Dzisiaj premierę ma Drelich. Prosto w splot - nowa powieść Jakuba Ćwieka. Tym razem popularny polski autor sięga po konwencję powieści sensacyjnej.  Bohaterem powieści jest Marek Drelich: zawodowy złodziej ceniony przez przestępczy półświatek. Gdy jednak wraca do domu, okazuje się rodzinnym, spokojnym człowiekiem. Niestety te dwa światy będą musiały się spotkać, a Drelich będzie walczył o to, co dla niego najważniejsze. Wydawnictwo Marginesy udostępniło fragment książki Drelich. Prosto w splot:

FRAGMENT

Tuż przed dwunastą otworzyła się brama i na teren posiadłości Wójcików wjechały trzy samochody marki BMW: dwa czarne SUV-y, a pomiędzy nimi lśniący metalicznie ametrynowy M8 gran coupe. Milena znała dobrze model, markę i nazwę koloru ukochanego samochodu męża. Nie miała natomiast pojęcia, jakimi konkretnie modelami były te dwa SUV-y. Kiedyś w ogóle mówiła na takie auta jeepy, tak jak na wszystkie sportowe buty zwykła mówić adidasy. W niedużych miastach, jak jej rodzinny pobliski Udaniów, z którego nie wyściubiła nosa przez całe lata dziewięćdziesiąte, tak się po prostu mówiło. Jeepem było każde terenowe auto, nieważne jakiej firmy. Dopiero Zygmunt, śmiejąc się z niej pewnego razu, że nazwała tak ubłoconego land rovera, koło którego zaparkowali, wyprowadził ją z błędu. Z SUV-ów wysiadło w sumie sześciu mężczyzn. Wszystkich znała. Jako pierwszy przejechał przez bramę Natan, najstarszy z całej grupy, żylasty typ średniego wzrostu z pociągłą twarzą, płaskim nosem z usuniętą chrząstką i wąsko rozstawionymi oczami. Mało się odzywał, nie pił kawy, tylko herbatę owocową. Za to lubił ich dzieci. Czasami bawił się z Bartusiem tak, że pozwalał mu naciskać swój miękki nos i wydawał przy tym dźwięki jak piszczałka. Za pasażerów miał Pumbę, rubasznego rudzielca o pucułowatych policzkach i z dołeczkiem w brodzie, który śmiał się jak samochodowy czujnik cofania, oraz Adasia, dwudziestoparolatka, który był kiedyś wicemistrzem świata w jakiejś sztuce walki, ale gangsterka kręciła go bardziej. Zanim trafił do Zygmunta i z jakiegoś powodu awansował do najbliższego grona, walczył w klatce na pipidówkowych galach i robił drobnicę jako szeregowy siepacz.
Źródło: Marginesy
Drugi samochód prowadził Litwa, kiedyś zwany Ruskim. Niewiele starszy od Zygmunta, przedwcześnie posiwiał i niemal białe teraz włosy zaczesywał do tyłu jak włoski mafiozo. Zdaniem Mileny jego nos przypominał dziób drapieżnego ptaka, zwłaszcza z profilu. Powiedziała o tym nawet kiedyś Zygmuntowi, sugerując ze śmiechem, że powinni mu zmienić ksywkę na jakiegoś orła, sępa czy coś, ale on spojrzał na nią tak, że od razu straciła ochotę na żarty. Wraz z Litwą przyjechali jeszcze Szary, burkliwy blady typek wygolony na rekruta i obwieszony tandetnymi ozdobami z białego złota, oraz wesoły, przystojny brodacz Stówka, który lata temu poznał ze sobą Wójcików na dyskotece. Milena była niemal pewna, że gdy ją wtedy zagadywał przy barze, robił to dla siebie. Przekierowanie jej zainteresowania na szefa nastąpiło dopiero jakoś w połowie wieczoru. Stówka gramolił się z auta dłużej niż reszta, bo – jak się okazało – miał kilka opakowań sushi w cienkich foliowych torebkach z japońskimi napisami. Cała szóstka zebrała się, rozmawiając swobodnie. Szary zapalił, Adaś mówił coś, gestykulując zawzięcie, Natan odwrócił się do reszty plecami, rozmawiał przez telefon. Milena patrzyła na nich z wysokości pierwszego piętra, przez okno sypialni, bezwiednie ssąc końcówkę kciuka. Rój much w jej głowie jazgotał niemiłosiernie, doprowadzając niemal do obłędu, a pośród wszystkich tych myśli ta jedna najważniejsza brzmiała: dlaczego on nie wysiada?!
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj