Jaka jest przyszłość kina?
Według Boba Igera pandemia koronawirusa przyspieszyła zmiany w zachowaniu konsumenta popkultury. Zwraca uwagę, że przed COVIDem popularność streamingu rosła, a COVID zmusił ludzi do nauczenia się korzystania z nich, by znaleźć sobie jakąś rozrywkę. Tłumaczy, że to nie doprowadziło do śmierci kina.- Nie sądzę, że kino umarło. Branża kinowa jest ciężko ranna i może nigdy w pełni się nie wyleczyć. Chodzi mi o to, że ta rana nie jest śmiertelna, na pewno nie dla wszystkich. Zacznijmy od omówienia samego wychodzenia do kina, by powiedzieć coś dobrego. Sądzę, że ludzie nadal będą chcieli chodzić do kina. Jednak będzie to polegać na tym, że ludzie będą wnikliwie oceniać, które filmy obejrzeć poza domem. Każdy może zadać sobie pytanie: chwila, czy ten film muszę zobaczyć w kinie, czy mogę poczekać i obejrzeć go w domu?
Dalej daje do zrozumienia, że gdy Spider-Man: Bez drogi do domu weszło do kin, ogromne liczby ludzi chcieli od razu zobaczyć ten film. Zaznacza jednak, że nie każdy tytuł pasuje do tej kategorii i nie jest czymś, co według odbiorców trzeba doświadczać w kinie. Dlatego jego prognoza jest prosta: mniej filmów będzie na wielkich ekranach. Z jego słów wynika, że będą to raczej widowiskowe blockbustery.
A tak ocenia zmianę preferencji konsumentów i polubienie streamingu.
- Ludzie poczuli się z tym naprawdę komfortowo. Nie tylko to polubili. Odkryli też, że jest w tym wielki wybór treści. Jest ogromna różnorodność jakości dla każdego. Dobra wpływ tej sytuacji odczuwają talenty pracujące przy treściach, bo technologia pozwala na większą dystrybucję i zarazem większą konsumpcję. Branża odkryła, że wraz ze wzrostem tych czynników wzrosła produkcja. Dlatego produkuje się więcej treści.
Jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co istotne w popkulturze.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj