Cześć 1

Przeszłość w czasie

2 rok ery Niebieskiej Planety, nasza gwiazda, nasz świat

Niebo było zamgloną, ciemną szarością. Popołudniowa mżawka spowijała jezioro lekką mgiełką. Trawa na brzegu falowała w powiewie lekkiego wiatru, łapczywie pijąc słodkie krople deszczu. Po wodzie dryfowała mała łódka upleciona ze źdźbeł trawy, oddalając się coraz bardziej od brzegu na zmarszczkach tworzonych na powierzchni przez deszcz. „Jakby płynęła na koniec świata…” Yun Tianming siedział na skraju jeziora, wrzucał do niego bez celu kamyki i patrzył, jak przecinają się powstające po ich wpadnięciu kręgi. Obok niego siedziała kobieta, spoglądając na niego w milczeniu. Wietrzyk zwiewał pasma jej długich włosów na jego policzki. Muskały je, wzbudzając w nim pożądanie. Przez chwilę miał złudzenie, że jest w innym czasie i w innym miejscu, jakby wrócił z kolegami do budynku uniwersyteckiego na przedmieściu Pekinu, do owego radosnego popołudnia, które spędził obok Cheng Xin. Ale woda o cytrynowej barwie, niebieska trawa i różnobarwne kamyki leżące wokół niego przypomniały mu, że jest w innej erze i na innym świecie, na planecie odległej od Ziemi o trzysta lat świetlnych, prawie siedemset lat później. I z inną kobietą. „Siąpiący deszczyk, łagodny wietrzyk, nie trzeba wracać do domu”*. Tianming nie miał pojęcia, dlaczego przyszedł mu do głowy werset utworu należącego do chińskiego kanonu, czegoś, czego rodzice, którzy bardzo podziwiali klasyczne wykształcenie, kazali mu nauczyć się na pamięć. Nie potrafił już sobie wyobrazić, że idzie do domu. Nie miał domu, do którego mógłby wrócić; mógł tylko znosić zimny wiatr i deszcz na tej obcej planecie. „Ależ ze mnie głupiec! – zganił się w myślach. – Naprawdę spodziewałem się, że dostanę jeszcze jedną szansę na spotkanie się z moją ukochaną Cheng Xin i będę puszczał stateczki z papieru na jezioro? Obudź się, Tianming!” Sam pomysł, że mógłby ponownie spotkać się z kobietą swoich marzeń sprzed siedmiuset lat, był niedorzeczny. Niewiarygodnym cudem był już fakt, że siedzi teraz obok kobiety należącej do tego samego rodzaju co on. Ale w jego zasięgu był jeszcze większy cud. Zobaczyłby po siedmiuset latach swoją miłość, gdyby przyleciał tutaj kilka godzin – nawet zaledwie kilka minut – wcześniej. Spędziłby resztę życia na brzegu tego jeziora z kobietą, w której był zakochany od siedmiuset lat, i nigdy by się z nią nie rozłączył. Z drugiej strony ta, która teraz siedziała obok niego, byłaby tylko najlepszą przyjaciółką jego żony i połowicą innego mężczyzny. Nawet teraz Cheng Xin nie znajdowała się tak daleko od niego, najwyżej kilkaset kilometrów od tego miejsca. W czyste noce widział jej statek wolno krążący wokół planety. Niestety, chociaż mógł ją podziwiać z oddali, nigdy się do niej nie zbliży. Kiedyś podarował jej gwiazdę. Teraz z powodu nagłego rozszerzenia się linii śmierci nie będzie mogła wylądować na tym świecie. Sama stała się gwiazdą, jego gwiazdą. Tianming skrzywił się i z przyzwyczajenia zerknął na niebo. Dzisiaj, przez deszcz i chmury, nic nie widział, ale wiedział, że tam jest, może nawet przelatuje w tej chwili nad jego głową… Oderwał wzrok od nieba i zdał sobie sprawę, że siedząca obok kobieta nadal na niego patrzy, ale udał, że tego nie zauważył. Wokół jego szyi owinęła się niczym pędy winorośli para rąk. Gotów już był cieszyć się tą intymną chwilą, gdy właścicielka rąk przemówiła. Zadała mu pytanie powtarzane we wszystkich eonach i galaktykach przez kochanków wszystkich gatunków: –  Kto ci się bardziej podoba – ja czy ona? –  Oczywiście ty! –  Ale pod jakim względem? – 艾 AA nie zamierzała na tym poprzestać. – Powiedz konkretnie! Myślałam, że Cheng Xin… – Pytanie przerwał pocałunek. Liczne podobne doświadczenia dały Tianmingowi bolesną nauczkę, że w takiej sytuacji żadna odpowiedź nie jest właściwa, a zresztą nie musiał jej udzielać. 艾 AA poddała się pocałunkowi, a gdy się skończył, nie wróciła już do poprzedniego pytania. Nieśmiało ugryzła Tianminga w ucho, a chwilę potem, jakby tego było jej mało, w ramię, tym razem mocniej. Tianming krzyknął i odepchnął ją. Odżyły halucynacje dawno pogrzebane w jego pamięci i przytłoczyły jego świadomość. Oddychał z trudem i nie mógł zebrać myśli. Ścisnął głowę dłońmi. –  Ja się tylko wygłupiałam! – Chociaż 艾 AA początkowo uznała, że Tianming przesadza, kiedy zobaczyła, że pobladł i drży, zdała sobie sprawę, że jest przerażony, może ma omamy. Widywała go już w takim stanie. – Tianming, co ci się stało? Spojrzał na nią, zmieszany i przestraszony, ciężko dysząc. Po długiej chwili zapytał: –  Ty… ty jesteś postacią realną? –  O czym ty mówisz? Teraz ona się przestraszyła. Przysunęła się do niego z otwartymi ramionami, ale Tianming cofnął się, skulił i popatrzył na nią podejrzliwie. Powtórzył pytanie: –  Jesteś postacią realną czy halucynacją? Czy cały ten świat nie jest moim wymysłem? 艾 AA pojęła powagę sytuacji. Wzięła głęboki oddech. –  Jestem postacią realną – powiedziała powoli. – Spójrz na mnie, Tianming. Siedzę przy tobie. Każdy centymetr mojej skóry, każdy włos na mojej głowie jest realny. Planeta, na której się znajdujemy, jest całkowicie realna. To… to jest nasz świat! –  Nasz… świat? –  Tak! Pamiętasz ten dzień, kiedy staliśmy tu i czekaliśmy na Cheng Xin i Guan Yifana? Patrzyliśmy, jak ich statek wchodzi na orbitę nad planetą. Śmiałeś się jak dziecko, trzymałeś mnie za rękę i mówiłeś, że przygotowałeś dla niej niespodziankę, cudowny mały wszechświat, którego nawet ty sam nie widziałeś. A potem linia śmierci nagle się rozszerzyła i niebo pociemniało. Nie było już na nim słońca ani gwiazd. Gdy uświadomiłeś sobie, co się stało, stałeś jak zombi – nie płakałeś ani nie krzyczałeś. Nie wiedziałam, jak bardzo ją kochasz, dopóki nie zobaczyłam twojej bezdennej rozpaczy. –  Pamiętam – mruknął Tianming, ale wyraz jego twarzy pozostał nieobecny. –  Przez trzy dni i trzy noce nic nie piłeś ani nie jadłeś i prawie nie spałeś. Powtarzałam ci, że oni nie zginęli, że po prostu są w innym układzie odniesienia i że być może któregoś dnia znowu się spotkacie, ale wydawałeś się mnie nie słyszeć. Trzeciego dnia się rozpłakałeś. Zacząłeś najpierw cicho, potem głośno szlochać, a w końcu zawodzić i wyć. A ja… ja cię objęłam. I usłyszałam, jak mówisz: „Na tej planecie jesteśmy tylko my dwoje! Tylko my dwoje!”. Pamiętasz, co ci powiedziałam? –  Powiedziałaś: „Ty jesteś moim Adamem, a ja twoją Ewą”. Tianming zamknął oczy, przypominając to sobie. –  Nie wiem, dlaczego akurat te słowa przyszły mi do głowy. – 艾 AA zagryzła wargę i zarumieniła się. – W każdym razie… tak właśnie staliśmy się parą. Nie mogliśmy się pozbyć rozpaczy, ale, przynajmniej tamtego dnia, odpuściliśmy sobie i… było cudownie. Nazajutrz powiedziałeś: „Odtąd to jest nasz świat”. Pamiętasz? Na twarzy Tianminga pojawił się uśmiech, chociaż on sam być może nie zdawał sobie z tego sprawy. –  Oczywiście. –  No to jak to wszystko może być nierealne? Uśmiechając się zachęcająco, zrobiła krok w jego stronę. Tym razem się nie cofnął. Podniosła ręce, zarzuciła mu na szyję, przycisnęła ucho do jego piersi i słuchała bicia serca. Tianming, nadal zmieszany, patrzył w dal, pozwalając jej przywrzeć do siebie ciałem. Pocałowała go delikatnie w twarz i powoli, z wahaniem, Tianming odwzajemnił jej uścisk. Jego spojrzenie stało się ciepłe. Odpowiedział jej pocałunkiem, a ona kolejnym, z jeszcze większym żarem… Tianming uzyskał najbardziej podstawowy i najbardziej autentyczny dowód realności wszechświata.
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
  • 3
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj