Czytelników takiego portalu jak Hatak.pl nie trzeba przekonywać do tego, jak znakomite są dziś seriale telewizyjne i jak istotną rolę odgrywają we współczesnej popkulturze. Niektórzy odwiedzający ograniczają się do kilku pozycji, które śledzą na bieżąco; innym (w tym wyżej podpisanemu) właściwie łatwiej powiedzieć, czego nie oglądają. Media niezwiązane bezpośrednio z serialami czy światem filmu tymczasem wciąż często wyważają otwarte drzwi i piszą o zaskoczeniu jakością produkcji telewizyjnych z ostatnich lat, do znudzenia powołując się na Rodzinę Soprano. Być może ta sytuacja niedługo ulegnie zmianie, bo popularność seriali nie tylko rośnie, ale trafiają one w miejsca, gdzie ich obecność jeszcze kiedyś była nie do pomyślenia.

W tym roku Off Plus Camera we współpracy z HBO przygotowała sekcję "Mały wielki ekran", w której prezentowane są najciekawsze seriale telewizyjne ostatnich lat. Oczywiście od razu można zadać sobie pytanie, co tak mainstreamowe i komercyjne produkcje robią na festiwalu kina niezależnego, ale gdy spojrzeć na to, co znajduje się w repertuarze krakowskiej imprezy, odpowiedź nasuwa się sama. Kiedyś wątków homoseksualnych trzeba było wypatrywać u Gregga Arakiego, a problemów nastoletnich u Larry’ego Clarka lub Harmony’ego Korine’a. Dziś to wszystko znajduje swoje miejsce w telewizji, gdzie możemy zobaczyć takie tytuły jak Looking czy Girls. Choć seriale nigdy nie miały zamiaru konkurować z kinem, trudno zaprzeczyć, że takiej rywalizacji jesteśmy świadkami. Szczególnie dobrze na tym polu wypadają produkcje stacji kablowych (na czele z HBO), gdzie twórcy mogą liczyć na prawdziwą wolność artystyczną. W efekcie prezentowane seriale mogłyby z powodzeniem zasilić inne festiwalowe sekcje. Kto wie zresztą, czy za 50 lat z ponad 100 tytułów, które znalazły się w programie siódmej edycji Off Plus Camery, najlepiej nie zostanie zapamiętane Prawo ulicy, czyli właśnie serial.

[video-browser playlist="616928" suggest=""]

Podczas siódmej edycji Off Plus Camery fani mają szansę zobaczyć produkcje, które do Polski nie dotarły ("Love/Hate", "Southcliffe", "Doll&Em"), ale również i te znane, jak Gra o tron czy Detektyw. Do kina zaś warto wybrać się na… właściwie cokolwiek, bo są to naprawdę niezapomniane przeżycia. Nawet jeśli w poszukiwaniu Króla w żółci ponurą Luizjanę zwiedzaliśmy już kilkukrotnie, oglądanie twarzy Matthew McConaugheya i Woody’ego Harrelsona na kinowym ekranie wywoła w nas takie uczucia, jakbyśmy Detektywa widzieli po raz pierwszy. Utrzymane w stylu noir południe Stanów sprawia, że wsiąkamy w serialowe wydarzenia tyle razy mocniej, ile mniejszy jest nasz laptop lub telewizor od ekranu w kinie. Atmosfera wyciszenia i spokoju, jakiej tam doświadczamy, pozwala skupić się na wydarzeniach nieporównywalnie bardziej aniżeli podczas domowego seansu. Nie musimy się obawiać, że część napisów zostanie zakryta przez wyskakujący dymek z informacją o dostępnych systemowych poprawkach lub przychodzących mailach. W połowie cichej sceny nie obudzi nas też nagle antywirus domagający się aktualizacji bazy szkodników.

Oglądanie seriali w kinie warto polecić nie tylko jednak z powyższych, w gruncie rzeczy przecież trywialnych powodów. Nie porównuje się produkcji telewizyjnych z kinem wyłącznie ze względu na treści, jakie oferują, ale także dzięki efektownej, nieustępującej w żadnym calu filmom formie. Ekipa Honest Trailers jakiś czas temu przy okazji Grawitacji zwróciła uwagę na to, jaką krzywdę wyrządza się filmowi Alfonso Cuaróna, oglądając go na komórce. Jakkolwiek skrajny to przykład, tak już pierwsze dwie minuty seansu Gry o tron na sali kinowej pokazują, ile tracimy w każdy poniedziałek. Majestatyczna wiolonczela z utworu skomponowanego przez Ramina Djawadiego w końcu ma szansę w pełni wybrzmieć, a w doskonałej animacji z czołówki dostrzegamy wcześniej niezauważone szczegóły. Dalej jest tylko lepiej, bo zaczynamy doceniać kostiumy i pracę scenografów. Wesele króla Joffreya oglądane kilka tygodni temu na laptopie mogło nudzić powolną akcją. W kinie to uczucie znika i przez kilkadziesiąt minut podziwiamy, jak sowicie zostały zastawione stoły. Znajdujący się zaś na trzecim planie statyści nareszcie stają się czymś więcej niż tylko rozmazanymi ludzkimi plamami.

Naturalnie szkoda, że w sekcji nie znalazły się żadne premiery światowe, chociażby w postaci specjalnego pokazu odcinka Gry o tron, którego nie widzieli jeszcze nie tylko Polacy, ale i Amerykanie. Ciekawie byłoby też zobaczyć Watahę, czyli drugi po Bez tajemnic serial produkowany przez polski oddział HBO, którego premiera ma się odbyć jeszcze w tym roku. Zawsze jednak pozostaje następna edycja.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj