Debiutancka powieść Eriki Johansen, określana mianem "Gry o tron" dla kobiet, skazana jest na sukces. Historia fantasy "Królowa Tearlingu", najpierw trafi do księgarń, a za jakiś czas ma zawojować srebrne ekrany, głównie za sprawą wcielającej się w główną bohaterkę Emmy Watson, znanej z serii filmów o Harrym Potterze.
Źródło: Galeria Książki
W Polsce na półki trafi 4 lutego. Zanim to się jednak stanie, możecie zapoznać się z przedpremierowym fragmencie powieści. Oto on:

Rozdział 1 Dziesiąty koń

Królowa Glynn – Kelsea Raleigh Glynn, siódma królowa Tearlingu. Znana także jako Naznaczona Królowa. Wychowana przez Carlin i Bartholemew (Barty’ego Dobrego) Glynnów. Matka: królowa Elyssa Raleigh. Ojciec: nieznany. Patrz: rozważania w załączniku XI. Wczesna historia Tearlingu opowiedziana przez Merwiniana

Kelsea Glynn siedziała w bezruchu i przyglądała się zbrojnym zbliżającym się do jej domu. Jechali w wojskowym szyku, z obstawą po bokach, wszyscy odziani w szare stroje Straży Królewskiej Tearlingu. Powiewające płaszcze jeźdźców odsłaniały kosztowny oręż: miecze i sztylety, wszystkie z mortmesneńskiej stali. Jeden z żołnierzy miał nawet buławę – Kelsea widziała jej kolczastą głowicę wystającą nad siodło. Posępne miny, z jakimi kierowali konie w stronę chaty, świadczyły dobitnie, że nie chcieli tam być. W płaszczu i z kapturem na głowie Kelsea siedziała na gałęzi drzewa jakieś trzydzieści stóp od drzwi domu. Była ubrana na ciemnozielono, od kaptura po buty. Na jej szyi, na łańcuszku z czystego srebra, wisiał szafir. Klejnot miał irytujący zwyczaj wyskakiwania spod koszuli Kelsea wkrótce po tym, jak go pod nią chowała – co akurat pasowało do sytuacji, bo tego dnia właśnie szafir był przyczyną jej kłopotów. Dziewięciu ludzi, dziesięć koni. Żołnierze dotarli do zagrabionego skrawka ziemi przed chatą i zsiedli z koni. Kiedy zdjęli kaptury, Kelsea dostrzegła, że są znacznie od niej starsi. Byli to trzydziesto-, czterdziestoletni mężczyźni o ogorzałych twarzach naznaczonych trudami walki. Wojownik z buławą powiedział coś cicho, po czym wszyscy odruchowo położyli dłonie na rękojeściach mieczy. – Miejmy to szybko za sobą. Człowiek, który się odezwał – wysoki, szczupły mężczyzna, dowódca, sądząc po stanowczym tonie – wyszedł naprzód i trzykrotnie zastukał do drzwi. Otworzyły się natychmiast, zupełnie jakby Barty cały czas przy nich czekał. Nawet ze swojego punktu obserwacyjnego Kelsea widziała zmarszczki na okrągłej twarzy Barty’ego i jego czerwone, zapuchnięte oczy. Rano wysłał ją do lasu, nie chcąc, by widziała jego rozpacz. Protestowała, Barty jednak nie chciał słuchać jej sprzeciwów i w końcu po prostu wypchnął ją za drzwi, mówiąc: „Idź pożegnać się z lasem, dziewczyno. Minie pewnie wiele czasu, zanim pozwolą ci po nim pospacerować”. Kelsea poszła więc i spędziła cały ranek na spacerowaniu po lesie, przechodząc przez pnie powalonych drzew i co jakiś czas przystając, by wsłuchać się w spokój lasu, w tę idealną ciszę, tak sprzeczną z ogromem życia, które w nim tętniło. Z nudów schwytała nawet królika, po czym go wypuściła; Barty i Carlin nie potrzebowali mięsa, a zabijanie nie sprawiało jej przyjemności. Gdy Kelsea patrzyła, jak królik ucieka długimi susami i znika w lesie, w którym spędziła tyle lat dzieciństwa, po raz kolejny spróbowała wypowiedzieć to słowo, choć więzło jej w gardle: królowa. Złowieszcze słowo, przepowiadające ponurą przyszłość. – Witaj, Barty – zaczął dowódca oddziału. – Kawał czasu. Gospodarz odburknął coś niezrozumiale. – Przyjechaliśmy po dziewczynę. Barty kiwnął głową, włożył dwa palce do ust i zagwizdał wysoko i przenikliwie. Kelsea bezszelestnie zeskoczyła z drzewa i wyszła spod osłony lasu, a serce dudniło jej w piersi. Wiedziała, jak za pomocą sztyletu obronić się przed pojedynczym napastnikiem – Barty o to zadbał. Lecz uzbrojony po zęby oddział onieśmielał ją. Czuła na sobie taksujący wzrok wszystkich tych ludzi. W ogóle nie wyglądała jak królowa i miała tego świadomość. Dowódca – mężczyzna o surowej twarzy z blizną wzdłuż podbródka – nisko się przed nią ukłonił. – Wasza Wysokość, jestem Carroll, kapitan straży świętej pamięci królowej. Minęła chwila, nim pozostali także się ukłonili. Strażnik z buławą pochylił głowę najwyżej o cal, niemal niezauważalnie. – Musimy zobaczyć znamię – mruknął jeden z żołnierzy, którego twarz była niemal całkowicie ukryta pod rudą brodą. – I klejnot. – Sądzisz, że oszukałbym królestwo, człowieku? – spytał Barty chrapliwym głosem. – W ogóle nie jest podobna do matki – ostro odparł rudobrody. Kelsea zarumieniła się. Zdaniem Carlin królowa Elyssa była klasyczną tearlińską pięknością, wysoką i gibką blondynką. Kelsea również była wysoka, lecz włosy miała ciemne, a jej twarz – delikatnie rzecz ujmując – można było określić jako zwyczajną. Nie była także kobietą posągową w żadnym tego słowa znaczeniu. Mnóstwo ćwiczyła, ale miała też solidny apetyt. – Ma oczy Raleighów – zauważył któryś ze strażników. – Wolałbym zobaczyć klejnot i znamię – odparł dowódca, a rudowłosy kiwnął potakująco głową. – Pokaż im, Kel. Kelsea wyjęła spod koszuli szafirowy wisior i uniosła go pod światło. Miała ten naszyjnik, od kiedy sięgała pamięcią, teraz jednak nie pragnęła niczego bardziej, niż zerwać go i oddać. Lecz Barty i Carlin już jej wyjaśnili, że na to nie pozwolą. Była następczynią tronu i właśnie nadeszły jej dziewiętnaste urodziny – dokładnie w takim wieku monarchowie Tearlingu obejmowali rządy od czasów Jonathana Teara. Straż Królewska zawiezie ją do twierdzy, nawet jeśli będzie wierzgała i krzyczała, a potem zostanie uwięziona na tronie i będzie na nim siedziała obwieszona aksamitami i jedwabiami, dopóki jakiś zamachowiec nie odbierze jej życia. Dowódca skinął głową na widok klejnotu, Kelsea zaś podwinęła lewy rękaw płaszcza i pokazała przedramię, na którym nabrzmiała blizna w kształcie ostrza noża biegła od nadgarstka aż po biceps. Kilku mężczyzn burknęło coś na ten widok i po raz pierwszy od przyjazdu rozluźniło spoczywające na broni dłonie. – No dobrze – opryskliwie rzucił Carroll. – A teraz jedziemy. – Chwileczkę. – Carlin stanęła w drzwiach, delikatnie odsuwając Barty’ego na bok. Zrobiła to nadgarstkami, nie palcami – widocznie artretyzm bardzo jej tego dnia doskwierał. Jej wygląd jak zawsze był nieskazitelny, białe włosy miała schludnie upięte nad karkiem. Kelsea była zaskoczona, widząc, że oczy Carlin także są nieco zaczerwienione. Kobieta nie była skora do łez – rzadko okazywała jakiekolwiek emocje. Kilku strażników wyprostowało się na jej widok. Niektórzy nawet się cofnęli, w tym człowiek z buławą. Kelsea zawsze sądziła, że Carlin wygląda, jakby pochodziła z rodziny królewskiej, zdziwiła się jednak, gdy wszyscy ci uzbrojeni w miecze mężczyźni wystraszyli się jednej staruszki. Dzięki Bogu nie jestem jedyna. – Udowodnijcie, że jesteście tymi, za kogo się podajecie! – zażądała Carlin. – Skąd mamy pewność, że przybyliście z twierdzy? – Kto inny wiedziałby, gdzie ją dziś znaleźć? – spytał Carroll. – Skrytobójcy. Kilku żołnierzy nieprzyjemnie zachichotało. Ale ten z buławą wyszedł naprzód, szukając czegoś w płaszczu. Carlin wpatrywała się w niego przez chwilę. – Znam cię. – Przywiozłem wytyczne królowej – powiedział i wyjął grubą kopertę, pożółkłą z biegiem lat. – Na wypadek gdybyś zapomniała. – Wątpię, czy ktokolwiek potrafiłby cię zapomnieć, Lazarusie – odpowiedziała kobieta tonem zabarwionym dezaprobatą. Szybko rozwinęła dokument, choć artretyzm musiał sprawiać jej piekielny ból, i przejrzała jego treść. Kelsea zafascynowana wpatrywała się w list. Jej matka od dawna nie żyła, a jednak miała właśnie przed oczami coś, co własnoręcznie napisała, co kiedyś trzymała w dłoniach. Carlin sprawiała wrażenie usatysfakcjonowanej. Oddała pismo strażnikowi. – Kelsea musi pozbierać swoje rzeczy. – Masz kilka minut, Wasza Wysokość. Musimy ruszać. – Carroll tym razem odezwał się do Kelsea, ponownie się kłaniając, ona zaś zauważyła, że przestał już zwracać uwagę na Carlin. Carlin także dostrzegła tę zmianę, zachowała jednak niewzruszony wyraz twarzy. Kelsea często żałowała, że Carlin się nie złości, tylko chowa w swoim wewnętrznym, milczącym świecie i staje się chłodna i niedostępna. Jej milczenie było straszne. Kelsea przemknęła obok koni i weszła do chaty. Ubrania były już w sakwach, nie podeszła jednak do nich, lecz stanęła w drzwiach biblioteki Carlin. Wzdłuż wszystkich ścian stały książki – Barty sam zbudował półki z tearlińskiego dębu i podarował je Carlin na gwiazdkę, gdy Kelsea miała cztery lata. Choć były to czasy, z których dziewczyna miała jeszcze niewiele wspomnień, ten dzień pamiętała jasno i wyraźnie: pomagała Carlin układać książki na półkach i nawet zapłakała, gdy kobieta nie pozwoliła jej ustawić ich według kolorów. Minęło wiele lat, lecz Kelsea wciąż kochała książki, uwielbiała patrzeć na nie, poustawiane jedna obok drugiej na swoich miejscach. Ale biblioteka to także jej sala lekcyjna, w której często bywało nieprzyjemnie. Uczyła się podstaw matematyki, geografii, gramatyki języka Tearlingu, a potem języków sąsiednich krajów, ich dziwnych akcentów, z początku sprawiających trudność, z czasem przyswajanych szybciej i z większą łatwością, aż w końcu Kelsea i Carlin bez trudu i błędów przechodziły z języka Mort na cadareński i z powrotem na prostszy, mniej teatralny język Tearlingu. Ale przede wszystkim uczyła się historii: historii ludzkości sięgającej czasów sprzed Przeprawy. Carlin często mawiała, że historia jest wszystkim, bo w ludzkiej naturze leży powtarzanie wciąż tych samych błędów. Mówiąc o tym, spoglądała na Kelsea surowo, marszcząc brwi, gotowa wyrazić swoje niezadowolenie. Carlin była sprawiedliwa, ale i sroga. Jeżeli Kelsea skończyła naukę przed kolacją, w nagrodę wolno jej było wybrać książkę z biblioteki i nie kłaść się spać, lecz czytać, dopóki jej nie skończy. Najbardziej poruszała ją fikcja – opowieści o tym, co nie istniało, historie, które przenosiły ją poza niezmienną rzeczywistość tej chaty. Pewnej nocy nie położyła się aż do świtu, czytając wyjątkowo długą powieść, a następny dzień niemal cały przespała, bo zwolniono ją z obowiązków. Przychodziły jednak całe miesiące, gdy Kelsea ogarniało zmęczenie nieustanną nauką i po prostu zamykała się w sobie. Wtedy nie było żadnych opowieści, żadnej biblioteki, tylko prace w domu, samotność i twardy wyraz dezaprobaty na twarzy Carlin. W końcu Kelsea zawsze wracała do nauki. Barty zamknął drzwi i podszedł do dziewczyny, powłócząc nogą co drugi krok. Wiele lat temu sam służył w Straży Królewskiej, dopóki nie okulał po ranie zadanej mieczem w tył kolana. Zdecydowanym ruchem położył jej dłoń na ramieniu. – Nie możesz się ociągać, Kel. Kelsea obróciła się i dostrzegła, że Carlin odwraca wzrok i spogląda przez okno. Przed chatą żołnierze niespokojnie przestępowali z nogi na nogę, ponuro rzucając przelotne spojrzenia na otaczający ich las. Przywykli do zamkniętych terenów, pomyślała Kelsea, otwarta przestrzeń wzbudza w nich niepokój. Zastanawiała się, jakie życie w związku z tym czeka ją w murach twierdzy, i te domysły niemal ją przytłoczyły, a właśnie przed chwilą stwierdziła, że wylała już wszystkie łzy. – To niebezpieczne czasy, Kelsea. – Carlin odezwała się głosem dochodzącym jakby z oddali, patrząc w okno. – Uważaj na regenta, bez względu na to, czy jest twoim wujem, czy nie. Pragnął tego tronu, już zanim się urodził. Ale straż twojej matki to dobrzy ludzie i na pewno o ciebie zadbają. – Nie lubią mnie, Carlin – wypaliła Kelsea. – Mówiłaś, że eskortowanie mnie będzie dla nich zaszczytem. Ale oni wcale nie chcą tu być. Carlin i Barty spojrzeli na siebie, Kelsea zaś dostrzegła między nimi cień wielu wcześniejszych sporów. Dziwne to było małżeństwo. Carlin była przynajmniej dziesięć lat starsza od męża, zbliżała się do siedemdziesiątki. Nie trzeba było bujnej wyobraźni, by dostrzec, że niegdyś była piękną kobietą, teraz jednak jej uroda przybrała wyraz surowości. Barty nie był przystojny; niższy od Carlin i zdecydowanie pulchniejszy, miał jednak serdeczną twarz i śmiejące się oczy poniżej linii siwych włosów. W ogóle nie obchodziły go książki, dlatego Kelsea nierzadko zastanawiała się, o czym rozmawiał z żoną, gdy nie było jej z nimi. Może o niczym. Może to Kelsea stanowiła ich wspólny cel, który trzymał ich razem. A jeśli tak, to co się z nimi teraz stanie? Carlin w końcu odpowiedziała: – Przysięgliśmy twojej matce, że nie powiemy ci o jej porażkach, Kelsea, i dotrzymaliśmy słowa. Ale nie wszystko w twierdzy będzie takie, jak sądziłaś. Barty i ja wyposażyliśmy cię w pewne narzędzia. Takie otrzymaliśmy zadanie. Lecz kiedy zasiądziesz na tronie, sama będziesz musiała podejmować trudne decyzje. Barty prychnął z dezaprobatą i pokuśtykał, by wziąć sakwy Kelsea. Carlin rzuciła mu przeszywające spojrzenie, które zignorował, odwróciła się więc w stronę dziewczyny i ściągnęła brwi. Kelsea spuściła wzrok, a jej żołądek zacisnął się. Kiedyś, dawno temu, uczyła się w lesie o zastosowaniach czerwonego mchu, gdy nagle Barty ni stąd, ni zowąd wypalił: „Gdyby to zależało ode mnie, Kel, złamałbym tę przeklętą przysięgę i powiedział ci wszystko, co chciałabyś wiedzieć”. „Dlaczego to nie zależy od ciebie?” Wówczas Barty bezradnie utkwił wzrok w mchu, który trzymał w dłoniach, Kelsea zaś po chwili zrozumiała. Nic, co działo się w chacie, nie zależało od Barty’ego. Rządziła tu Carlin. Carlin była mądrzejsza, Carlin była sprawna fizycznie. Barty był na drugim miejscu. Carlin nie była okrutna, ale Kelsea miała już do czynienia z jej żelazną wolą, dlatego rozumiała gorycz Barty’ego i niemal sama ją odczuwała. W tej jednak kwestii zdanie Carlin było najważniejsze. W znajomości historii Kelsea miała spore braki, a faktów dotyczących rządów matki po prostu nie znała. Trzymano ją z dala od wioski i odpowiedzi, które mogłaby tam uzyskać; jej dzieciństwo było prawdziwym wygnaniem. Nieraz słyszała nocne rozmowy Barty’ego i Carlin, gdy sądzili, że dawno zasnęła, a teraz rozumiała już przynajmniej część tej tajemnicy. Od lat strażnicy regenta przemierzali kraj wzdłuż i wszerz, szukając dziecka z naszyjnikiem i blizną. Szukając Kelsea. – Włożyłam ci do sakwy podarunek – mówiła dalej Carlin, wyrywając Kelsea ze wspomnień. – Jaki podarunek? – Podarunek, który zrozumiesz po opuszczeniu tego miejsca. Przez moment dziewczyna poczuła na nowo wzbierający gniew. Carlin zawsze miała jakieś tajemnice! Chwilę później jednak Kelsea zawstydziła się. Barty i Carlin byli zrozpaczeni… nie tylko z jej powodu, ale i ze względu na własny dom. Nawet teraz zwiadowcy regenta prawdopodobnie tropili Straż Królewską po ziemiach Tearlingu. Barty i Carlin nie mogli tu zostać. Niedługo po odejściu Kelsea sami mieli odjechać do Petalumy, wioski położonej na południu, w pobliżu granicy z Cadare, gdzie wychował się Barty. Barty zginie bez swojego lasu, ale były przecież inne lasy, które mógłby poznać. Carlin poświęciła najwięcej: bibliotekę. Zbierała te książki całe życie. Były to tomy ocalone i zgromadzone przez osadników po Przeprawie, zachowane przez długie stulecia. Nie mogła ich ze sobą zabrać – wóz byłoby za łatwo wyśledzić. Wszystkie te książki przepadną. Kelsea wzięła do ręki tobołek i zarzuciła na ramiona, spoglądając przez okno na dziesiątego wierzchowca. – Tylu rzeczy jeszcze nie wiem. – Wiesz to, co musisz – odparł Barty. – Masz swój nóż? – Tak. – Zawsze miej go przy sobie. I uważaj na to, co jesz i skąd bierzesz pożywienie. Kelsea objęła go. Mimo że był dobrze zbudowany, jego ciało drżało ze zmęczenia, a Kelsea nagle zdała sobie sprawę, jaki jest znużony, jak dużo energii, którą powinien był zachować na starość, włożył w jej wychowanie. Na chwilę otoczył ją potężnymi ramionami, a potem odsunął się, a w jego niebieskich oczach malowała się zawziętość. – Nigdy nikogo nie zabiłaś, Kel, i bardzo dobrze, ale od dziś jesteś jak zwierzyna łowna, rozumiesz? I musisz dostosować się do tej sytuacji. Kelsea spodziewała się, że Carlin sprzeciwi się Barty’emu, bo to właśnie ona zawsze powtarzała, że siłą posługują się jedynie głupcy. Kobieta jednak przytaknęła. – Wychowałam cię na myślącą królową, Kelsea, i taka właśnie jesteś. Ale nadeszły dla ciebie czasy, kiedy przetrwanie musi być absolutnym priorytetem. Ci ludzie z całych sił będą dbać o to, żebyś bezpiecznie dotarła do twierdzy. Później lekcje Barty’ego mogą przydać ci się bardziej niż moje. Odeszła od okna i delikatnie położyła dłoń na plecach Kelsea, a dziewczyna aż podskoczyła. Carlin prawie nigdy nikogo nie dotykała. Potrafiła zdobyć się jedynie na poklepanie kogoś po plecach, a zdarzało się to tak samo często jak deszcz na pustyni. – Nie pozwól jednak, żeby wiara w broń przyćmiła twój umysł, Kelsea. Zawsze byłaś bystra. Pamiętaj, żeby po drodze tej bystrości nie stracić. Łatwo o tym zapomnieć, biorąc do ręki miecz. Do drzwi zadudniła uzbrojona pięść. – Wasza Wysokość?! – zawołał Carroll. – Zapada zmrok. Barty i Carlin cofnęli się o krok, po czym Barty wziął do rąk ostatni z bagaży. Oboje wyglądali bardzo staro. Kelsea nie chciała zostawiać tych dwojga ludzi, którzy wychowali ją i nauczyli wszystkiego, co wiedziała. Irracjonalna część jej umysłu przez chwilę podpowiadała jej, żeby rzucić torby i najzwyczajniej w świecie uciec przez tylne drzwi, lecz to promienne i kuszące marzenie po dwóch sekundach zgasło. – Kiedy będę mogła bezpiecznie wysłać wam wiadomość? – spytała. – Kiedy będziecie mogli przestać się ukrywać? Barty i Carlin spojrzeli po sobie, Kelsea zaś miała wrażenie, że miało to być spojrzenie ukradkowe. W końcu odpowiedział jej Barty. – Przez jakiś czas to będzie niemożliwe, Kel. Wiesz… – Będziesz miała inne zmartwienia – szybko przerwała mu Carlin. – Myśl o swoich ludziach, o naprawieniu tego królestwa. Może minąć wiele czasu, nim znowu nas zobaczysz. – Carlin… – Pora wyruszać. Żołnierze wsiedli na konie. Gdy Kelsea wyszła z chaty, spoglądali na nią z góry, niektórzy wręcz z wyraźną pogardą. Wojownik z buławą, Lazarus, w ogóle na nią nie patrzył, lecz utkwił wzrok gdzieś w oddali. Kelsea zaczęła ładować sakwy na grzbiet dereszowatej klaczy, która sprawiała wrażenie nieco łagodniejszej od ogiera Barty’ego. – Jak mniemam, potrafisz jeździć konno, Wasza Wysokość? – zapytał żołnierz trzymający wodze. „Wasza Wysokość” w jego ustach zabrzmiało jak zaraza. Kelsea wyrwała mu wodze z rąk. – Potrafię. Źródło newsa i ilustracji: Galeria Książki
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj