Rian Johnson jest wypytywany przez zagraniczne media o poszczególne aspekty filmu Star Wars: The Last Jedi. Tym razem zadano mu pytanie o czasem skrajne i burzliwe reakcje wielbicieli, które można spotkać w sieci. Oto jego odpowiedź:
- To trochę łagodzi krytykę, że od zawsze byłem fanem Gwiezdnych Wojen i większość mojego życia spędziłem po drugiej stronie barykady w fandomie. Z własnego doświadczenia wiem, że fani przede wszystkim podchodzą do tematu bardzo emocjonalnie, bo im bardzo na tym zależy. Czasami bardzo brutalnie wylewają to na mnie na Twitterze. Przez to, że im zależy na tym, to tym bardziej boli, gdy nie dostają tego, czego oczekują od tego, co kochają. Każdy fan ma listę rzeczy, które muszą być w filmie z serii Gwiezdne Wojny, i czego tam nie powinno być. Bardzo niewielka liczba fanów na świecie ma identyczne listy. Wiem, że w takim samym stopniu oryginalne filmy były bardzo osobiste dla Lucasa. Nigdy nie tworzył Gwiezdnych Wojen, zastanawiając się nad tym, co fani chcą obejrzeć. Wiedziałem, że jeśli będę pisać scenariusz, zastanawiając się nad tym, czego fani by chcieli, to nie sprawdzi się, ponieważ ludzie dalej by na mnie krzyczeli: "Pie*** się, zniszczyłeś Gwiezdne Wojny" i zrobiłbym po prostu zły film. A tego nikt nie chce. Jakieś 80-90% reakcji, jakie widziałem na Twitterze, była bardzo miła. Dostałem sporo radości i miłości od fanów. Kiedy rozmawiam o negatywnych rzeczach, one nie kształtują pełnego obrazu fanów Gwiezdnych Wojen.
Przypomnijmy, że w USA i na świecie film zebrał 450 mln dolarów. W Polsce film osiągnął fenomenalny wynik 791 tysięcy widzów.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj