Gdy tylko dowiedzieliśmy się, że rząd Beaty Szydło powrócił do prac nad ustawą o jednolitej cenie książki, w sieci zawrzało. Cały projekt od samego początku wzbudzał mnóstwo kontrowersji - niektórzy przekonują, że przełoży się on de facto na spadek czytelnictwa w naszym kraju. Teraz w wywiadzie dla portalu Aleja Komiksu głos w tej sprawie zabrał szef Wydawnictwa Komiksowego i księgarni internetowej gildia.pl, Wojciech Szot. Jego zdaniem na nowej ustawie najbardziej skorzystają księgarnie stacjonarne, które dopiero od niedawna zaczęły wprowadzać znaczne rabaty na wchodzące na rynek pozycje, do czego przyzwyczaiły nas już księgarnie internetowe. Niestety, nowa ustawa może niekoniecznie spodobać się fanom komiksów. Przypomnijmy, że do tej pory mogli oni nabyć je z 30-procentowym rabatem w sieci; dla przykładu - komiks z ceną okładkową 39,99 zł możemy zakupić w księgarniach internetowych za 28 zł. Zdaniem Szota sytuacja ulegnie jednak zmianie po wprowadzeniu jednolitej ceny książki:
Podejrzewam, że będziesz musiał wtedy zapłacić 39,99 zł – to nie jest tak, że wydawcy marzą o zmianie cen książek. W końcu od strony wydawnictwa nic się nie zmieni – nikt nie powiedział, że wprowadzenie stałej ceny książki zmieni rabaty w hurtowniach. Akurat dla wydawcy – o ile nie będzie jakiegoś masowego wypowiadania umów i renegocjowania rabatów – zmieni się najmniej. No oprócz tego, że kompletnie nie wiemy, jak zareagują czytelnicy i czytelniczki. Z moich szacunków wynika, że po pół roku sprzedaż nowych tytułów spadnie o jakieś 20-30 procent. Ale to raczej będzie skutkowało zwiększeniem (jeszcze) liczby wydawanych tytułów, tak by utrzymać łączny wolumen (czyli ilość egz. produkowanych przez wydawcę).
Zobacz także: Projekt o jednolitej cenie książki przyjęty w ministerstwie Szot dodaje jeszcze:
Mnie się to rozwiązanie jako człowiekowi z księgarni internetowej bardzo podoba, koniec z dumpingiem i równe szanse dla wszystkich. Ale już nie jestem taki pewien co do zmiany ceny książek. I też co innego ja jako czytelnik, który 30 procent dość dobrej pensji przeznacza na książki. Jest coś niezdrowego w takich próbach regulowania rynku, ale co mamy jako alternatywę? Sytuacja obecna jest skrajnie nieciekawa – nadprodukcja tytułów połączona z obniżaniem ich poziomu i zawyżaniem cen. Ktoś się na tym przejedzie, pytanie kto i kiedy. Nie ma dobrych rozwiązań, a wsparcie systemowe dla wydawców wciąż jest nieatrakcyjne.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj