Myślicie, że Disney jest najbogatszy w branży? Nic z tych rzeczy - właściciele innych wielkich studiów filmowych obracają jeszcze większymi pieniędzmi.
Od dobrych kilku dni w sieci pojawiają się coraz to nowsze informacje na temat braku porozumienia w kwestii dalszej współpracy pomiędzy firmami Disney, Marvel Studios i Sony. Wśród licznych dyskusji internetowych można spotkać głosy, że pierwsza z nich w swoich poczynaniach zachowuje się niczym komiksowy Galactus - po wchłonięciu 20th Century Fox rzekomo dąży do przejmowania bądź wpływania na innych gigantów branży. Problem polega na tym, że Disney nie jest w niej najbogatszy, nawet jeśli w 2018 roku miał największy udział w całym rynku.
Od dłuższego czasu w amerykańskim przemyśle filmowym ukuwało się pojęcie tzw. wielkich studiów filmowych; są to Universal Pictures, Paramount Pictures, Warner Bros. Pictures, Walt Disney Pictures i Columbia Pictures. Bardzo często zapominamy, że kontrolę nad każdą z nich sprawuje firma-matka, dla której powyższe studia są tylko jedną z wielu własności (warto dodać, że działają one na zasadzie podobnego modelu biznesowego, przejmując m.in. stacje telewizyjne, operatorów telefonii komórkowej, wytwórnie muzyczne, gazety czy producentów gier wideo). Będą to odpowiednio: Comcast, Viacom, AT&T, The Walt Disney Company i Sony - majątek niektórych z nich jest naprawdę kosmiczny i w każdej chwili może być wpompowany w środki danego studia. Co więcej, w przeszłości za wielkie studia filmowe uznawano również RKO Pictures, United Artists, Metro-Goldwyn-Mayer Pictures i 20th Century Fox; ostatnia z nich zniknęła z listy po przejęciu przez Disneya. Dodajmy jeszcze do tego wszystkiego tzw. małe-wielkie studia filmowe, pretendujące do dołączenia do tych największych. Tak będzie prezentował się więc majątek każdej z wymienionych wyżej firm-matek:
fot. Comcast/Philadephia Inquirer
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h