Rozdział 1

W Fort Repose, nadrzecznym miasteczku w środkowej Florydzie mówiono, że jeśli wysyła się wiadomość za pośrednictwem Western Union, to równie dobrze można by nadać ją przez wszystkie rozgłośnie radiowe. Co niezupełnie było zgodne z prawdą. Choć to prawda, że Flo­ rence Wechek, kierowniczka filii tej firmy, była plotkarą. Jednak starannie selekcjonowała informacje płynące spod jej pulchnych palców i surowo cenzurowała te, które wychodziły z jej ust. O skandalicznych i kłopotliwych nigdy się nie wypowiadała. Ciekawe, trywialne i nieszkodliwe przekazywała przyjaciołom, co wzmacniało jej prestiż i łagodziło nudę staropanieństwa. Jeśli twoja siostra miała kłopoty i przysłała telegram z prośbą o pieniądze, Florence­ Wechek zachowywała tę tajemnicę dla siebie. Jeśli jednak twoja siostra urodziła dziecię z prawego łoża, wkrótce całe miasteczko znało jego płeć i wagę. Był piątek, początek grudnia, gdy Florence­ obudziła się — jak zawsze — o szóstej trzydzieści. Ociężale, sztywno i niezgrabnie dźwignęła się z łóżka i przeczłapała przez salon do kuchni. Wtoczyła się na ganek, uchyliła drzwi z siatką przeciw owadom i na oślep sięgnęła po stojący na progu karton mleka. Dopiero kiedy się wyprostowała, jej oczy jak bławatki dostrzegły jakiś ruch w szarości poranka. Wiewiórka z wyleniałym ogonem wbiegła na najwyższą gałąź cytrusowego drzewka. Sir Percy, wielki rudy kocur Florence,­ podniósł się ze swego wyłożonego workowym płótnem posłania za bojlerem, wygiął grzbiet, przeciągnął się i otarł o jej flanelową podomkę. Papużki nierozłączki rytmicznie kołysały się, przytulone łebkami, na huśtawce w swojej klatce. Przemówiła do nich: —  Dzień dobry, Antho­ny­. Dzień dobry, Cleo. Zamrugały do niej oczami efektownie otoczonymi białymi obwódkami, jakby tkwiącymi w miętówkach Life Savers. An­ thony­ nastroszył zielonożółte piórka i ochryple ją powitał. Cleo nie odezwała się. Antho­ny­ był odważny, Cleo nieśmiała. Czasem Antho­ny­ robił się hałaśliwy i gniewny, a wtedy Florence­ wypuszczała go z klatki. Zawsze jednak wieczorem czekał w kępie lilii­ lub plumerii, gotowy wrócić do domu. Dopóki Cleo wolała wygodną i bezpieczną klatkę, Antho­ny­ pozostanie udomowioną papugą. Tak powiedzieli Florence,­ gdy miesiąc temu kupiła te ptaki w Miami, i najwyraźniej mieli rację. Florence­ zaniosła klatkę do kuchni i nasypała do karmnika nową porcję ziarenek słonecznika. Napełniła mlekiem miseczkę Sir Percy’ego i dała pokruszony kawałek opłatka złotej rybce w słoju na szafce. Wróciła do salonu i nakarmiła skalary, molinezje, gupiki i kolorowe bystrzyki w akwarium. Zauważyła, że dwa padlinożerne sumiki są bardzo aktywne. Sprawdziła temperaturę wody, elektryczny podgrzewacz i filtr wody, zanim czajnik swym chichotem wezwał ją na śniadanie. Równo o siódmej Florence­ włączyła telewizor, nastawiła go na Channel 8 nadawany z Tampy i usiadła do śniadania złożonego z soku pomarańczowego i jajek. Te poranne czynności wykonywała rutynowo i sprawnie. Smutne było jedynie to, że gotowała tylko dla siebie i jadła posiłki sama. Jednak przy śniadaniu nie czuła się tak bardzo samotna, nie w towarzystwie gapiącego się i trajkoczącego Antho­ny’e­go,­ sześciu spasionych złotych rybek sennie pląsających i machających przeźroczystymi płetwami, Sir Percy’e­go­ ocierającego się pod stołem o jej nogi oraz wesołych przyjaciół z porannego programu, których zatrudniono i sowicie opłacano po to, by ją zabawiali i informowali. Po minie Dave’a zawsze natychmiast wyczuwała, czy wiadomości będą dobre czy nie. Tego ranka Dave wyglądał na zaniepokojonego i rzeczywiście miał do przekazania złe wieści. Rosjanie wystrzelili kolejnego Sputnika, numer 23, a na Bliskim Wschodzie działo się coś niedobrego. Według oceny Smithsonian Institution Sputnik numer 23 był największy z dotychczas wystrzelonych i nieustannie wysyłał zaszyfrowane sygnały radiowe. —  Są powody, by uważać — rzekł Frank — że Sputniki tych rozmiarów są wyposażone w urządzenia do obserwacji powierzchni ziemi, nad którą przelatują. Florence­ szczelniej zacisnęła pod szyją kołnierzyk różowej flanelowej podomki i z niepokojem spojrzała za okno kuchni. Zobaczyła tylko liście hibiskusa zroszone poranną mgłą i puste szare niebo za nimi. Nie mieli prawa wysyłać tam tych Sputników, żeby szpiegowały ludzi. Jakby czytając w jej myślach, Frank dodał: —  Senator Holler, członek komisji sił zbrojnych, wczoraj dołączył do innych zachodnich polityków żądających, by siły powietrzne zestrzeliły szpiegowskie satelity naruszające przestrzeń powietrzną Stanów Zjednoczonych. Kreml również miał coś do powiedzenia w tej sprawie. Oznajmił, że wszelkie takie działania zostaną potraktowane tak samo jak atak na sowiecki okręt czy samolot. Kreml przypomniał, że Stany Zjednoczone zawsze głosiły doktrynę wolnego statusu mórz. Według Sowietów dotyczy to także przestrzeni kosmicznej. Dziennikarz przerwał, podniósł głowę i krzywym uśmiechem skwitował to pokrętne uzasadnienie. Przewrócił kartkę notatnika. —  Mamy nowy kryzys na Bliskim Wschodzie. Przekazane z Kairu raporty z Bejrutu mówią, że najnowocześniejsze rosyjskie czołgi dostarczone syryjskiej armii przekroczyły granicę Jordanii. To niewątpliwie jest zagrożenie dla Izraela. Jednocześnie Damaszek oskarża Ankarę, że koncentruje swe siły zbrojne…
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj