Rana to najnowszy kryminał Wojciecha Chmielarza, niepowiązany fabularnie z jego wcześniejszymi książkami. Przeczytajcie fragment tej powieści.
– Tak. Wydaje mi się, że pani dyrektor ma rację – powiedziała wreszcie. – Młodzi nauczyciele... Czasami brak im tego życiowego i zawodowego doświadczenia. Nawet jeśli bardzo się starają.
Dyrektorka uśmiechnęła się szeroko, tym razem szczerze. Ucieszyła się z tego, co usłyszała, a Klementyna pomyślała, że to dziwne. Powtórzyła przecież tylko w trochę innej formie to, co tamta przed chwilą powiedziała. Potraktowała ją właściwie tak samo jak tamtą staruszkę, której pomogła przejść przez jezdnię.
– Niech pani przestanie z tą panią dyrektor – żachnęła się kobieta. – Jestem Zofia. Staramy się tutaj mówić sobie po imieniu. Zależy nam na stworzeniu przyjaznej atmosfery w naszym wspólnym miejscu pracy.
– Rozumiem.
– Pani Klementyno, widzę, że miała pani przerwę w pracy nauczycielskiej.
Obawiała się tego pytania i wyobrażała sobie, jak zareaguje, kiedy je usłyszy. Szkicowała w głowie różne scenariusze tego, jak się zachowa, co powie. Ale teraz zaschło jej w gardle, a jedna z dłoni zaczęła lekko drżeć.
– Ja... Tak... Miałam, miałam przerwę, proszę pani dyrektor. Pani Zofio znaczy się. Miałam przerwę.
Poczuła falę gorąca i przestraszyła się, że zaraz zarumieni się jak mała dziewczynka.
– Skąd ta przerwa? – drążyła dyrektorka.
– Na początku... – Klementyna musiała się uspokoić. Przemyślała to dogłębnie. Wiedziała, co odpowiedzieć. Wzięła głęboki wdech. – Na początku, w okresie transformacji zrezygnowałam z pracy w szkole. Wtedy dużo się działo. Pracowałam przez kilka lat w handlu. Potem firma upadła, za to ja musiałam zajmować się rodzicami. Oboje byli bardzo chorzy. Ojciec zmarł już dziesięć lat temu, ale mama dopiero niedawno.
– Na co chorowali?
– Tata nowotwór. Mama alzheimer.
Dyrektorka pokiwała głową.
– Straszna choroba – powiedziała.
– Tak.
– Nikt nie mógł pani pomóc?
– Nie. Jestem jedynaczką. A nie mogłam zostawić mamy samej. Pod koniec... Umarłaby po prostu z głodu, gdybym jej nie karmiła.
Dyrektorka lekko wzdrygnęła się, a potem spojrzała na nią z ukosa. Tym razem jednak w inny sposób. Jakby tą swoją opowieścią przypomniała jej o czymś nieprzyjemnym. Klementyna lekko się zawstydziła. Nie chciała tego wyciągać. Nie chciała sprawiać wrażenia, że współczuciem wymusza przyjęcie do pracy.
– Bardzo mi przykro – stwierdziła sucho dyrektorka. – Musiało być pani trudno.
– Dziękuję.
– Dlaczego zdecydowała się pani wrócić do pracy w szkole?
Klementyna z ulgą przyjęła zmianę tematu.
– Bardzo to lubiłam – powiedziała. – Pomyślałam, że ciągle się do tego nadaję. Podszkoliłam się w domu. Chodziłam do biblioteki pedagogicznej, czytałam te wszystkie czasopisma. Wiem, jakie są teraz metody, czego się oczekuje od nauczycieli, jaka jest podstawa programowa.
Przerwała, bo miała wrażenie, że dyrektora przestała słuchać. Kobieta zmarszczyła brwi i wpatrywała się w monitor. Chwilę nad czymś się zastanawiała, a potem nerwowo wzięła długopis i zapisała coś na marginesie jej życiorysu. Klementyna przez moment poczuła ukłucie irracjonalnego strachu, że dyrektorka właśnie otrzymała wiadomość, w której ktoś odsłonił prawdę o przeszłości. Że wszystkie kłamstwa zawarte w życiorysie właśnie wyszły na jaw. Dyrektorka zaraz wstanie, zacznie na nią krzyczeć, wyzywać od najgorszych i wyrzuci za drzwi, grożąc, że wezwie policję, jeśli tylko Klementyna pojawi się w okolicy szkoły. To ukłucie było tak mocne, że niemal zgięło ją z bólu. Zrobiło jej się gorąco. Powtarzała sobie raz za razem, że powinna się uspokoić. Że przeszłość jest bezpieczna. Nikt jej nie wyda. Nic złego nie może się przydarzyć. Nie teraz.
– Przepraszam – odezwała się dyrektorka. – Pilna sprawa. Jak pani widzi – zaśmiała się – nasza szkoła ciągle żyje. Nieustannie.
– Rozumiem. Pewnie ma pani dużo rzeczy na głowie. Nie chciałabym zajmować pani czasu niepotrzebnie...
– Oferuję dwa i pół tysiąca za pełen etat – powiedziała dyrektorka. – Ale u mnie to nie jest jak w szkole państwowej. Pełen etat to pełen etat, czterdzieści godzin w szkole. Nie przy tablicy, ale musi być pani do mojej dyspozycji. Umowa próbna na trzy miesiące. Jeśli pani się sprawdzi, będziemy mogli rozmawiać o podwyżce. Co pani na to?
Klementyna chciała poderwać się z radości. Z trudem się powstrzymała. Łzy napłynęły jej do oczu. Wyjęła z torebki paczkę chusteczek i otarła szybko powieki, mając nadzieję, że nie zrobi z siebie większej kretynki niż do tej pory.
– Pani Klementyno...
Zdała sobie sprawę, że kobieta oczekuje odpowiedzi.
– Tak. Tak, oczywiście, wszystko mi pasuje. Zgadzam się.
Dyrektorka uśmiechnęła się.
Strony:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h