Robert Ziębiński, dziennikarz i pisarz, tym razem napisał powieść w stylu klasycznych horrorów gore z bestiami w rolach głównych, a w tle z komunistyczną Polską.  Dzień wagarowicza ukaże się nakładem Rebisu już 16 czerwca. Przeczytajcie fragment tej książki:

FRAGMENT

Olga Winawiczowa znów spojrzała na królika w klatce. Rana, którą zadała zwierzakowi, powinna go zabić. Organizm zwierzęcia nie ma na tyle rozwiniętych zdolności regeneracyjnych, by zatamować tak rozległy upływ krwi. Zresztą przez ostatnie miesiące widziała niejednego królika, który padał od zadanych ran. Serum testowała na świniach, królikach, psach, a nawet krowach. Chciała mieć pewność, że to, co odkryła, nie jest przypadkiem i że nie ogranicza się tylko do królików. Już raz się cieszyła. Doskonale pamiętała ten dzień. Ze wszystkich zwierząt, jakie poddała tego dnia eksperymentom, nie zdechły dwa króliki. To była parka. Nazwała je Doris i Rock. Mimo że szczerze nie znosiła wszystkiego, co wiązało się z Ameryką, miłości do filmów z Doris Day i Rockiem Hudsonem wyprzeć się nie mogła. A więc Doris i Rock. Dwie puszyste kule. Ta para nie tylko nie wykrwawiła się na śmierć, ale stało się to, co planowała: rany się zasklepiły. Teoria o tym, że można przeprogramować komórki w komórki macierzyste i przyspieszyć proces regeneracji, przestała być teorią. Stawała się faktem. Olga patrzyła na zwierzątka, których ciałka nie nosiły żadnych śladów niedawnych obrażeń, i była z siebie dumna. To wtedy poszła wysłać telegram do Moskwy. Udało się. Plan, który ułożyli z generałem, przestawał być tylko mrzonką. Dlatego gdy wróciła do laboratorium, nie mogła uwierzyć w to, co ukazało się jej oczom. Białe futerko Doris całe było pokryte krwią. Królica obijała się o ściany klatki jak oszalała. Obok zaś leżało coś, co przypominało czerwoną szmatę do podłogi. Wciąż mokrą, mimo iż ktoś włożył sporo pracy w jej wykręcanie. To był Rock czy raczej to, co z niego zostało.
Niemal się załamała. Z jednej strony serum działało. Przyspieszało namnażanie komórek i pozwalało regenerować skórę w zaskakująco szybkim tempie. Ale drugą stroną medalu było... No właśnie. Drugą stroną medalu było truchło Rocka.
Źródło: Rebis
Coś poszło nie tak. Doris wciąż waliła ciałkiem o ściany klatki. Olga próbowała ulżyć jej w cierpieniu, ale nie potrafiła zbliżyć się do królicy. W końcu sięgnęła po szczypce, którymi udało jej się schwytać zwierzę. Trzymała Doris za kark, miażdżąc go powoli stalowym uchwytem. Kiedy kości chrupnęły, była pewna, że to koniec. Myliła się. Doris kilka sekund później wstała i znów zaczęła jak oszalała tłuc o pręty klatki. – Fascynujące – powiedziała do siebie Olga. A potem zaczęła się zastanawiać nad dawką i proporcjami serum, jakie wstrzyknęła zwierzakom. Musi precyzyjnie wyliczyć ilość potrzebną do prawidłowego działania serum, w innym wypadku jej pacjenci jeden po drugim wpadną w chory szał zabijania. Teraz nareszcie wiedziała, co wtedy poszło nie tak. Oba króliczki patrzyły na nią bystrymi oczkami. Oba były zdrowe i nie wykazywały żadnych oznak agresji. Tak wyglądał początek nowej Radzieckiej Rosji. Była z siebie dumna. A najbardziej z faktu, że do tej pory udało jej się ukryć przed wszystkimi, że serum poza regeneracją ma jeszcze jedną właściwość. Pozwalało organizmowi funkcjonować, póki ciało, w które je wstrzykiwano, nadawało się do życia.
Ale o tym opowie generałowi już sama.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj