gra jest inspirowana moją twórczością. 
Na tym jednak zarzuty Andrzeja Sapkowskiego się nie kończą. Pisarzowi nie podobają się też stwierdzenia, że jego książki stały się popularne na całym świecie przez gry. Uważa on, że było odwrotnie.
Przeświadczenie, rozpowszechniane przez CDPR, że gry sprawiły, że stałem się popularny poza granicami Polski jest całkowicie nieprawdziwe. To ja sprawiłem, że gry stały się popularne. Wszystkie moje tłumaczenia na zachodzie, łącznie z angielskim, były opublikowane przed premierą pierwszej gry. 
Problemem są też okładki nowszych wydań książek, na których można znaleźć grafiki z gry. Tutaj akurat trudno się z Sapkowskim nie zgodzić - rzeczywiście, okładki, z których spoglądają postacie wykreowane przez CD Projekt RED mogą wprowadzać niektórych czytelników w błąd, sugerując, że mamy do czynienia z adaptacją gier.
Wydawcy są świadomi tego, że gracze, którzy rozpoczęli swoją przygodę z Wiedźminem od gier mogą kupić książkę. Mogą, bo nie jest to oczywiste, że gracze sięgną po książkę, a czytelnicy sięgną po grę. To się zdarza, oczywiście. Nie zaprzeczam, że gry mogły w pewien sposób przyczynić się do zwiększenia sprzedaży moich książek.
Całą sprawę "konfliktu" Andrzeja Sapkowskiego ze studiem CD Projekt RED postanowił skomentować Dmitry Glukhovsky, autor serii Metro. Zaczął wyjątkowo ostro, a następnie płynnie przeszedł do kwestii gier i ich wpływu na popularność książek.
Uważam, że on całkowicie się myli i jest aroganckim s******m.  [...] Bez gier, Wiedźmin nigdy nie byłby tak popularny na świecie, jak jest teraz. I nie chodzi tu tylko o graczy, ale również o prasę i związany z nią szum w mediach, o uczucie, że coś wspaniałego i wielkiego ma premierę. To interesuje ludzi. On [Sapkowski] pozostałby lokalnym fenomenem Europy Wschodniej, ale nigdy nie przebiłby się na Zachód. I to samo stałoby się z moimi książkami. 
W dalszej części, Glukhovsky przyznaje jednak, że jest przedstawicielem innego pokolenia, takiego, które nie uważa ich za "gorszą" rozrywkę od książek. Przyznaje on również, że gry mogą być odpowiednim "nośnikiem" interesujących historii, a nawet dziełem sztuki.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj