Rok 2020 nie zapowiadał się przełomowo dla Netflixa, nic nie wskazywało na to, że przedstawiciele amerykańskiej platformy filmowej mogą wdrożyć podwyżki abonamentowe na szeroką skalę. W styczniu jednak nikt nie przypuszczał, jaki wpływ na branżę filmową będzie miała epidemia koronawirusa, która wybuchła w Chinach. Restrykcje pandemiczne uderzyły w sektor kinowy i odcisnęły piętno na funkcjonowanie platform VoD. Kiedy odcięto nas od kin i uziemiono w domach, serwisy tego typu zaczęły przeżywać oblężenie ze strony nowych klientów. W ich stronę zwrócili się także dystrybutorzy zainteresowani pokazywaniem swoich produkcji w sieci, zamiast w kinach. Platformy pokroju Netflixa chętnie przygarnęły je do siebie. Za stosowną opłatą licencyjną, oczywiście. Nieplanowane wydatki zaburzyły bilans wpływów i wydatków platformy, co według analityka Alexa Giaimo z Wall Street Analyst może poskutkować nieznaczną korektą wysokości abonamentów. Giaimo zauważył, że w pierwszym kwartale rozliczeniowym korporacja otwarcie odcinała się od pomysłów jakichkolwiek podwyżek, a w drugim kwartale nie wypowiadała już tak zdecydowanych opinii. Zdaniem analityka jeśli doszłoby do podwyżek, to byłyby one kosmetyczne i wyniosły od 1 do 2 dolarów. Dzięki nim Netflix otrzymałby zastrzyk gotówki w wysokości od 500 milionów do miliarda dolarów na 2021 roku. Dodatkowe środki pozwoliłby zbilansować budżet i lepiej rozdysponować fundusze na zakup dużych, kinowych produkcji, które nie miałyby szansy na kasowy sukces w klasycznym modelu dystrybucji. Giaimo wieszczy największe szanse na wdrożenie podwyżek na rynkach europejskim, środkowowschodnim oraz afrykańskim.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj