Legenda mówiła, że nawet Asteri nie są w stanie przedrzeć się przez mgłę otaczającą wyspę Avallen. Lidia nie słyszała, aby kiedykolwiek tego próbowali. Być może dlatego Morven się tu zjawił – aby nie prowokować ich do sprawdzenia, czy legenda mówi prawdę. Istniała możliwość, że zostaliby powstrzymani przez starożytną moc otaczającą Avallen – a taką rzecz trudno by im było utrzymać w tajemnicy. Rigelus oparł kostkę stopy o kolano drugiej nogi. Lidia była świadkiem tego, jak Jasna Ręka Asteri, z tą samą nonszalancką miną, nakazywał egzekucje całych rodzin. – A ty, Einarze? Co masz do powiedzenia na temat swojego syna? – Zdradzieckie gówno – rzucił Polluks, klęczący obok Lidii. Jego skrzydło nadal władczo spoczywało na jej łydce. Jakby miał Łanię na własność. Jesienny Król zignorował Młota. Zignorował wszystkich, poza Rigelusem, kiedy odpowiedział spokojnie: – Ruhn od małego był nieznośny. Robiłem, co mogłem, żeby go okiełznać. Jestem prawie pewien, że swoimi machinacjami wciągnęła go w to jego własna siostra. Lidia starała się, aby jej palce nie drgnęły, choć miała ochotę zacisnąć je w pięść. Ustabilizowała bicie serca do leniwego, zwyczajnego rytmu, w którym uszy Wanów nie potrafiłyby wychwycić niczego podejrzanego. – Zatem jesteś gotów potępić jedno dziecko, aby ocalić drugie? – zapytał Rigelus z łagodnym uśmiechem. – Jakim jesteś ojcem, Einarze? – Bryce Quinlan i Ruhn Danaan nie mają już prawa nazywać się moimi dziećmi. Rigelus przekrzywił głowę. Krótkie, czarne włosy zalśniły w blasku kryształowej sali. – O ile wiem, przyjęła nazwisko Danaan. Czyżbyś unieważnił jej królewski status? Mięsień zadrgał w policzku Jesiennego Króla. – Muszę jeszcze wyznaczyć dla niej odpowiednią karę. Skrzydła Polluksa zaszeleściły, lecz anioł nie uniósł głowy, gdy warknął do Jesiennego Króla: – Jak dorwę tę twoją kurewską córkę, będziesz zadowolony, że się jej wyrzekłeś. Po dziesięciokroć zrobię jej to, co zrobiła Harpii. – Najpierw będziesz musiał ją znaleźć – odparł chłodno Jesienny Król. Lidia przypuszczała, że Einar Danaan należy do tych paru Fae na Midgardzie, którzy potrafią otwarcie kpić z anioła tak potężnego jak Malleus. Bursztynowe oczy Jesiennego Króla, tak podobne do oczu jego córki, przeniosły się na Asteri. – Czy wasi mistycy już wykryli, gdzie może być? – A nie chciałbyś wiedzieć, gdzie jest twój syn? – zapytał z kpiącym uśmiechem Octartis, Gwiazda Południa. – Wiem, gdzie jest Ruhn – odpowiedział Jesienny Król z kamienną twarzą. – Zasłużył sobie na to miejsce. – Spojrzał w kierunku klęczącej Lidii i zmierzył ją chłodnym wzrokiem. – Mam nadzieję, że wyciśniesz z niego wszystkie odpowiedzi. Lidia odwzajemniła jego spojrzenie z twarzą nieruchomą jak kamień, jak lód – twarzą śmierci. Wzrok Jesiennego Króla przesunął się na srebrną obrożę na jej szyi i nieznaczny, aprobujący uśmiech zadrgał na jego wargach. Jednak pytanie zadał Rigelusowi, tonem tak władczym, że mogła go jedynie podziwiać: – Gdzie jest Bryce? Rigelus westchnął, znudzony i poirytowany, co było śmiertelnie niebezpiecznym połączeniem. – Postanowiła opuścić Midgard. – Błąd, który wkrótce naprawimy – dodał Polaris. Rigelus rzucił pomniejszemu Asteri ostrzegawcze spojrzenie. Jesienny Król zapytał głosem o ton mniej butnym: – Bryce już nie ma w tym świecie? Morven czujnie zerknął na drugiego króla Fae. Według powszechnej wiedzy istniało tylko jedno miejsce na Midgardzie, umożliwiające przejście pomiędzy światami – Północna Szczelina w Nenie, otoczona murem, mającym zapobiegać przechodzeniu innych do tego świata. Jeżeli Bryce nie było na Midgardzie, musiała być na Hel. Lidii nigdy nie przyszło do głowy, że mur wokół Szczeliny ma również powstrzymywać Midgardczyków przed wyjściem. A przynajmniej większość Midgardczyków. Rigelus rzekł chłodno: – Ta wiedza nie może być udostępniona nikomu. – Twarda nuta, zaostrzająca jego słowa, sugerowała resztę zdania: pod karą śmierci. Lidia była świadkiem, jak inni Asteri zastanawiali się wówczas, jakim cudem Bryce Quinlan otworzyła portal do innego świata w ich własnym pałacu i prześlizgnęła się przez niego między palcami Jasnej Ręki. Ich niedowierzanie i wściekłość były małym pocieszeniem w lawinie wydarzeń, jaka potem nastąpiła. Ich obraz był ciągle żywy w pamięci Lidii. Dźwięk srebrnego dzwonka zza tronów Asteri uprzejmie przypomniał, że zbliża się następne spotkanie. – Ta rozmowa jeszcze się nie skończyła – powiedział ostrzegawczo Rigelus do dwóch królów Fae i pokazał kościstym palcem na podwójne drzwi, prowadzące do holu. – To, co dotychczas tu usłyszeliście, powinno was przekonać, że nie ma takiego miejsca na planecie, w którym moglibyście się schronić przed naszym gniewem. Królowie Fae skłonili się i wyszli bez słowa. Ciężar spojrzeń Asteri skupił się na Lidii. Zdawały się przepalać jej duszę. Wytrzymała je, tak jak wiele koszmarów w swoim życiu. – Wstań, Lidio – rzekł Rigelus z nutą bliską czułości. – Wstań, mój Młocie. – Lidia przełknęła gulę, palącą jak kwas, i podniosła się z kolan, a za nią Polluks. Białe skrzydło musnęło jej policzek; nieskazitelna biel i miękkość piór kontrastowały ze zgnilizną jego duszy. Znów zadźwięczał dzwonek, lecz Rigelus gestem powstrzymał mistrza ceremonii, stojącego w cieniu kolumn. Następna audiencja mogła poczekać. – Jak idą przesłuchania? – zapytał, rozsiadając się wygodniej na tronie, jakby rozmawiał o pogodzie. – Pracujemy nad tym – odpowiedziała Lidia, mając wrażenie, jakby usta nie należały do jej ciała. – Trzeba czasu, aby złamać Athalara i Danaana. – A Ogar z Piekieł? – zapytał Hesperus z okrutnym błyskiem w ciemnych oczach nimfy. – Ciągle go sonduję. – Lidia zadarła brodę i splotła ręce za plecami. – Ale jestem pewna, Wasze Wysokości, że wyciągnę z niego wszystko, co trzeba. – Tak, jak zwykle czynisz – przytaknął Rigelus, zerknąwszy na jej srebrną obrożę. – Liczymy na twoje wyrafinowane metody, Łaniu. Lidia skłoniła się w pas z imperialną maestrią. Obok niej Polluks zrobił to samo, elegancko składając skrzydła. Po prostu ideał żołnierza – bo na takiego przecież był hodowany. Młot odezwał się dopiero wtedy, gdy wkroczyli do długiego korytarza ciągnącego się za salą tronową. – Myślisz, że ta mała dziwka naprawdę uciekła na Hel? – Polluks wskazał głową za siebie, na nieprzeniknioną, milczącą kryształową Bramę w odległym końcu korytarza. Rzędy posągowych popiersi po obu jego stronach, przedstawiające Asteri w różnych formach, jakie przyjmowali przez wieki, zostały zrekonstruowane. Wstawiono nowe szyby w miejsce tych strzaskanych przez błyskawice Athalara. Podobnie w sali tronowej nie został żaden ślad tamtych wydarzeń. I żadna, najmniejsza plotka o nich nie wyszła poza kryształowe ściany pałacu. Jedynym dowodem, że coś tu zaszło, byli dwaj wartownicy z Gwardii Asteri, strzegący Bramy z obu stron. Biało-złote mundury lśniły szamerunkami w promieniach słońca, wpadających przez okna, a groty włóczni, trzymanych w urękawiczonych dłoniach, jarzyły się jak spadające gwiazdy. Przyłbice złotych hełmów mieli opuszczone i nie było widać ich twarzy. W sumie nic straconego, uznała. Z pewnością były wyprane z życia i z jakiejkolwiek indywidualności. Ta elita wysoko urodzonych aniołów była hodowana do służby i posłuszeństwa. I noszenia lśniących bielą skrzydeł. Tak jak u anioła u jej boku. Lidia równym, niespiesznym krokiem zmierzała ku windzie. – Nie zamierzam tracić czasu na wyjaśnianie tego. Ale nie wątpię, że pewnego dnia Bryce Quinlan tu powróci, obojętnie skąd. Za oknami roztaczał się widok na siedem wzgórz Wiecznego Miasta, skąpanych w słońcu. Większość z nich obsiadły domy z terakotowymi dachami. Góra o nagim wierzchołku – w sumie raczej wzgórze – leżała pomiędzy siedmioma niemal identycznymi wzniesieniami, na północ od granicy miasta. Na jej szczycie coś lśniło metalicznie jak promień. Czyżby to była świadoma prowokacja wobec Athalara? Tam, na górze Hermon, gdzie on i Archanielica Shahar po raz pierwszy wystąpili ze swoimi Upadłymi, gdzie odbyła się finalna bitwa rebelii, zgromadzono teraz oddziały nowych, hybrydowych mechów Asteri. Osadzony w lochach Athalar nie mógł ich widzieć, ale znając Rigelusa, można było przypuszczać, że miejsce stacjonowania nowych machin bez wątpienia miało być symboliczne. Wczoraj rano Lidia czytała raport na temat tego, co szykowali Asteri w ciągu ostatnich paru tygodni – pomimo wysiłków Ophionu, aby to zatrzymać. Pomimo jej wysiłków, aby to zatrzymać. Jednak szczegółowe sprawozdanie nie potrafiło oddać wrażenia, jakie robiły te mechy, lśniące w promieniach zachodzącego słońca. Ulice miasta roiły się od wojskowych transportów, które dostarczały roboty na wzgórze, wpełzając na górę jeden za drugim, z tabunami dziennikarzy depczącymi im po piętach i donoszącymi o najnowszych militarnych technikach. Żołądek zawsze się jej ściskał na widok tych mechów – i ścisnął się teraz, kiedy patrzyła na stalowo lśniące słońce.
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
  • 3
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj