- Zmieniamy wizerunek aktora, by wyglądał jak inna postać, ale robimy to przy pomocy technologii cyfrowej - tłumaczy.Musieli zachować równowagę pomiędzy komputerową postacią, która ma wyglądać prawdziwe, a tym, że ma przypominać Petera Cushinga. Musieli ciągle pracować nad detalami, by wszystko grało na ekranie. Na przykład część IV, w której występował Cushing, miała inne oświetlenie, więc trzeba było dopasować je tak, by był on identycznie oświetlony na Gwieździe Śmierci, jak w tamtym filmie.
- Oświetlenie go w taki sam sposób, jak w Nowej nadziei poprawiało podobieństwo do prawdziwego Tarkina, ale pogorszyło poczucie tego, że oglądamy prawdziwą postać, bo był inaczej oświetlony niż pozostali aktorzy w danej scenie.Knoll tłumaczy, że musieli zwracać uwagę na wszelkie niuanse kreacji Petera Cushinga, by je dokładnie odtworzyć. Polegało to na odtworzeniu subtelnych tików i innych detali. Ekspert od efektów specjalnych twierdzi, że zanim podeszli do tych szczegółów, ich efekt wyglądał jak krewny Petera Cushinga, ale w żadnym momencie go nie przypominał. Kluczową zasadą animatorów był realizm. Ten efekt specjalny miał wyglądać prawdziwe i było to ważniejsze, niż 100% podobieństwo do prawdziwego Cushinga. John Knoll wyjawił, że jeśli nie stworzyliby dobrego efektu specjalnego, mieli zapasowy plan związany ze zmniejszeniem roli Tarkina:
- Rozmawialiśmy o udziale Tarkina w rozmowach poprzez hologram albo poprzez przekazywanie słów przez inne postacie.Efekt końcowy wywołał niemałe kontrowersje. Jedni zachwycają się lub zaskakują, gdy nie rozpoznali, że to efekt komputerowy, inni krytykują nazywając to brakiem szacunku dla zmarłego. John Knoll nie sądzi, że ich praca doprowadzi do otwarcia możliwości wskrzeszania aktorów efektami komputerowymi. Tłumaczy, że tutaj zrobili to z bardzo ważnych powodów fabularnych, gdyż ta postać jest kluczowa dla opowiadanej historii.
- Taki efekt wymaga ogromnego nakładu ludzi i jest bardzo drogi. Nie wyobrażam sobie, by coś takiego mogło być robione w każdym filmie w sposób zwyczajny - wyjaśnia.Zapowiada, że nie mają zamiaru ciągle dokonywać cyfrowego odtwarzania aktorów. To zostało zrobione tylko tutaj, bo tu miało to sens. To samo mówią o stworzeniu komputerowej twarzy księżniczki Lei. Animatorzy oparli się na fragmentach części IV. Kiri Hart z Lucasfilmu uważa,że to również było najlepsze wykorzystanie tego efektu specjalnego, by powiększyć emocjonalne wrażenie dla widzów. Knoll wspomina też, jak udało się wprowadzić do filmu postaci dowódców eskadr myśliwców z części IV. Okazało się, że użyli niewykorzystane wcześniej fragmenty z części IV, które znaleźli w archiwach Lucasfilmu. Wycięli z nich samych aktorów i wkleili ich do generowanych komputerowo kokpitów myśliwców z Rogue One: A Star Wars Story.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj