PRIMA APRILIS!
Hurwitz i Schlossberg wówczas opowiadali o tym, jako o marzeniu. Było to tuż po tym, jak podpisali nowy trzyletni kontrakt ze studiem Universal. Teraz, gdy wszyscy spodziewają się, że ich najnowszy film pt. "American Pie: Zjazd absolwentów" będzie hitem, nieoczekiwanie dostają bardzo lukratywny projekt.
Tak wówczas opowiadał jeden z nich o swoich intencjach:
- Nie chciałbym teraz tego zrobić, ponieważ ludzie by mówili, "nie ma mowy, by było to tak dobre jak oryginał". Ale za 30 lat, kiedy Spielberg będzie mieć z 90 lat na karku i filmy tych wielkich będą już bardzo stare i oglądane w dwóch wymiarach, wówczas byłoby wspaniale zrobić nowe wersj tych klasyków.
Wszystko wskazuje na to, że wypowiedź reżyserów zainspirowała studio Universal do przyspieszenia procesu. Nie będą musieli czekać 30 lat. Praca ma ruszyć jesienią. Obaj napiszą scenariusz i wyreżyserują. Wówczas mówili, że chcieliby bardziej zrobić restart w postaci kontynuacji, ale wszystko wskazuje na to, że będzie to jednak remake.
- Cieszymy się z tej szansy i odczuwamy gigantyczną presję. Nie chcemy robić remake'a, który będzie odtworzeniem scena po scenie, tylko z nowymi efektami specjalnymi. Ma być to nowa interpretacja historii i zarazem hołd dla niej - czytamy w oświadczeniu prasowym.
Dodali, że rozważają, aby epizodyczne role zagrali Christopher Lloyd i Michael J. Fox. A czy mają swoich wymarzonych kandydatów? Otóż do roli Marty'ego widzą tylko jedną osobę - Shia LaBeoufa z serii "Transformers". Jednak ich wymarzony kandydat do roli doktora wydaje się zaskoczeniem:
- Chcemy, aby Nicolas Cage zagrał szalonego doktorka. Aktor ostatnio ma problem z doborem ról, czego efektem są tragiczne kreacje i krytyka ze strony widzów. Wiemy, że Cage jest utalentowany - pamiętamy jego role z lat 90. i z początku XXI wieku. Chcemy mu pomóc zrehabilitować się i na nowo odkryć swój talent. Sądzimy, że będzie świetnym doktorem Brownem.
Przyznać trzeba, że decyzja jest zaskakująca. Czyżby studio nie pamiętało swojej porażki z remakiem klasyka z 1998 roku? Wówczas Gus Van Sant zrobił nową wersję "Psychozy", która została zmiażdżona przez krytyków i widzów.