Od jakiegoś już czasu mówi się o śmierci papieru i e-bookowej rewolucji. Fakt, sprzedaż książki elektronicznej rośnie w godnym pozazdroszczenia tempie, w przypadku naszego kraju dzieje się jednak tak chyba tylko dlatego, że startując z bardzo niskiego pułapu nie trudno o dobre statystyki wzrostu.
Imponująco wyglądają dane mówiące o tym, że w 2011 roku rynek e-booków w Polsce wart był 26 mln złotych, a rok później już 50 milionów - czyli blisko 100% wzrost! Gdy jednak porównać to do ogólnej wartości rynku - w 2011 roku było to grubo ponad 2 miliardy złotych - jakoś mniej nam imponują. Na chwilę obecną sprzedaż wydawnictw elektronicznych to ledwie 1-2% całego rynku książki.
Pocieszać się jednak możemy tym, że na przykład w takich Stanach Zjednoczonych w 2008 roku sytuacja wyglądała podobnie, by w ciągu ledwie czterech lat e-booki zagarnęły dla siebie 23% rynku.
Czy to samo czeka Polskę? Być może, wątpliwe jednak, by zmiany nastąpiły równie szybko, co w USA. Największą barierą uniemożliwiającą sprzedaż większej ilości e-booków pozostaje ich cena. Z badań Biblioteki Analiz wynika, że 37% czytelników byłoby skłonnych zapłacić za książkę elektroniczną równowartość połowy ceny wydania papierowego. 26% respondentów oczekuje zaś ceny na poziomie 9,90 zł.
Tymczasem, wbrew pozorom, wydawcy niespecjalnie mają jak udzielać aż takich rabatów. Fakt, w porównaniu z papierem odpadają im koszty druku (niewielkie, bo to zwykle 5-10zł od egzemplarza) i magazynowania, wciąż jednak płacą marże dystrybutorom (często większe, niż w przypadku książki tradycyjnej), ponoszą koszty składu, przygotowania plików, VAT natomiast z 5% za książkę papierową skacze do aż 23% za elektroniczną (UE traktuje e-booki jako usługę), częstokroć także zwiększa się procent zysku przekazywany autorom (z klasycznych8-15%, do 25%, a nawet 50%). I to wszystko tylko wtedy, gdy e-book jest dodatkiem do książki tradycyjnej, której wydanie pokrywa koszty zaliczki dla autora, redakcji, korekty i projektu okładki.
Inną kwestią jest wielkość rynku pod względem potencjalnych klientów. Wedle ostatnich statystyk książki czyta mniej więcej połowa Polaków, a więc od 15 do 20 milionów. Tymczasem ilość czytników e-booków Instytut Książki szacuje na 100 tys. Czyli z i tak już okrojonej o połowę liczby wycinamy maleńką niszę, stanowiącą niecałe 0,03% ludności naszego kraju. Owszem, możemy dodać do tego osoby czytające z ekranów komputerów czy tabletów, o wiele jednak statystyk tym nie poprawimy.
Wszystko to sprawia, że do rewelacji o zbliżającej się wielkimi krokami e-bookowej rewolucji należy podchodzić z pewnym dystansem. Tak, rynek książki elektronicznej się rozwija. Tak, wielce możliwe, że w przyszłości jego wartość przewyższy wartość rynku książki tradycyjnej. Nie, nie nastąpi to w ciągu roku czy dwóch. Motorem dla zmian może być spadek cen e-booków (tutaj polem do popisu jest wspomniana stawka VATu), a także zwiększenie dostępności tanich czytników. Przynajmniej to drugie już powoli następuje.