W najnowszym odcinku Star Trek: Discovery uśmiercono Lorcę z lustrzanego uniwersum. Jason Isaacs udzielił wywiadów zagranicznym mediom, komentując wydarzenia. Twierdzi, że w ciągu całego sezonu były mniejsze i większe sugestie co do tego, że Lorca nie pochodzi z tego uniwersum. Począwszy od jego łamania dyrektyw Gwiezdnej Floty, rzeczy, które robi, by mieć Burnham na pokładzie, przez brak znajomości detali z przeszłości prawdziwego Lorki, który wychodzi w rozmowach z innymi oficerami, czy choćby w scenie, w której Michael ma zabić rebeliantów, a Lorca ją do tego motywuje. To było coś, co odcinało go od typowej mentalności oficera floty. A teraz wiemy, dlaczego to miało miejsce. Aktor dość enigmatycznie wypowiada się o tym, czy jego rola w serialu zostaje zakończona. Wyjawia, że jego Lorca przejął dowództwo na statku Buran, który potem wysadził. Według aktora zrobił to dlatego, że na Buran były jakieś dowody DNA, które mogły udowodnić, że to nie jest ten Lorca. Potwierdza, że pozostaje pytanie, co się stało z prawdziwym Lorcą. Odmawia komentarza na temat jego losu oraz na temat tego, czy w ogóle wie, co się z nim stało. Aktor jednak mógł przypadkiem sugerować, że coś jest na rzeczy.
- Przez sześć miesięcy zachowałem tę jedną wielką tajemnicę. Mam zamiar zachować też inne - mówi w wywiadzie dla EW.
Wyjaśnia, że błędem Lorki było złe odczytanie Michael Burnham. To jego zdaniem doprowadziło do jego zguby. Aktor zdradza, że znał prawdę o Lorce od samego początku, gdy zaangażowali go do serialu. Mieli rozpisany plan, który egzekwowali aż do samego finału.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj