Policjanci śmieją się, że powstaje "indeks dzieł zakazanych przez komendę główną". A ekspert ds. służb mundurowych przekonuje, że dziś korupcja w policji to margines.
Zakaz chodzenia na "Drogówkę" miał wydać gen. Gajewskina specjalnie zorganizowanej wideokonferencji. Kierownictwo policji nie jest jednak jednomyślne - szef policji gen. Marek Działoszyński uważa film za "ciekawy i ważny", a rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski tłumaczył, że "chodziło tylko o to, aby policjanci nie dali się wciągnąć w reklamę tego filmu i nie wybierali się na pokazy w mundurach".
Warto przytoczyć wyniki przygotowanego na zlecenie "DGP" sondażu Homo Homini, z którego wynika, że do wręczania policjantom łapówek przyznaje się 6,5 proc. badanych. Ale Zbigniew Rau, były wiceminister spraw wewnętrznych w rządzie Jarosława Kaczyńskiego nadzorujący policję, Straż Graniczną i BOR przekonuje, że dziś łapownictwo w policji to margines.
Najnowszy film Smarzowskiego to historia siedmiu policjantów, których poza pracą łączy przyjaźń, imprezy, sportowe samochody i wspólne interesy. Ich mały, zamknięty świat z pozoru działa doskonale. Wszystko się zmienia, gdy w tajemniczych okolicznościach ginie jeden z nich. O morderstwo zostaje oskarżony sierżant Ryszard Król (Bartek Topa). Próbując oczyścić się z zarzutów, odkrywa prawdę o przestępczych powiązaniach na najwyższych szczeblach władzy.