2

Kuchnia w Roeshot House została odnowiona kilka lat temu. Meble odmalowano na jasnoszaro. Znalazło się też miejsce na lśniący podwójny piekarnik, w którym zakochały się Gabs i Elaine, kiedy ujrzały go po raz pierwszy. Wielki, drewniany, lekko chwiejący się stół nie został wymieniony i nadal na jego blacie widać ślad po długopisie Jakoba, który próbował za jego pomocą wyryć literę J, ale Elaine to dostrzegła i wściekła się nie na żarty. Teraz siedzi przy nim Poppy z kolorowanką i kolekcją pisaków. Mój mózg na chwilę się zawiesza, kiedy próbuję zanotować zmiany, jakie zaszły w jej wyglądzie od ubiegłych świąt. Tak bardzo schudła, że jej głowa wydaje się nienaturalnie duża w stosunku do ciała. Wiem od Ivy, że prawie od roku cierpi na jakąś wirusową przypadłość, ale myślałam, że bardziej przypomina to złośliwe przeziębienie niż wyniszczającą chorobę. Ma osiem lat, a wygląda, jak kilkuletnie dziecko. Poppy uśmiecha się do mnie, pokazując nienaturalnie duże jedynki. – Hej, Pops! – wołam. – Jak leci? – Okej. – Dzisiaj bolą ją mięśnie, więc nie ma ochoty na tulenie – informuje mnie Ivy. – Musisz się zadowolić piątką. Podchodzę bliżej i podaję Poppy dłoń do klepnięcia. Jej nadgarstki wyglądają tak, jakby miały się za chwilę złamać. – A to jest Tatum – dodaje Ivy. Dorośli się odsuwają i widzę Tatum stojącą obok czajnika. Dziewczyna zdejmuje celofanowe opakowanie z pudełka z herbatą. Ma brązowe włosy z różowymi końcówkami, ale nie tylko one ją wyróżniają. Ma gładką skórę, pomalowane na czerwono usta, idealne brwi i o wiele zgrabniejszą figurę niż Ivy czy ja. Bardzo mi się podoba jej przyduży srebrzysty sweter, ale wiem, że na mnie nie wyglądałby tak dobrze. Jestem za niska. – Dzięki, że mnie przygarnęliście – oznajmia z entuzjazmem Tatum. Nie wydaje się skrępowana faktem, że przebywa w gronie nieznajomych. Kiwam głową. – Hej. – Mam nadzieję, że nie usłyszała w moim głosie obojętności. Jeśli jest od nas o rok starsza, to pewnie ma mnóstwo własnych zajęć? Niestety nie sprawia wrażenia cichej i pracowitej osoby, która zaszyje się w kącie i skupi na pisaniu esejów, podczas gdy Amigos będą urzędować na strychu. Założę się, że się do nas przyłączy. Ivy wprowadza mnie w sytuację: – Tatum mieszka niedaleko nas, ale chodzimy do różnych szkół. Chyba byłyśmy razem w zerówce? Dziewczyna kiwa głową. – Tak, ale zupełnie cię nie pamiętam. – Słyszę w jej tonie lekceważenie. Na drugim końcu pokoju ciotka Gabs wyjaśnia, że babcia Tatum miała groźny upadek i mama dziewczyny musiała się nią zająć, ponieważ tata pracuje za granicą, a brat ciągle podróżuje. Po chwili mówi głośno: – No dobrze, kochani. Kto pije kawę, a kto herbatę? – Zrobię Poppy shake’a. – Ivy zrywa się po szklankę. – Shake’a? – dziwi się Jakob, po czym podnosi z blatu brokatową słomkę leżącą obok wysokiej szklanki i żółtej puszki z wzorem ćwiczących ludzików. – To ja poproszę bananowego. – Nie dostaniesz, to proteinowy napój na wzmocnienie mięśni Poppy – rzuca Ivy, po czym bierze słomkę i filuternie wbija mu ją w brzuch. – A jak twój sześciopak? – Hej! – woła Jakob. – Zaraz pokroję tort. Tatum umieszcza herbatę w kubkach. – Przynajmniej na coś się przydam – mówi, a ja rozglądam się za jakimś zajęciem dla siebie, bo nagle zaczynam się czuć jak piąte koło u wozu. Ivy wpycha mi do rąk papierowe serwetki. – Masz, rozłóż je. Serwetki mają wzór renifera i fikuśnie postrzępione brzegi, w stylu ciotki Gabs. U nas w domu korzystamy przede wszystkim z ręczników papierowych. Siadam przy stole obok Poppy i składamy serwetki w różne kształty. Robimy z nich wiatrak, koślawe serduszko i próbujemy wykonać kwiatek. Następnie kolorujemy je, a Poppy instruuje mnie, jakich kolorów mam użyć. – Ale cię zaszczyt kopnął – stwierdza Ivy, stawiając shake’a przed dziewczynką. – Mnie nie pozwala dotykać tych flamastrów. Tatum przynosi kubki i powoli wszyscy siadają do stołu. Steve zajmuje miejsce obok mamy, a ja czuję, że muszę odwrócić wzrok. Kiedyś to było miejsce taty. Ciotka Gabs oznajmia: – Clive z Pinhurst Properties przyjedzie sprawdzić ogrzewanie najszybciej, jak to możliwe. Kazał was przeprosić. – Powinniśmy domagać się zwrotu pieniędzy, a przynajmniej rabatu – stwierdza mama. – Jakob, idź po sweter – mówi Elaine. – Od samego patrzenia na ciebie robi mi się zimno. – Wzdryga się i wtula w swój brązowy polar. Istnieją dowody w postaci zdjęć na to, że Elaine była kiedyś szczupła i modnie ubrana, ale nadal trudno mi w to uwierzyć. – Dobrze, za chwilę – odpowiada Jakob, wkładając do ust spory kawałek tortu. Marc masuje kolano. – Gdzie jest paracetamol, Elaine? – Nie mam pojęcia. Mam nadzieję, że nie myślałeś, że ja go spakuję. – Marc biega maratony – mama wyjaśnia Steve’owi. – Teraz nie mogę – odpowiada Marc z grymasem na twarzy. – Kilka miesięcy temu miałem wypadek i uszkodziłem kolano. – Spadł z bieżni na siłowni – dodaje Elaine, kręcąc głową. – Poważnie. Nasz stłumiony chichot przeradza się w głośny śmiech, a Marc udaje urażonego. – Dobrze, już dobrze – przerywa nam. – Ja też trochę biegam – odzywa się Steve. – Przeważnie pięciokilometrówki. Cisza. Zabił rozmowę. Mężczyzna lekko się czerwieni i poprawia okulary. – Byłam niedawno na pierwszej lekcji spinningu – oznajmia mama. – Ktoś jeszcze tego próbował?
Strony:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj