ROZDZIAŁ PIERWSZY
Noah trzymał się ile sił w rękach. Wystarczy na chwilę poluzować uścisk – i po nim. Ile jeszcze wytrzymają jego palce? Wypuści linę z rąk… śmierć na miejscu! W tej chwili może jednak to najlepsze wyjście. Więc tak ma wyglądać jego koniec? Trzy tygodnie przed jego szesnastymi urodzinami. Czy osiągnął w swoim krótkim życiu tyle, by znaleźć się na pierwszych stronach gazet? Jasne, zdobył medal w konkursie ortograficznym (drugie miejsce, przez tę podłą „gżegżółkę”), dwanaście odznak skautów i dyplom za najlepsze crumble jabłkowe na zajęciach z technologii żywności, ale czy to wystarczy, by opisano jego koniec jako „tragedię”? Czy wydrukują teksty w stylu „Miał tak wiele do ofiarowania światu” i „Jego śmierć to niepowetowana strata nie tylko dla społeczeństwa, ale i całej ludzkości”? Westchnął. P e w n i e n i e. Cholera, dlaczego nie oddał wątroby umierającemu dziecku albo nie zebrał milionów na ślepe bezpańskie szczeniaczki w Peru? Z drugiej strony, czy tak w ogóle chciał mieć jakikolwiek artykuł w gazecie? Pewnie zilustrowaliby go zdjęciem z Facebooka, i na ile zna swoje szczęście, pewnie wybraliby fotkę z jego trzynastych urodzin, kiedy to jego matka zaprosiła mu na imprezę striptizerkę, bo uznała to za bardzo zabawne. Nic z tych rzeczy. Jedyne, o czym marzył, to pizza, kręgle, i zaproszenie Harry’ego na nocowanie. Zamiast tego matka zaprosiła gromadę s w o i c h koleżanek, w tym Bambi Sugapops z jej koszmarnymi piersiami przeczącymi prawom fizjologii. Przynajmniej jego przedwczesna śmierć przysporzy mu swoistej chwały. Będzie unieśmiertelniony, nigdy się nie zestarzeje, wiecznie młody i… – Do jasnej cholery, złaź stamtąd, padalcu! – wrzasnęła pani O’Malley, stojąc przy ramie wspinaczkowej i dmuchając w gwizdek. – No, już! Noah poczuł, jak miękną mu kolana na sam widok nauczycielki. Pani O’Malley miała zaciętą, kościstą twarz, która najwyraźniej nie zaznała ni kropli kremu, a jej ciało było tak wyrobione ćwiczeniami, że wyglądało jak zbity prostopadłościan czystych mięśni. To nie była piekielna nauczycielka wuefu, tylko istny szatan w dresie. – Nie mogę, utknąłem! – skłamał Noah, poprawiając przyciasne spodenki, które mama kupiła mu jeszcze w ósmej klasie, i od tej pory odmawiała kupienia nowych. Gdyby ta wpadka mogła wygasnąć szybko i bez hałasu, całkowicie przemyślałby swój ateizm. – Jeśli siódma klasa dała radę wleźć, to i ty możesz! – Są mniejsi. Sprytniejsi! – Przytulił się do liny z nadzieją, że kombinacja o d l e g ł o ś c i i k ą t a w i d z e n i a zasłoni nauczycielce widok na to, co tak bardzo chciał ukryć. – Złaź!To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj