Nicolas Cage nie jest złym aktorem. Ma na koncie wiele zacnych ról, a nawet Oscara za film "Leaving Las Vegas". Ostatnio nawet przypomniał swoim krytykom, że nadal ma to "coś" dzięki chwalonej roli w dramacie "Joe". Pod koniec lat 90. Nicolas Cage był na topie i właśnie wówczas dostał propozycję zagrania roli Aragorna w trylogii "Władca Pierścieni" oraz zaoferowano mu główną rolę w "Matriksie. W nowym wywiadzie ponownie rzuca światło na to, dlaczego odmówił. Chodziło głównie o długoletnie poświęcenie dla marki, na które nie mógł sobie pozwolić z przyczyn osobistych. Praca nad "Władcą Pierścieni" zajęłaby mu właśnie trzy lata łącznie z promocją. Ostatecznie tę rolę dostał Viggo Mortensen.
- W tamtym czasie działy się w moim życiu sprawy, które uniemożliwiły mi podróżowanie z dala od domu przez następne trzy lata.
Mówi, że gdyby okoliczności na to pozwoliły tego typu rola mogłaby wpłynąć pozytywnie na jego karierę, ale niczego nie żałuje. Twierdzi, że żałowanie czegoś to strata czasu. Widzi w tym pozytyw, że może cieszyć się z tych filmów jako widz, bo sam nie ogląda produkcji, w których występuje. Zobacz także: Szczery zwiastun "Avengers: Czas Ultrona"
- Mogę je oglądać. Cieszyć się nimi jako widz. Sam w zasadzie nie oglądam własnych filmów. Dlatego też mam szczerą radość z oglądania takich tytułów - zwłaszcza "Władcy Pierścieni".
Nicolas Cage przez ostatnie lata gra w czym popadnie. Robi to dlatego, gdyż ma wielomilionowe długi w amerykańskim urzędzie skarbowym. Zamiast pójść do więzienia jak Wesley Snipes, robi co może, by spłacać ratami. Dokładna kwota na tę chwilę nie jest znana. Na rok 2012 pozostało mu do spłacenia 6 mln dolarów, a zaznaczmy, że jego gaże nie są tak wysokie, jak innych gwiazd Hollywood. Wiadomo jedynie, że nadal spłaca.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj