Bird, twórca m.in. "Iniemamocnych" czy "Ratatuja" wyjawił na Twitterze, że na pewno nie będzie reżyserem filmu "Star Wars: Episode VII". Podkreśla jednak, że jego kolejnym projektem na pewno będzie film science fiction . Spekuluje się, że chodzi o tajemniczy projekt "1952".
Reżyser jako fan Gwiezdnej Sagi chwali Michaela Arndta ("Toy Story 3"), mówiąc, że jest świetnym scenarzystą i ogłasza, że na pewno będzie pierwszy w kolejce na premierę.
Jest to kolejny reżyser, który zdementował swoją kandydaturę. Poprzednio zrobili to Jon Favreau, J.J. Abrams, Zack Snyder czy Steven Spielberg. Jednakże większość kandydatów ma ze sobą jedną wspólną cechę - są oni fanami "Gwiezdnych Wojen" i najwyraźniej Disney szuka prawdopodobnego reżysera wśród takich filmowców. Nieoficjalnie mówi się, że wciąż najpewniejszym kandydatem jest Matthew Vaughn, reżyser "X-Men: Pierwsza klasa", który niedawno zrezygnował z sequela. Vaughn nie raz w wywiadach podkreślał swoje prywatne zamiłowanie do "Gwiezdnych Wojen".
Wczoraj natomiast Colin Trevorrow, reżyser filmów niezależnych wyjawił, że również jest kandydatem. Jednocześnie obiecał fanom, że jeśli dostanie tę posadę, zrobi wszystko, aby film był dobry. Trevorrow również wielokrotnie podkreślał fanatyczne oddanie uniwersum "Gwiezdnych Wojen".
Autor: Adam Siennica