Starlink nie był projektowany jako usługa, która ma na dobre uniezależnić nas od naziemnych dostawców internetu. Platforma powstała głównie z myślą o tych użytkownikach, którzy na co dzień mają problem z dostępem do sieci z jakiegokolwiek źródła i są skorzy zapłacić krocie, aby łączyć się z internetem za pośrednictwem satelitów. I choć testy usługi ruszyły pełną parą, a pierwsze zestawy startowe dotarły do klientów, Starlink jest nadal na etapie wczesnego rozwoju. Przy obecnym zagęszczeniu satelitów firma gwarantuje przepustowość od 50 to 150 Mb/s. Starlink sprawdzi się zatem w roli narzędzia do sprawdzenia poczty bądź przeglądana serwisów newsowych, ale bardziej wymagające zadania jak przesyłanie dużych plików, będą dla niego dużym wyzwaniem. Elon Musk doskonale zdaje sobie sprawę z niedoskonałości sieci w obecnej odsłonie, ale obiecuje, że ta jeszcze w tym roku doczeka się poważnej rewizji. W 2021 roku maksymalna przepustowość Starlinka ma wzrosnąć dwukrotnie do poziomu 300 Mb/s. A na tym jednak nie koniec, gdyż poprawie ulegną także inne parametry połączenia. Według Muska abonenci Starlinka mogą spodziewać się redukcji opóźnienia sygnału. Dziś satelity korporacji przesyłają informacje z opóźnieniem dochodzącym do 40 ms, a to docelowo ma nie przekraczać 20 ms. Takie usprawnienie w parze z podwojeniem maksymalnej przepustowości może zauważalnie wpłynąć na komfort korzystania z satelitarnego internetu. O ile ktoś będzie gotów wydać blisko 2300 zł na odbiornik Starlinka oraz opłacać abonament miesięczny w wysokości 449 zł.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj