Deszcz przestał padać jakiś czas temu i niebieska trawa kołysała się w powiewach wieczornego wiatru. Światło zachodzącego słońca przebiło się przez chmury i zabarwiło na złoto szczyty lazurowych wzgórz. To, co się później stało, byłoby niewyobrażalne na Ziemi – niebieskie drzewa i krzewy leśne ożyły. Budziły się i przeciągały, zwracając setki tysięcy liści ku ciepłu słońca i chłonąc każdą drobinę energii. Kilka gałęzi walczących ze sobą o dostęp do światła potrącało się i przepychało z szelestem. Z powierzchni jeziora unosiły się podobne do ważek owady ziemnowodne, wirowały w powietrzu, rozpościerając cztery przezroczyste skrzydełka, by chłonąć wydzielane przez niebieską trawę substancje odżywcze, i wabiąc cykaniem o wysokim tonie osobniki płci przeciwnej. Tamte odpowiadały im swoimi pieśniami, a potem dobrane pary wykonywały taniec godowy, odprawiając święty rytuał, który pozwalał gatunkowi rozmnażać się i trwać. Wszystkie te dźwięki zlewały się w jedną kompozycję, kantatę życia Niebieskiej Planety. W tej nowej czarnej domenie życie wydawało się toczyć tak jak wcześniej, tyle że znalazło się tam dwoje przybyłych z daleka wędrowców. Przytulali się do siebie i mieli na zawsze pozostać na tym świecie. Ale dla samej planety, która istniała od miliardów lat i miała istnieć przez następne miliardy, ta para była nieważna – w mgnieniu oka zniknie bez śladu, jak fale rozchodzące się na powierzchni jeziora. –  Myślałem już, że ten świat tylko mi się śni – powiedział cicho Yun Tianming, patrząc na zachodzące słońce. – AA, wybacz mi moje wcześniejsze zachowanie. Nawet teraz nie wiem, czy się naprawdę obudziłem. Nie potrafię powiedzieć, kiedy się zaczyna ani kiedy się kończy sen. To wszystko… zdaje się nie mieć końca. –  Nie mieć końca? O czym ty mówisz? –  Ile masz lat? –  Nie pamiętam. Co najmniej czterysta – odparła AA. –  A jeśli nie liczyć lat, kiedy byłaś w stanie hibernacji? –  Chyba dwadzieścia… A może trzydzieści kilka? Naprawdę nie pamiętam. –  Zgodnie z kryteriami ery odstraszania jesteś bardzo młoda. A wiesz, ile mam ja? –  Powiedziałabym, że trochę ponad siedemset. Ale jeśli nie liczyć lat spędzonych w hibernacji, sądzę, że nie jesteś dużo starszy ode mnie. –  Nie. – Kiedy Yun Tianming to mówił, jego oczy wydawały się bardzo stare. – Mój umysł ma co najmniej kilka, może nawet kilkadziesiąt tysięcy lat.  艾 AA nie mogła tego pojąć, ale zamiast zadawać kolejne pytania, zamieniła się w słuch. –  Wiem, że trudno w to uwierzyć – rzekł Tianming z grymasem. – Różnica między nami polega na tym, że większość życia spędziłem w śnie, w śnie, który trwał dziesiątki tysięcy lat. Za­ cząłem śnić w pierwszym roku ery kryzysu, w chwili, kiedy zostałem… nie, kiedy mój mózg został zamrożony. Gdy dryfowałem w otchłani kosmosu, czas wypełniały mi ciągnące się bez końca sny. Z perspektywy czasu jestem pewien, że wiele z nich to były konfabulacje, fałszywe wspomnienia stworzone później przez mój umysł, ponieważ mózg utrzymywany w temperaturze bliskiej zera absolutnego nie może śnić. Ale potem… Kiedy schwytali mnie Trisolarianie, używali snów jako swojej najpotężniejszej broni, żeby mnie stymulować, badać… wykorzystać. Tianming mówił spokojnie, jakby opisywał przechadzkę nad jeziorem, ale AA zadrżała. Wiedziała, choć nie wspominał o tym, że jego udziałem były niewyobrażalne cierpienia i przerażenie. 艾 AA i Yun Tianming żyli razem na Niebieskiej Planecie od roku, od dnia, w którym rozszerzyła się linia śmierci*. Byli od siebie nawzajem zależni i jedno wspomagało drugie. W tym czasie Tianminga wielokrotnie nawiedzały koszmary. Nigdy nie wyjaśnił, skąd się brały, a AA nie nalegała na to, ale podejrzewała, że mają coś wspólnego z jego przeżyciami z pobytu wśród Trisolarian. Wiedziała, że Tianming był największym szpiegiem w historii ludzkości. Jego samotny, oddzielony od ciała mózg zdołał przeniknąć do społeczeństwa stworzonego przez obcy rodzaj i przekazać ludziom bezcenne informacje. Zdawała sobie sprawę, że nie odniósłby takiego sukcesu bez zapłacenia za to wielkiej ceny, więc mogła sobie wyobrazić, jak okrutnym torturom poddali go Trisolarianie, i pragnęła poznać prawdę. Chciała, by Tianming podzielił się z nią bolesnymi wspomnieniami, chciała go pocieszyć. Nie śmiała jednak pytać go o to, by nie rozdrapywać ran. Czasami zastanawiała się nawet, czy krucha więź miłości mogłaby naprawdę je wyleczyć. A więc dzisiaj, kiedy wydawało się, że wreszcie gotów jest zrzucić z siebie ten ciężar, jej serce przepełniała zaprawiona goryczą radość. –  Przed chwilą wróciły te koszmary – powiedział, bawiąc się kamykami u swych stóp. – W wielu z wywoływanych przez Trisolarian snów znajdowałem się z powrotem na tej studenckiej wyprawie nad wodę, siedziałem obok Cheng Xin i prowadziłem z nią intymną rozmowę. Potem przytulała się do mnie i całowała mnie, co napełniało mnie nieopisanym szczęściem… i nagle zamieniała się w okropnego potwora. Jej skórę pokrywały łuski, w czerwonych ustach błyskały ostre kły, zaciskała szczęki na moim gardle i wciągała mnie do bezdennego jeziora, gdzie tonąłem odrętwiały z przerażenia. –  To straszne! – krzyknęła AA. –  Straszne? – Tianming roześmiał się, ale ten śmiech zabrzmiał jak szloch. – Jeszcze nie doszedłem do naprawdę strasznych rzeczy. Wiele osób dręczyły dużo gorsze koszmary, ale tym, co różniło moje sny od ich snów, była szczegółowość. Wciąż pamiętam żywo te ostre kły, które wbijały się w moje ciało, i te bezduszne oczy wpatrujące się w moje. Wrażenie, że się duszę, było tak silne jak na jawie. To nie wszystko; tym koszmarom nie było końca. W wodzie nie mogłem oddychać, ale mimo to nie obudziłem się ani nie straciłem przytomności i na pewno nie umarłem. Czas się zatrzymał, a ból nadal trwał. Moja świadomość to się wyłączała, to włączała. W jednej chwili zdawałem sobie sprawę, że to halucynacje, w drugiej o tym zapominałem i miotałem się bezsilnie, kiedy ten potwór mnie pożerał… – Głos Tianminga stał się tak słaby, jakby mówił on przez sen. – W takich momentach kurczowo trzymałem się wspomnienia o jednej osobie. Pojawiała się jak Beatrycze Dantego, w chmurach, otoczona aniołami, w wianku uplecionym z kwiatów na głowie, a jej ciało spowijały płomienie niczym suknia. To święte światło przenikało przez wodę, niosąc mi promyczek nadziei. Mówiłem sobie: „Cheng Xin nie jest potworem; jest boginią, która przyniesie mi wybawienie. Nie dam się zwieść. To tylko diabelskie sztuczki…”. Ale światem nie rządzą baśnie. Wzywanie na pomoc mojej bogini nie znaczyło, że się tam pojawi i mi pomoże. Myślenie o Cheng Xin i trzymanie się tej wątłej nitki nadziei nie tylko nie przynosiło ulgi, ale rozdzierało mi serce. –  Przestań – powiedziała AA, gładząc go czule po szczeciniastych policzkach. – Rozumiem. Zapomnij o tych koszmarach. To były tylko sny i tyle czasu już minęło. –  Nie, zupełnie nie rozumiesz! – Tianming odepchnął jej dłoń i zdenerwowany wstał. – To wcale nie były sny. Nie chwytasz? Trisolarianie pobudzali moje komórki nerwowe sygnałami elektrycznymi. Dla mnie te bodźce były rzeczywistością, taką jak teraz twój widok czy dotyk. Mój układ nerwowy nie zauważał różnicy. Wprowadzali te koszmary do mojego mózgu i wykorzystując mechanizmy biologiczne, przed którymi nie miałem żadnej obrony, sprawiali, że stawały się rzeczywiste. Nie przeciwstawiałem iluzjom rzeczywistości, ale tworzyłem iluzje, by z nią walczyć. Nie mogłem wygrać tej walki. Jaki pożytek miałem z wywoływania w moim umyśle obrazu Cheng Xin? W odpowiedzi na moje błagania prześladowcy mogli go wywołać, dając mi nadzieję, że zdarzył się cud, że moje zbawienie jest bliskie, ale potem zmieniali go w jeszcze większe piekło, tysiąc razy gorsze od tego, przez które wcześniej przeszedłem. W jednym z tych snów żyłem z Cheng Xin od dziesięciu lat i mieliśmy nawet cudowną córeczkę. Ale te dziesięć lat spokoju i szczęścia było tylko preludium do piekła, które potem nastało. Kraj nawiedziła klęska wielkiego głodu, wszyscy byliśmy tak wycieńczeni, że zostały z nas tylko skóra i kości, znaleźliśmy się na skraju śmierci. Ale pewnego dnia Cheng Xin jakimś cudem ugotowała mi garnek mięsa z jarzynami. Nie posiadałem się ze zdumienia – skąd wzięła mięso? Kiedy trochę zjadłem, odkryłem w kącie kuchni kłębek włosów i fragment skóry. Byłem wstrząśnięty. Wtedy Cheng Xin nabrała łyżką coś z garnka, by mi dołożyć. Był to okrągły kawałek, który gotował się tak długo, że mięso prawie odpadało od kości… Rozpoznałem w nim główkę mojej córeczki. Cheng Xin powiedziała z uśmiechem: „Smaczne, prawda? Zjedz jeszcze trochę!”. –  Ach! – AA chwyciła Tianminga za ramię. Zrobiło jej się niedobrze. Nie wyobrażała sobie, jak można było przeżyć taki koszmar. Tianming jednak ciągnął dalej, niemal sadystycznie: –  Najgorsze było to, że chociaż chciałem zwymiotować i nie posiadałem się z żalu i przerażenia, głód wydawał się mieć własny rozum i wziął nade mną górę. Jadłem moją córeczkę kęs po kęsie, aż mi się odbiło. Gdy się wreszcie nasyciłem, nawet kochałem się z Cheng Xin obok kości córeczki, a potem zasnąłem. Kiedy się obudziłem, byłem ciasno związany i nie mogłem się ruszyć. Cheng Xin uklękła koło mnie i powiedziała, że musi mnie zjeść, żeby przeżyć. Patrzyłem z przerażeniem, jak wbija zęby w moją rękę, odrywa kawałek ciała, żuje i przełyka. Powtarzała to, dopóki nie obgryzła mojego ciała do kości… 艾 AA nie mogła już dłużej słuchać. –  Przestań! Błagam cię, przestań! Odwróciła się i zwymiotowała. W ustach czuła obrzydliwy smak kwasu. Gdy doszła do siebie, zapytała: –  Ale dlaczego? Dlaczego Trisolarianie torturowali cię takimi makabrycznymi wizjami? –  Żeby zrozumieć ludzi – odparł Tianming. – Jeśli się nad tym zastanowisz, wcale nie wydaje się to dziwne. Chociaż sofony pozwalały im śledzić wszystko, co się działo na Ziemi, nie mogli bez eksperymentowania zrozumieć naszych reakcji emocjonalnych ani fizycznych. Koszmar, który ci przed chwilą opisałem, dla Trisolarian nie byłby żadną tragedią, ponieważ postępowali według całkowicie obcego dla nas kodeksu moralnego. Często zjadali odwodnione ciała swych pobratymców, więc zdumiewała ich nasza odraza do kanibalizmu. Mogę ci opowiedzieć znacznie wstrętniejsze historie. Na przykład… –  Może zostawilibyśmy takie nieprzyjemne historie na inny raz – przerwała mu AA. W końcu zrozumiała, dlaczego Tianming nigdy wcześniej nie wspominał o swoich przeżyciach na Trisolaris. – Bez względu na to, co przeszedłeś, musisz pamiętać o jednym: przetrwałeś te próby i zdobyłeś zaufanie i szacunek Trisolarian. Przeniknąłeś do jądra społeczeństwa obcego gatunku. Warto było ponieść takie ofiary. Tianming spojrzał na nią z grymasem. –  Tak, oczywiście warto było ponieść takie ofiary. Doprowadziły do zagłady Ziemi i rodzaju ludzkiego. 艾 AA patrzyła na niego zdezorientowana. Tianming w końcu wyjawił jej to, co trzymał w sekrecie przed wszystkimi. –  Nie rozumiesz, AA? Udało mi się zdobyć zaufanie Trisola­ rian i „przeniknąć” do ich społeczeństwa tylko dlatego, że się poddałem. Atak kropli, który położył kres erze odstraszania, był w dużym stopniu moim dziełem.
Strony:
  • 1
  • 2
  • 3 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj