W dobie dynamicznego rozwoju systemów sztucznej inteligencji coraz częściej słyszy się o narzędziach, które wykorzystują systemy uczenia maszynowego w procesie rozpoznawania twarzy. Do niedawna technologia tego typu spotykana była głównie w roli zabezpieczenia biometrycznego autoryzującego tożsamość użytkowników telefonów. Wkrótce może odebrać nam poczucie anonimowości w sieci. Clearview to nowe narzędzie, którym amerykańscy stróże prawa będą posługiwać się w celu zlokalizowania poszukiwanej osoby. Schemat działania oprogramowania jest prosty – wystarczy wgrać zdjęcie interesującego nas człowieka, a system przekopie sieć w poszukiwaniu innych fotografii, na których został uwieczniony. Sztuczna inteligencja wyszkolona do rozpoznawania twarzy pozwoli ustalić jego tożsamość na podstawie informacji zgromadzonych m.in. w serwisach społecznościowych. Wyświetli nie tylko inne zdjęcia danego osobnika, ale także informacje o tym, na jakich witrynach je udostępniono. A stąd już tylko krok do poznania czyichś personaliów. O skali narzędzia najlepiej świadczy fakt, że w poszukiwaniu danych personalnych i zdjęć algorytmy skanują przeszło trzy miliardy plików. Zaś baza danych FBI, jedno z najobszerniejszych archiwów gromadzących m.in. dane paszportowe czy prawa jazdy, operuje wyłącznie na 641 milionach zdjęć obywateli USA. Clearview jest kontrowersyjne z kilku powodów. Istnieje podejrzenie, że łamie warunki użytkowania niektórych stron internetowych, uzyskując dostęp do materiałów, które nie zostały powszechnie udostępnione (np. do niepublicznych profili). Wszystko wskazuje także na to, że firma odpowiedzialna za stworzenie Clearview przetwarza również dane tekstowe powiązane z analizowaną grafiką. Świadczy o tym niepokojący incydent wynikły przy okazji pokazu oprogramowania przeprowadzonego dla dziennikarzy The New York Times. Jeden z redaktorów, któremu pokazano działanie algorytmu, przekazał do analizy swoją fotografię. Niedługo po prezentacji zespół inżynierów stojący za Clearview zadzwonił do oficerów z pytaniem, czy ów dziennikarz nie kontaktowali się z policją w sprawie ich oprogramowania. Firma gromadzi zatem dane na temat wyszukiwań i może przetwarzać je oraz monitorować z wysoką skutecznością. Na tym jednak nie koniec. Tak pozyskane dane w przyszłości mogą trafić w niepowołane ręce. Dziś narzędzie służy wyłącznie służbom i jest wykorzystywane m.in. do rozpoznawania złodziei, morderców czy osób wykorzystujących seksualnie nieletnich. Ale z rozmów przeprowadzonych przez Timesa z przedstawicielami policji oraz inwestorami Clearview wynika, że w przyszłości oprogramowanie może trafić na wolny rynek, żadna ze stron nie wyklucza takiego scenariusza. Upowszechnienie się systemów tego typu zbliży nas do futurystycznych dystopii, w których anonimowość po prostu nie istnieje. Zwłaszcza jeśli narzędzie trafi na wolny rynek, gdzie może zostać wykorzystane np. przez stalkerów do śledzenia ich ofiar.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj