Joachim Murat, który jest spokrewniony z Bonaparte, podzielił się swoją opinią o filmie Napoleon. Choć uważa, że to wielkie widowisko warte obejrzenia to ma bardzo wiele zastrzeżeń do produkcji Ridleya Scotta.
Film Napoleon w reżyserii Ridleya Scotta spotkał się z mieszanymi recenzjami ze strony krytyków i widzów, a najwięcej krytyki zebrały nieścisłości historyczne. Joachim Murat, który jest spokrewniony z prawdziwym słynnym dowódcą (jest potomkiem jego siostry Karoliny w siódmym pokoleniu), również postanowił zabrać głos w sprawie tego tytułu. W swojej obszernej recenzji napisał, że produkcja nie jest wybitna. Skrytykował Scotta za luźne podejście do faktów historycznych, na koniec stwierdzając, że Napoleon nie jest filmem wojennym, lecz to jedynie "dramat sentymentalny rozgrywający się na tle epoki napoleońskiej".
Murat przyznał, że nie jest obiektywny w swojej ocenie, ale liczył na epicki, pełen rozmachu i tętniący energią, szekspirowski fresk o przywództwie i zwycięstwach na miarę Gladiatora. Ale Ridley Scott dał nam coś w rodzaju filmu o zmierzchu - nie podobały mu się sceny w zimnym świetle rozgrywające się jesienią i we mgle. Zwrócił też uwagę na to, że w produkcji pojawia się bardzo mało młodych aktorów, a w rzeczywistości era napoleońska była czasem, w którym młodzi ludzie przejmowali władzę w Europie. Miał też zastrzeżenia do wieku Bonaparte, którego grał 50-letni Joaquin Phoenix o szarawej cerze. Według niego ten portret był mroczny, a z kina wyszedł rozczarowany.
Według Scotta wszystkie decyzje Napoleona jako przywódcy były podyktowane jego miłością do Józefiny. To bardzo romantyczna wizja przywództwa. Jest to jednak nonsens pod względem faktów historycznych.
Murat dodał, że Napoleon nie był takim przywódcą, jakim go przedstawia Scott. Pokazał go jako brutalnego mężczyznę względem Józefiny oraz jako niezdarnego, przestraszonego i nieśmiałego małego chłopca w swoim życiu miłosnym. Według niego Joaquin Phoenix zagrał infantylnego, okrutnego, niezdecydowanego i słabego Napoleona. Natomiast był mile zaskoczony, że znalazły się sceny, gdy Bonaparte chciał osiągnąć pokój. Murat uważa, że przedstawiony wizerunek wodza jest karykaturalny i graniczy z absurdem. Ponadto film przedstawia rewolucję we Francji i Cesarstwo jako niefortunny epizod, w którym kraj przejął krwiożerczy lud i źle wychowani łajdacy. Stwierdził, że Scott przesadził pod tym względem.
Tak czy inaczej jest to wciąż świetne widowisko. Ma wspaniałe sceny bitewne i zapierające dech w piersiach scenografie. Nie bójmy się więc przyjemności. Film ten oferuje nową wizję cesarza; wizję, której nie podzielam, ale która jednak wzbogaca refleksję nad Napoleonem i jego epoką.
Na koniec napisał, że zdaje sobie sprawę ze różnych reakcji widzów na ten film, ale zachęca do pójścia do kina na Napoleona, mówiąc, że "skoro wywołuje tak wiele reakcji, to muszą być ku temu dobre powody”.