PRÓBA SIŁ

Proszę pani, czy tu mieszka Gustlik!? – Pani Durowiczowa spojrzała znad grządki. Przy furtce jej posesji stała grupka chłopców. – Zadzwońcie obok. – Wskazała im właściwy przycisk. – Proszę pana, czy to prawda, że pan jest prawdziwym Gustlikiem? – zawołały dzieci, kiedy na progu domu pojawił się Franciszek. W odpowiedzi chłopcy usłyszeli tubalne: – Prawda, synkowie, to jest najprawdziwsza prawda. – Ale Gustlik inaczej wygląda – wypalił najmłodszy, a chłopcy zaczęli między sobą szeptać. Po chwili jeden z nich podszedł do Franciszka. – Jeśli jesteś prawdziwy Gustlik, to musisz nam pokazać, jak się zgina gwoździe. – Pan Franciszek posłusznie poszedł do domu. Po chwili wrócił z wielkim gwoździem w dłoni. Bez problemu nie tylko go zgiął, ale jeszcze obwinął wokół palca. Chłopcy pootwierali ze zdziwienia buzie. Byli pod tak wielkim wrażeniem, że natychmiast wybiegli z ogrodu Franciszka. Za zakrętem słychać było jeszcze wołanie: – Szok! To prawdziwy Gustlik był! Najprawdziwszy! Chłopcy nie wiedzieli, że gwóźdź, który tak łatwo zginał się w dłoniach Franciszka, w rzeczywistości był filmowym rekwizytem.

JAK LEW W KLATCE

No chyba cię pogrzało!  – usłyszał Piotr. Szef mu niedowierzał. Tyle lat czekali na Gustlika, a teraz kiedy przestali wierzyć… Sytuacja wymykała się spod kontroli. – Ale serio, szefie, wuja jedzie. Dzisiaj wieczora ma być u mnie w chacie – przekonywał Piotr prezesa. – Kurde, ale przecie kabaret RAK tyż jedzie! Jak my ich wszystkich w scenariuszu pomieścimy? – Dobra, to ja wujowi powiem, żeby nie przyjeżdżał. – Piotr miał już dość. – Co ty, chłopie, godosz? Prędzej kabaret RAK odwołam, a Gustlik ma być! – zakończył prezes dyskusję. – Wujku, plan jest taki. Poprosimy wujka do pokoju, tam wujek poczeka. Jak już wszystkie oficjałki się zakończą, puścimy muzykę z filmu Czterej pancerni i pies i wtedy uroczyście wprowadzimy wuja na scenę. Ale Franciszkowi wyraźnie było to nie w smak. – Co ty sobie, Pietrek, myślisz, że ja będę na scenę lazł jak jaki lew w klatce? Co to, to nie! Jo po cichu od tyła wejda. Coś tam sobie golonka podziubia, może z jedno piwo łyknę, rozdam parę autografów i bydzie – powiedział Franciszek, ale to z kolei Piotrowi się nie spodobało. – Wuja, my tu na ciebie dziesięć lot czekomy. Ty musisz z honorami na scenę wleźć! – Ni, ty, synku, mi tu cyrku nie rób. Ja sobie spokojnie od tyła wleza i już! – zagrzmiał Franciszek, a Piotr ustąpił. Po oficjalnych wystąpieniach przygaszono światła. Rozgadana publiczność czekała na swój ulubiony kabaret. Nagle sala zamarła. Od ostatnich rzędów powoli szedł on. Ten, na którego tak długo tu wszyscy czekali. Stu pięćdziesięciu chłopa zerwało się z miejsc. – Gustlik, Gustlik!  – skandowali wszyscy. Kiedy Franciszek sięgnął po mikrofon, ucichli. – Jo bym chciał was bardzo serdecznie przeprosić. No bo wicie, wy wszyscy czekaliście na Gustlika, a tu jego dziadek przyjechoł.

SIEKIERA W PIASKOWNICY

Na brzegu piaskownicy siedzi Franio, z tyłu na trawie wylegują się Pyrkosz z moją żoną i teściową. Obok biega za piłką Włodek Press z synkiem. – Tak spędzała wolny czas ekipa, która pracowała w Spale przy serialu Czterej pancerni i pies. Kierownik produkcji Zbigniew Stanek zapamiętał jeszcze jedną szczególną scenę. – W tym sielankowym obrazku nagle pojawiła się groza. Jezu, jaki to był krzyk! Od tyłu z wielką siekierą ruszył na Frania mój własny pierworodny syn. W życiu go tak wściekłego nie widziałem. – Sytuacja chwilowo wymknęła się spod kontroli. Byłaby niebezpieczna, gdyby nie to, że syn Stanka miał wtedy półtora roku. – Ledwo chodził, ale wielką siekierę niósł – mówi Stanek. – I chciał nią przyłożyć Frankowi. Czym Franciszek podpadł maluchowi? Nie wiadomo.

STACH JAPYCZ I JEGO RANCZO

Co ty czytasz? Znowu Trylogię? – pyta Stacha Japycza jego filmowa żona. Ten odpowiada: – Wiesz, w moim wieku, kiedy kończę ostatnią kartkę, to już niezbyt dobrze pamiętam, co było na początku. – My z żoną myślimy podobnie – mówi Daniel Olbrychski. – Przy każdej powtórce serialu Ranczo, z którego powyższy cytat pochodzi, odkrywamy nowe wspaniałości znakomicie napisanego scenariusza, reżyserii czy maestrii świetnie odegranych ról. To jest jedna z lepszych opowieści o Polsce. Porównałbym ją do Wesela Stanisława Wyspiańskiego, razem z moją żoną oddychamy z ulgą, kiedy kończy się nadawanie sto trzydziestego odcinka, bo wiemy że następnego dnia będzie powtórka pierwszego. Trzeba tylko sprawdzić, na którym kanale. Zdaniem Olbrychskiego jedną z najpiękniejszych ról w tym serialu odgrywa Franciszek. – On gra, prawie nic nie grając. Zawsze z żoną czekamy, jak Franio chrząknie, jak zmruży oko, w jaki sposób mlaśnie czy mruknie. On jest w roli Japycza nadzwyczajny. Ale nadzwyczajne było także ich obu pożegnanie. Olbrychski wiedział, że i tego dnia będzie śledził losy Japycza w serialu. Zatem na pogrzebie Franciszka pożegnał kolegę słowami: – Franiu, do zobaczenia. Widzimy się wieczorem.
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj