Książka Londyn. Przewodnik popkulturowy Roberta Ziębińskiego ukaże się 4 listopada nakładem wydawnictwa W.A.B. Tytuł ukaże się w oprawie zintegrowanej, będzie liczył 224 strony i kosztował 34,99 zł.
Poniżej opis książki oraz trzy krótkie fragmenty jej tekstu:
Każde szanujące się miasto z długą historią ma swoje mroczne tajemnice i swojego ducha. Londyńskich tajemnic nikt nie ośmielił się liczyć, duchy i owszem.Robert Ziębiński, miłośnik Londynu, idąc szlakiem kultowych filmów, zespołów i książek wprowadza nas w fantastyczne życie stolicy Wielkiej Brytanii. Potwory i duchy są bowiem takimi samymi mieszkańcami tego miasta, jak zwykli obywatele. Kto zresztą wie, do której z kategorii bliżej było Kubie Rozpruwaczowi czy braciom Kray?Robert Ziębiński z dużą dozą autoironii przedstawia dziesięć opowieści ze swego „łażenia” po Londynie, tworząc z nich błyskotliwy przewodnik dla miłośników kina, rock'n'rolla i tych, którzy nie lubią chodzić utartymi szlakami. Nie znajdziecie tutaj opisów opactwa Westminster ani Big Bena. Ale nie będziecie żałować. Autor wciąga nas w fascynującą historię największego miasta zachodniej Europy, nie szczędząc przy tym anegdot z życia codziennego londyńczyków oraz londyńskich sław. Poczynając od potworów i kina erotycznego na Picadilly Circus, poprzez piwniczkę, która jako pierwsza gościła na scenie Micka Jaggera, zaułki Kuby Rozpruwacza aż po duchy londyńskiego metra, wszystko pozwala nam lepiej zrozumieć Londyn i Anglię: ich śmiesznostki, słabości, ale i nieprzeparty urok miasta, które słusznie uchodzi za kolebkę współczesnej kultury i rozrywki.
[Fragment 1]
Wybitny komiksiarz i pisarz Alan Moore w swojej powieści graficznej poświęconej Rozpruwaczowi „Prosto z piekła” słusznie zauważa iż zabójca z Whitechapel, był „człowiekiem który rozpoczął XX wiek”. I nie chodzi mu tylko o to, iż swoją niezwykłą precyzją w zadawaniu ran, metodycznością i okrucieństwem dał początek krwawemu ubiegłemu stuleciu. Nie tylko o to, że Kuba stał się mitem, bardziej popkulturową figurą, którą używać można w różnoraki sposób, niż postacią realna. Moore idzie dalej twierdząc, iż to Rozpruwacz dał początek medialnym rozgrywkom i wciągnięciu prasy w nieczyste gierki polityczne, które rządzą nią do dziś. W tej opinii nie jest odosobniony. Historycy specjalizujący się w dziejach Kuby Rozpruwacza od lat stawiają tezę iż słynne listy Kuby wysyłane do dziennikarzy (konkretnie do agencji prasowej Central News Agency) napisane byłyby nie przez mordercę a obeznanego w sprawie dziennikarza, który w ten sposób, wykorzystał zabójstwa do politycznych rozgrywek w walce o polityczne strefy wpływów z Londynie (a co za tym idzie całym Zjednoczonym Królestwie).
[Fragment 2]
Londyn zawsze był międzynarodowym tyglem, nie ulega to wątpliwości. Fakt, że przez setki lat udawało się w tym mieście nie dopuścić do eskalacji rasowych konfliktów to rzecz, którą zupełnie śmiało można określić małym cudem. Ale w 1958 roku cuda się skończyły. Tego roku na przełomie sierpnia i września przez spokojne ulice Notting Hill przetoczyła się fala zamieszek rozpętanych przez chłopców należących do subkultury Teddy Boysów. W latach 50. Londyn przyjął do siebie masę mieszkańców Jamajki. Zamieszkali oni, między innymi na Notting Hill bardzo często żeniąc się z białymi kobietami. Przywieźli też ze sobą własną muzykę. Biali właśnie odkrywali rock’n’rolla, zaś Czarni słuchali jamajskiego rocksteady. Młodzi jamajczycy zaczęli tworzyć subkulturę Rude Boysów. Jak wiemy z historii nic tak nie potrafi skłócić ze sobą ludzi jak muzyka i kolor skóry. Na zadymę nie trzeba było długo czekać. Podczas największych zamieszek przez Bramley Road przetaczały się grupy czterystu Teddy Boysów.
[Fragment 3]
Przyleciałem tu z myślą, że miejsca związane z rockiem dawno przestały kogokolwiek interesować. Tymczasem okazało się, że one wciąż żyją i intrygują. W budce telefonicznej z okładki Bowiego wypisane są teksty jego piosenek. Pod czarnym oknem płoną świece, a dzieciaki z całej Anglii spotykają się teraz na Warwick Avenue, o którym śpiewała Duffy. Opuszczając Londyn, Iana i rock’n’rolla, pomyślałem o schodach wiodących z Ferry’s Club. Cuchnących uryną, stromych schodach, po których do kariery wspinali się Stonesi. Dla mnie to one stały się symbolem i tego wyjazdu, i rocka. Łatwo się na nich wywrócić, połamać, zrobić sobie krzywdę, ale, na Boga, taki jest rock’n’roll.