Wokół nowej funkcji testowanej przez Netflixa zrobiło się bardzo głośno, narzędzie do płynnej regulacji prędkości odtwarzania spotkało się z krytyką ze strony reżyserów. Firma postanowiła odpowiedzieć na te zarzuty.
Uruchomienie testów zmiennej prędkości odtwarzania wywołało sporą burzę wśród części reżyserów współpracujących z Netflixem. Zarzucali władzom serwisu, że nie szanują ich wizji artystycznej i próbują wpłynąć na to, w jaki sposób widownia odbiera ich dzieła. Pod naporem krytyki firma postanowiła wytłumaczyć się ze swoich działań.
Na wstępie pracownicy Netflixa zauważyli, że jest to jedna z wielu funkcji, które ostatnio trafiły do testów i jej pojawienie się u niektórych użytkowników nie jest tożsame z wdrożeniem jej na szeroką skalę. Obecnie prowadzone są m.in. testy alternatywnych wersji interfejsu, które pozwalają lepiej kontrolować jasność ekranu czy łatwiej zarządzać ustawieniami języka. Te zostały przyjęte bez większego rozgłosu, jedynie narzędzie do regulacji prędkości odtwarzania znalazło się pod ostrzałem.
Firma przypomina, że z podobnych rozwiązań możemy korzystać już od dawna, zmienne tempo odtwarzania znajdziemy m.in. w odtwarzaczach DVD czy na YouTubie. Ponadto wprowadzenie tej funkcji było wynikiem próśb, jakie użytkownicy kierowali do pomocy technicznej. Część widzów chce mieć możliwość zmiany tempa produkcji, aby np. szybciej przypomnieć sobie ostatnie odcinki wznawianego serialu, czy lepiej zrozumieć filmy w języku obcym.
Korporacja zdaje sobie jednak sprawę z kontrowersji, jakie możne wywoływać ta funkcja, dlatego wdrożono ją wyłącznie do testów mobilnych i nie trafi do aplikacji komputerowych czy telewizyjnych. Pojawi się wyłącznie na tych urządzeniach, które ze względu na swoje niewielkie rozmiary i tak nie są w stanie w pełni oddać kinowego charakteru produkcji.
Projektanci narzędzia zatroszczyli się o to, aby przyspieszane bądź spowalniane materiały prezentowały się jak najlepiej. Zastosowano w korektor audio, który modyfikuje ścieżkę audio w taki sposób, aby nie zniekształcać wysokości dźwięków, dzięki czemu podczas zmiany tempa produkcji nie zmienia się barwa głosu aktorów. Ponadto zmiana ta nie ma charakteru trwałego, jak dzieje się to np. na YouTubie. System nie zapamiętuje, w jakiej prędkości oglądaliśmy poprzedni film i musimy spowalniać bądź przyspieszać odtwarzanie ręcznie przy uruchomieniu każdego kolejnego materiału.
Co więcej w najbliższym czasie Netflix nie planuje wdrożyć żadnej z wymienionych tu funkcji w życie, jedynie testuje ich potencjał. Ostateczną decyzję o ich wprowadzeniu do aplikacji podejmie w oparciu o opinie użytkowników serwisu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h