Na początku tego miesiąca Disney ogłosił, że reklamowe spoty Netflixa nie będą emitowane na antenach należących do stacji telewizyjnych Domu Myszki Miki. Zakaz emitowania reklam seriali streamingowego giganta obejmuje anteny ABC, FX i Freeform. Ruch ten opisywany był przez dziennikarzy jako efekt coraz bardziej napiętych nastrojów na rynku telewizyjnym i streamingowym - w końcu Disney również uruchamia własną platformę streamingową i nie chce dodatkowo zachęcać swoich widzów do korzystania z konkurencyjnego serwisu, który mógłby ich przyciągnąć.
Teraz sprawę po raz pierwszy komentuje CEO Disneya, Bob Iger. Jak mówi, początkowo nic nie wiedział na temat tego pomysłu, jednak później szczerze go poparł.Moją pierwszą reakcją było to, że uznałem to za zagranie dość małostkowe, ale kiedy mi to dokładnie opisano i przedstawiono, postanowiłem poprzeć podjętą decyzję.
Iger dodaje również, że nie martwi się o - liczną i silną - konkurencję. Jak mówi, jest spokojny o przyszłość Disney+.
Nie martwimy się konkurencją cenową, bo mamy absolutnie wyjątkowy produkt. Disney+ bardzo, bardzo różni się od innych dostępnych na rynku usług (...). I chociaż - owszem - postrzegamy innych w kategoriach konkurencji, nie jesteśmy skoncentrowani na żadnej rywalizacji.
Przypomnijmy, że na razie tylko Netflix "otrzymał bana" od Disneya - Amazon czy Apple, czyli inne znaczące serwisy, mogą wykupować reklamy na antenach należących do Domu Myszki Miki i nikt nie widzi z tym większego problemu. Dla Igera różnica sprowadza się do tego, co oferują - a zarówno w przypadku Apple, jak i Amazona, w ofercie są też produkty spoza rozrywki. Netflix nie komentuje sprawy.
Disney+ startuje 12 listopada.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj