W piątek informowaliśmy, że twórcy serialu Game of Thrones szykują się do powolnego zakończenia produkcji. 7. i 8. sezon mają mieć łącznie 13 odcinków i zakończyć całą historię walki o władzę w Westeros. Podobnego zdania są aktorzy, którzy czują, że cała historia zbliża się do oczekiwanego końca.
- Fabuła zbudowana jest tak, że w 6. sezonie wygląda jak sprint z górki. Dzieje się dużo więcej. Oczywiście jedno jest pewne - pod koniec tego sezonu, ludzie będą z wielką niecierpliwością czekać na kolejny sezon, ale poczują też, że koniec tej historii jest bliski - twierdzi Williams.

W podobnym tonie wypowiada się Michael McElhatton, któy gra Roose'a Boltona.

- Zdecydowanie tak. Fabuła w 6. sezonie podąża bardzo do przodu. Bohaterowie giną, pewne przygody się kończą. Czuć, że w nowej serii scenarzyści ruszyli zdecydowanie do przodu, zupełnie inaczej, niż miało to miejsce w poprzednich seriach - twierdzi aktor.

Z kolei Kristofer Hivju wcielajacy się w Tormunda zauważa, że w 6. sezonie seriale zaczynają mieć problem z powtarzalnością wątków i tracą wiele ze swojej wyjątkowości.

Czytaj także: Twórcy Gry o tron o tworzeniu spin-offu

- W wielu serialach w 6. sezonie zaczynasz powtarzać ten sam konflikt. Na szczęście nasz serial jest wielki, z ogromną ilością bohaterów i wielką historią. Dlatego w nowej serii nie odkrywamy serialu na nowo. My go kontynuujemy.

Na temat końca Game of Thrones wypowiedział się też John Bradley, wcielający się w Sama.

- Jednym z moich ulubionych seriali jest Breaking Bad. Mam jednak wrażenie, że jego 5. sezon był tak naprawdę nowym początkiem. 4. seria zakończyła się naprawdę fajnie i czułem, że kolejna była jakby stworzona pod kontynuację. Wiem jednak, że w Grze o tron tak nie będzie. Wszystko jest jasno określone i podążamy do zaplanowanego końca.

Game of Thrones do ramówki HBO powraca 25 kwietnia.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj