Przedstawiciele Scarlett Johansson wyjawili w rozmowie z The Wrap, że sama aktorka jest w szoku, jak Disney zareagował na pozew i jak została zaatakowana. Według The Hollywood Reporter branża filmowa również nie może uwierzyć, dlaczego największa korporacja zajmującą się rozrywką była w stanie popełnić takie PR-owe samobójstwo. To tworzy negatywną atmosferę wokół studia. Dziennikarze mówią, że wielu obserwatorów, z którymi rozmawiali, obwinia za to obecnego prezesa Boba Chapka. Nikt jednak nie ma pretensji do jego poprzednika, Boba Igera. Wszyscy są zgodni, że Iger nigdy nie dopuściłby, by taki konflikt stał się publiczny. Informator portalu twierdzi jednak, że to niesprawiedliwe, bo Bob Chapek nie odpowiadał za tę decyzję, Nie wiemy w takim razie, kto jest tutaj winny. A przypomnijmy, że według szacunków ekspertów Scarlett Johansson straciła 50 mln dolarów przez zmianę premiery na hybrydową. Tak w rozmowie z THR komentuje to były, wysoko postawiony pracownik Disneya, który chce zachować anonimowość.
- Ktoś tutaj zachowuje się jak amator, a Iger nie jest amatorem. To, co się wydarzyło, to dla mnie jakieś szaleństwo. Naprawdę sądzisz, że za panowania Boba Igera pozwoliliby komukolwiek z aktorów ich pozwać? 
Dodaje, że można było uniknąć całej konfrontacji i ją rozwiązać za zamkniętymi drzwiami. A tak jest ryzyko stworzenia precedensu, który wpłynie na branżę. THR tłumaczy, że cała sytuacja jest odbierana przez Hollywood jako wykazanie obojętności wobec aktorów ze strony Boba Chapka. Portal jednak potwierdza, że większym problemem jest wkurzenie Kevina Feige, szefa Marvel Studios, który jest wściekły za atak na jego superbohaterkę. Jason Blum, jeden z najbardziej wpływowych i odnoszących sukcesy producentów w Hollywood, twierdzi, że to tylko kwestia czasu, jak do Scarlett Johansson dołączą kolejni aktorzy z pozwami.
- To jest o wiele większa egzystencjalna walka, której przewodzi. To, co zrobiła, jest bardzo trudne i odważne. Tak naprawdę walczy o wszystkich aktorów.
Blum tłumaczy, że pomimo swoich sukcesów chce, aby platformy streamingowej dzieliły się sukcesem finansowym z aktorami, i o to walczy.  Sprawa może mieć drugie dno, bo pod koniec 2020 roku Disney zaczął się negatywnie wyróżniać w negocjacjach kontraktów z aktorami. Wielu sugeruje, że pandemiczna rzeczywistość zmotywowała ich do zmiany podejścia, co może skutkować mniej lukratywnymi umowami dla gwiazd.
- Disney jest najbardziej niedorzeczną firmą w kwestii kontraktów. Ich pierwsze oferty były g**no warte. Były tragiczne dla graczy z pierwszej ligi - powiedział wysoko postawiony agent w rozmowie z THR.
Portal przypomina, że WarnerMedia szybko zaczęło działać, by uniknąć tego typu sytuacji. Nakazali studiu Warner Bros. dogadać się z aktorami i rozwiązać kwestie finansowe związane z premierami hybrydowymi wszystkich filmów w 2021 roku. Dlatego w aspekcie Warner Bros. i ich tytułów nie ma mowy o żadnych problemach. Według wcześniejszych informacji wydali na to 200 mln dolarów. Informatorzy mówią, że w kwestii Disneya wiele ludzi chce iść do sądu, więc najwyraźniej to kwestia czasu, kiedy dotrą do nas takie informacje. Na tym wszystkim mogą zyskać platformy streamingowe. Tak uważa Blum.
- Platformy streamingowe liczą na to, że w ciągu 3-5 lat na rynku pozostanie 3-4 graczy dających treści do oglądania w domu. Będą oni tak mocni, że mogą obniżać koszty produkcji, gaży aktorów i innych szczebli realizacji filmu. Osobiście sądzę, że nie będą mogli tego zrobić, ale to jest coś, na co liczą.
Inny znany producent, który chce zachować anonimowość, twierdzi w rozmowie z THR, że platformy na tym zyskają i będą mogły dyktować warunki. Sądzi jednak, że będzie to bardzo złe dla branży. Jego zdaniem to będzie koniec długich, wielkich kontraktów i standardem stanie się robota na zlecenie. W tym aspekcie też jest rzecz, o którą walczy Scarlett Johansson, czyli procent z wpływów ze sprzedaży biletów do kin. Tego typu umowy mogą przestać obowiązywać. Producent twierdzi też, że czasem gaże mogą spadać. Chodzi o kwotę, którą dostaje się z góry. Przypomnijmy, że według Disneya Johansson dostała 20 mln dolarów. Dla niego nie jest ważne, czy film jest hitem, bo w takim wypadku presja zaczyna spadać.  Według THR wniosek z tego jest taki, że projekt musi być wystarczająco dobry, by zaoferowano nową umowę. Blum dodaje, że kulisy filmów z platform streamingowych  są problematyczne. Osobiście spodziewa się tony pozwów, czego efektem będzie dzielenie się zyskami z premier w platformach streamingowych. Jego zdaniem brak tego wpływa negatywnie na proces kreatywny.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj