Gwiazda serialu Sukcesja, Brian Cox, wydał autobiografię, w której nie oszczędza kolegów z branży. Na celowniku znaleźli się Michael Caine, Johnny Depp i Edward Norton.
Brian Cox to aktor, który działa w branży ponad 50 lat/ W tym czasie stworzył wiele kultowych kreacji i zdobywał nagrody. Wydał on swoją autobiografię zatytułowaną Putting the Rabbit in the Hat. Cox postanowił w książce nie oszczędzić ostrej krytyki wielkim nazwiskom z Hollywood. Najbardziej dostało się Johnny'emu Deppowi. Cox twierdzi w autobiografii, że zdaje sobie sprawę, że Depp jest przystojny, jednak przy okazji również przereklamowany. Nawiązał do jego roli w filmie Edward Nożycoręki. Cox napisał, że jeśli przychodzisz na plan w takiej charakteryzacji nie musisz nic robić. I Depp według niego nic nie zrobił, a w kolejnych filmach zrobił jeszcze mniej.
Kolejną osobą, której dostało się w książce jest Quentin Tarantino. Cox uważa jego pracę za krzykliwą, powierzchowną, tam gdzie powinna być głębia, u Tarantino ma być styl. Jednak przy tym stwierdził, że jeśli reżyser do niego zadzwoni, to odbierze telefon, w końcu nie jest szalony.
Cox w autobiografii napisał również o Michaelu Cainie i Edwardzie Nortonie. W przypadku pierwszego napisał: „Nie nazwałbym Michaela moim ulubionym aktorem, ale to Michael Caine. Instytucja. A bycie instytucją zawsze pokona posiadanie zasięgu”. A jeśli chodzi o Edwarda Nortona, aktor stwierdził: „To miły chłopak, ale trochę wrzód na tyłku, ponieważ uważa się za scenarzystę-reżysera”.
Żeby nie było, że Cox tylko krytykuje kolegów po fachu, o niektórych z nich wypowiedział się dobrze. O Keanu Reevesie napisał, że w rzeczywistości stał się dobrym aktorem przez lata. Natomiast Morgan Freeman to według Coxa absolutny dżentelmen, którego masz nadzieję spotkać.