W Internecie krąży coś, co określa się jako moją "listę życzeń obsadowych" w kontekście Pulp Fiction - raz się pojawia, później znika i znów się pojawia. Ale to nie jest to, naprawdę nie to... Nie wiedziałem dokładnie, kogo chcę w tej czy innej roli, więc sporządziłem wielką listę z mnóstwem nazwisk. Chciałem, by wszyscy zostali wstępnie zatwierdzeni, nie wiedząc, czy to w ogóle zadziała - czy będę miał dobrą atmosferę współpracy z daną osobą, czy ona dobrze wykona swoją robotę. Ale chciałem, by ich zatwierdzono. Taki był pomysł; chciałem móc go zbadać i przedstawić (w Miramaxie - przyp. aut.), ale jestem też bardzo uparty.
Następnie Tarantino wyjawił, że włodarze studia po zobaczeniu listy mieli stanowczo wyrażać niezadowolenie m.in. z powodu tego, że faworytem do roli "Ptysia" jest Tim Roth, a Johnny Depp plasuje się dopiero na trzecim miejscu. Decydenci naciskali, by reżyser najpierw zaproponował rolę właśnie Deppowi, a ewentualne zielone światło na Rotha daliby dopiero wówczas, gdyby wcześniej zrezygnowało 3 innych aktorów z listy. Tarantino w tej rozmowie miał jednak stwierdzić:
Naprawdę myślisz, że Johnny Depp grający "Ptysia" wyłącznie w scenie otwierającej i końcowej filmu dorzuci nam sporo pieniędzy w box office?
Producent Mike Medavoy w ramach odpowiedzi odparł, że "Depp nie przyniesie nawet dodatkowego centa, ale z nim na ekranie będę czuł się lepiej". Tarantino przypomniał, że w latach 90. XX wieku w Hollywood wierzono, że znane nazwiska w obsadzie mogą być swoistą tarczą przed krytyką, która mogłaby pojawić się po złym przyjęciu danego filmu.
Tak prezentuje się rzeczona lista:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj