W obecnych czasach publiczność często narzeka na jakość efektów specjalnych we współczesnych filmach oraz serialach, wskazując na to, że przed laty większość z nich wyglądała znacznie lepiej i lepiej też się zestarzała. Często w tej sprawie obrywa się produkcjom, które zbyt często korzystają z efektów specjalnych, które są po prostu tańsze od wykonania czegoś w rzeczywistości. Jak na ich tle wypadł nowy serial Netflixa?

Awatar: Ostatni władca wiatru - autor zdjęć o efektach specjalnych

O efektach specjalnych wypowiedział się autor zdjęć serialu Awatar Ostatni władca wiatru od Netflixa, Michael Balfry.
Wszystko zaczyna się od planowania. To wtedy zastanawiamy się, co jest możliwe do stworzenia praktycznie, a co nie. Oczywiste, że płomienie nie są prawdziwe. Magia wody jest prawdziwa tylko do pewnego momentu - na przykład w czwartym odcinku jak Katara przewraca pojemnik, to woda w kadrze nie jest prawdziwa, ale sam pojemnik już tak. Jest trochę tego i tego, ale to oczywiste, że jest duży nacisk na efekty specjalne. Korzystamy z czterech różnych środowisk, które nie istnieją w naszym świecie obecnie.
fot. Netflix
To jednak nie jedyne użycie efektów specjalnych w serialu. Jeśli ktokolwiek z Was marzył o dotknięciu Momo na żywo, może o tym zapomnieć. Został on w całości wygenerowany komputerowo.
Momo to czyste VFX. Muszę im oddać: zrobili świetną robotę. Z kolei dla Appy zbudowali górną część z siodłem, na którym mogli siedzieć aktorzy. Efekty specjalne stworzyły dolną część. Ta górna część z kolei mogła się poruszać do przodu i tyłu oraz na boki. To tworzyło iluzję poruszania się. Potem wystarczy dodać trochę świateł, wiatru, lekkiego ruchu i już jesteś w chmurach i poruszasz się w górę.
To nie oznacza jednak, że na planie nie było prawdziwego Momo.
Mieliśmy lalkę Momo dla aktorów. Była wielkim hitem! Wszyscy mówili: "Chcę jedną! Chcę jedną!" To było urocze.
fot. Netflix
Co z kolei było największym wyzwaniem dla twórców w zakresie efektów specjalnych? Michael Balfry wskazał tu jedną, konkretną sekwencję.
Wskazałbym tu na zakończenie z Północnym Plemieniem Wody. Ta scena walki... To było bardzo unikatowe, ponieważ był to ogromny, wybudowany plan z mostem, gdzie mogliśmy wejść i kręcić sceny walki. I później mogliśmy przejść pod ten most i tworzyć tak samo unikatowy wodny świat. Początek tej sekwencji i jej zakończenie były dla mnie wielkimi wyzwaniami. Mieliśmy też dużo ubawu przy tym.
W serialu nie zapomniano również o użyciu The Volume, czyli technologii, która często wskazywana jest jako źródło problemów współczesnych efektów specjalnych, co nie jest do końca prawdziwe. Balfry przyznał, że po raz pierwszy pracował z The Volume, które miało swoje ograniczenia.
Mieliśmy limit tego ile slow motion mogliśmy użyć w danej scenie akcji. Musieliśmy znaleźć górny limit tego, jak bardzo możemy wykorzystać tę technologię i wycisnąć z niej, co tylko się dało.
fot. Netflix
Wskazał jednak na niewątpliwą zaletę The Volume, którą jest kompletna swoboda kreatywna i obniżenie kosztów produkcji.
The Volume pozwala tworzyć środowiska, których wybudowanie kosztowałoby fortunę. A musieliśmy stworzyć cztery światy, przez które podróżuje bohater. To była dla mnie możliwość puszczenia wodzy wyobraźni.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj