Pewne podobieństwa filmu Star Wars: The Force Awakens do Star Wars: Episode IV - A New Hope są ciągle tematem dyskusji. Nawet nasz Piotr Wosik poświęcił temu artykuł. Teraz J.J. Abrams zdecydował się odpowiedzieć na tę krytykę.
- Mogę zrozumieć, że ktoś może powiedzieć, "to kompletna zrzynka!" Odziedziczyliśmy Gwiezdne Wojny. Opowieść o tym, że historia lubi się powtarzać była świadomą i celową decyzją. Mamy historię postaci z pustynnej planety, która odkrywa, że ma Moc, mamy potężną, niszczycielską broń złoczyńców, która ostatecznie sama zostaje zniszczona - to są proste zasady, które są najmniej ważnymi aspektami tego filmu i służą za szkielet, który sprawdził się jeszcze wcześniej, zanim został wykorzystany w pierwszych Gwiezdnych Wojnach. Dla mnie ważne było, by przedstawić nowych bohaterów wykorzystując relacje, które obejmują znaną nam historię, by opowiedzieć nową - trzeba się cofnąć, by pójść krok dalej. Dlatego ten film musiał bardziej niż kolejne zrobić kilka kroków do tyłu w bardziej znajome rejony i wykorzystać strukturę, w której nikt staje się kimś po pokonaniu złoczyńców, która nie jest jakimś nowym konceptem. Wykorzystaliśmy to do przedstawienia tej młodej kobiety, której postać nie była nigdy wcześniej widziana, a jej historia nigdy nie była wcześniej opowiedziana. Spotyka szturmowca będącego dla widzów pierwszym szturmowcem, którego mogą poznać jako człowieka i razem wyruszają na przygodę z Hanem Solo, jakiej nikt nigdy nie przeżył. Widzimy, jak ci bohaterowie poszukują innej, kompletnie nowej postaci, która jest mała, ale daleko jej do Yody.  Rey zostaje ona przez nią uświadomiona w taki sposób, w jaki zostajemy uświadamiani przez wielkiego starszego nauczyciela lub dziadka, czyli dostajemy coś, co potwierdza światopogląd, który jest odrzucany przez bohaterkę. Jest to też historia bycia rodzicem, dzieckiem oraz tego, co to pociąga za sobą. Gwiezdne Wojny zawsze były historią rodzinną, ale nigdy nie były opowiadane w taki sposób, w jaki my to zrobiliśmy - opowiada reżyser.
Omawia też kwestię końcówki z superbronią:
- Tak, niszczą broń na końcu filmu, ale dzieje się tam coś, co według mnie jest kluczowe i ważniejsze, bo jest to wydarzenie, które widzów bardziej interesuje niż kwestia "czy ta wielka planeta wybuchnie?", bo wszyscy wiemy, że ona wybuchnie. Widzom zależy tym, co wydarzy się w lesie pomiędzy tymi postaciami, które teraz zostały same.
Czytaj także: Szturmowiec z Przebudzenia Mocy hitem Internetu Na koniec jeszcze raz podsumowuje kwestię podobieństw:
- Tak, zawsze wiedzieliśmy, że szkielet filmu będzie osadzony w komfortowej strefie gatunku, ale czy to wygląda tak samo? Wszyscy mamy szkielet, który w jakimś stopniu jest podobny do siebie, ale nikt z nas nie wygląda tak samo. Dla mnie najważniejsze nie było pytanie, "jaki będzie tego szkielet?". Dla mnie najważniejsze było poznanie nowych bohaterów, którzy odkrywają siebie i dowiadują się, że żyją w świecie uduchowionym i optymistycznym. W świecie, w którym poznajesz ludzi, którzy stają się twoją rodziną - opowiada.
J.J. Abrams zdawał sobie sprawę, że na pewno znajdzie się grupka ludzi, którym nie będzie coś pasować w filmie:
- Wiedziałem, że cokolwiek zrobimy, będzie grupa ludzi - miałem nadzieje i modliłem się, że raczej mała - która będzie mieć problem z kilkoma rzeczami. Wiedziałem jednak, że robimy ten film tylko z jednego powodu, aby był wartościowy, wyjątkowy, rozrywkowy i warty czasu widzów - opowiada.
Skomentował też proces wyboru aktorów do nowych postaci:
- Potrzebowaliśmy aktorów, którzy nie tylko sprawdziliby się na ekranie z Harrisonem Fordem, ale także byliby wstanie wziąć ten film na swoje barki, jako jego prawdziwe gwiazdy, ponieważ wiedzieliśmy, że ta historia jest tak naprawdę o nich. Jednakże to dopiero początek przynajmniej jednej trylogii i postacie musiały być warte dłuższej historii i czasu widzów.
Wyjaśnił też, dlaczego nie powróci w części VIII:
- Zdałem sobie sprawę, że biorąc pod uwagę ogrom energii, którą trzeba włożyć w opowiadanie historii, by była ona godna, wiedząc,  kiedy rozpoczną się zdjęcia do części VIII, nie było na to szans. Jeśli chciałem, by moje dzieci nadal ze mną rozmawiały, gdy będę stary - praca przy tym nie miała sensu.
Czytaj także: Kylo Ren jest świetnym bohaterem Jednak razem z Lawrence'em Kasdanem wiedzą do czego zmierza ta historia i swoje przemyślenia przekazali reżyserowi kolejnej części, Rianowi Johnsonowi:
- Razem z Larrym mieliśmy przemyślenia na temat tego, w jakim kierunku powinny rozwinąć się pewne aspekty i podzieliliśmy się tym z Rianem Johnsnem, który reżyseruje część VIII. Miał on masę swoich pomysłów, które z nami omawiał i pytał, czy to w ogóle jest możliwe, czy moglibyśmy w naszym filmie wprowadzić poprawki pod koniec, które ostatecznie wprowadziliśmy. Było parę kwestii, które poprawił, ale to wszystko było robione w ścisłej współpracy.
Star Wars: The Force Awakens wyświetlane są na ekranach kin.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj