Roman Leski i Zofia Winiarska przebywali w areszcie pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Rosji. Konrad Wolski i Marcel Cichy odmówili współpracy z rządem i przypisano im długą listę paragrafów kodeksu karnego, w tym zabójstwo. Pułkownik Marek Bruker został aresztowany pod zarzutem pedofilii. Wszystkimi sprawami zajmował się specjalny zespół prokuratorów, którym – pod osobistym nadzorem nowo mianowanego wicepremiera i ministra spraw wewnętrznych Jerzego Kaziury oraz ministra sprawiedliwości Karola Maćkowiaka – kierował Walerian Farbiarz. W sprawie Romana śledztwo było stosunkowo proste. Dowody jego szpiegowskiej działalności znalezione w mieszkaniu Zofii nie pozostawiały żadnych wątpliwości. Podejrzani odmawiali jednak jakiejkolwiek współpracy i nie przyznali się do zarzucanych im czynów. W związku z tym przebywali w pojedynczych celach, bez kontaktu z najbliższymi. Współpracę z adwokatem utrudniano na tyle, na ile to było możliwe. Prokurator Farbiarz liczył, że po aresztowaniu Zofii Winiarskiej Leski zmięknie, tym bardziej że zaczął coraz bardziej podupadać na zdrowiu. Pobicie na ulicy w Atenach mocno odcisnęło się na jego kondycji psychicznej. Premier Bolecki regularnie interesował się stanem zdrowia aresztowanego. Nigdy nie powiedział tego wprost, ale prokurator Farbiarz potrafił czytać w myślach przełożonych i wiedział, że cierpienie Leskiego sprawiało mu satysfakcję. Zdecydowanie gorzej wyglądało dochodzenie w sprawie Konrada i Marcela. Obaj podejrzani przebywali w pojedynczych celach i podobnie jak Roman byli pozbawieni kontaktów ze światem zewnętrznym. Choć nie mogli się kontaktować także ze sobą, prokurator Farbiarz żywił głębokie przekonanie, że działają w porozumieniu. Byli twardzi i nie poddawali się. Ciągle zmieniali zeznania i wprowadzali nowe zaciemniające obraz wątki, które trzeba było nieustannie sprawdzać. Wyraźnie utrudniali śledztwo i grali na czas. Farbiarz nie mógł jednak rozgryźć dlaczego. Szczegółowe badanie domu w Wawrze wykazało, że Wolski i Cichy musieli mieć pomocników, ale nie udało się tego udowodnić. Badania kryminalistyczne potwierdziły, że na miejscu przestępstwa były trzy lub cztery osoby, do których nie można było jednak przypisać śladów. Panujący w pomieszczeniu bałagan był tak duży, że trudno było opisać scenę i umiejscowić na niej aktorów. Zeznania Wolskiego i Cichego w wielu punktach nie pokrywały się ze scenariuszem i wprowadzały jeszcze większy zamęt. Farbiarz nie miał wątpliwości, że nie było ich w środku w trakcie zajścia, choć uporczywie twierdzili, że byli sami, i całą winę brali na siebie. Irańczycy, którzy przeżyli strzelaninę, solidarnie milczeli i odmawiali jakiejkolwiek współpracy z władzami. Odporni na jakiekolwiek groźby, jakby kontynuowali swoją samobójczą misję. Prokurator Farbiarz wytypował z otoczenia Wolskiego i Cichego kilka osób, które mogły uczestniczyć w zdarzeniu, ale nikt się nie przyznał, nie było dowodów i do tego każdy miał solidne alibi. Farbiarz wiedział, że nie będzie łatwo ich zmanipulować, nastraszyć i zmusić do mówienia. Wszyscy potrafili radzić sobie w stresie, byli mistrzami w grach operacyjnych, robieniu uników, manipulacji. Prokurator swoje umiejętności cenił jednak wyżej. Dlatego minister Kaziura powołał tajny dziesięcioosobowy zespół złożony z doświadczonych i lojalnych oficerów CBA, ABW i policji, których zadaniem było rozpracowanie grupy, czyli byłych oficerów Wydziału Q i Sekcji. Zespół o kryptonimie „Orzeł” otrzymał nieograniczone środki, a dowodził nim świeżo awansowany pułkownik Hubert Kamiński. Prokurator Farbiarz liczył, że przy pomocy Kamińskiego znajdzie w końcu słaby punkt w grupie i wyłowi jakiegoś Judasza. Potrzebował jednak więcej czasu. Najbardziej martwiło go, że nikt z jego ludzi nie potrafił złamać systemu łączności SafeOne, w którym zakodowana była cała prawda o tym, co się zdarzyło. Mimo poszukiwań w całej Polsce i włączenia Interpolu nie udało się ustalić, co się stało z Maciejem Górskim. Nie pomogły nawet zaprzyjaźnione służby wywiadowcze. Wirus zniszczył cały zapis w systemie. Nie potwierdziły się internetowe insynuacje, że major Górski widziany był w Moskwie. Postępowanie w sprawie zabójstwa w Atenach Dimitriosa Calderóna i sklepikarza Makisa zostało szybko umorzone z powodu niewykrycia sprawców. Motyw był oczywisty. Polak zginął przypadkowo podczas narkotykowych porachunków między gangami, Farbiarz uznał więc, że nie musi wszczynać oddzielnego śledztwa, i sprawę zakończył. Inspektora Marka Rodziewicza uznano w postępowaniu dyscyplinarnym za winnego złamania prawa i jego sprawę również przekazano do prokuratora Farbiarza. Wkrótce został aresztowany za udzielenie pomocy Konradowi, Marcelowi i Leskiemu. Odmówił złożenia wyjaśnień i dołączył do pozostałych w Białołęce.
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj