Reboot serialu Battlestar Galactica jest tworzony dla amerykańskiej platformy Peacock. Sam Esmail jest producentem, ale jak przyznaje w rozmowie z The Hollywood Reporter, nigdy nie planował sam zająć się codziennym tworzeniem tej produkcji. Dlatego też do roli showrunnera zatrudnił Michaela Lessliego (Mała doboszka). Tłumaczy, ze sam jest wielkim fanem Battlestar Galactica stworzonego przez Ronalda Moore', ale po prostu sam nie jest pewien, czy jest tak dobry w tworzeniu science fiction. Dlatego wolał dać to komuś, kto zrobi to lepiej. Wybrał Lessliego, ponieważ jest świetnym scenarzystą i bardzo docenia jego pracy przy miniserialu Mała doboszka. Wiedział jednak też, że wizja Lessliego musi współgrać z tym, co według niego powinno być podstawą Battlestar Galactica. Chodzi mu o to, że można tworzyć coś nowego, ale z uhonorowaniem tego jak świetnie była realizowana wersja Moore'a. Ma być to dojrzałe, inteligentne science fiction, które w sposób realistyczny będzie odnosić się do rzeczywistości i mówić o naszym świecie. A wszystko to ma być osadzone w klimacie sci-fi z domieszką akcji. Tak robił to Moore'a i tak też chcą zrobić ze swoją wersją.
- Co serial może powiedzieć o naszym świecie? Mike miał świetną wizją i oczywiście nie zdradzę szczegółów, nie chcę spoilerować, ale trochę można to dostrzec w Małej doboszce, w której polityka odgrywa duża rolę, ale bez przytłaczania wartości rozrywkowej. A ta musi być obecna. To nasz priorytet. Chcę, aby widzowie byli podekscytowani i związani emocjonalnie z historią, ale jednocześnie myślę, że Mike wprowadzi do niej wiele głębi i odniesień do naszego świata - wyjaśnia.
Nowa Battlestar Galactica nie będzie tworzona w modelu spopularyzowanym przez Netflixa, czyli nie będzie to 10-godzinny film podzielony na odcinki. Esmail tłumaczy, że czas trwania odcinków może być różny, jedne będą dłuższe, a może zdarzyć się samodzielna historia trwająca 30 minut. Dodaje, że fabularnie będą różnie budować odcinki - czasem dłuższe historie na kilka odcinków, czasem krótsze. Nie chcą narzucać sobie żadnych ram i mieć swobodę opowiadania najlepszej historii, jaką wymyśli na dany odcinek. 
- W pewnym sensie podzielam frustrację krytyków, którym nie podobają się słowa showrunnerów: "To 10-godzinny film". To jest głupie. Tak nie jest. W każdym odcinku masz szansę zmieniać ton, kombinować z historią, zmieniać perspektywę. Dlatego będziemy robić to własnie w takim stylu - mówi producent.
Esmail zapowiedział też, że formalnie wbrew nazewnictwu ich Battlestar Galactica nie jest rebootem serii Ronalda Moore'a. Według niego to raczej próba znalezienia nowych miejsc do opowiadania historii w tym uniwersum. Trwają prace nad scenariuszami.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj