W chwili, gdy piszę tego newsa w sieci można znaleźć 104 recenzje zagranicznych dziennikarzy. Wśród nich 83 recenzje pozytywne i 21 mieszanych (nie ma mocno negatywnych recenzji). Średnia ocen to 7.5/10. Wygląda na to, że jest tak dobrze, jak sugerowały opinie po premierze światowej. Tym razem jednak możemy też dowiedzieć się czegoś, o tym, co nie sprawdza się w tej produkcji. Na tę chwilę na portalu RottenTomatoes.com film ma 80% pozytywnych opinii, a na MetaCritic mamy wynik 67 przy 38 recenzjach, z czego 26 jest pozytywnych, 12 mieszanych. Sprawdzam wszystkie recenzje i wyjmuję z nich plusy i minusy, o których piszą. Poznaj ciekawostki o Łotrze 1 Wielu dziennikarzy podkreśla, że jest to pierwszy film z serii Gwiezdne Wojny, który NIE JEST dla dzieci. Mamy naprawdę mocne, brutalne sceny, które przekraczają granice części filmowej tego uniwersum. Są momenty związane z wojną, które mogą wywołać przerażenie u najmłodszych widzów. Mamy sceny batalistyczne, gdzie nie mówimy już tylko o walce dobra ze złem, bo pośrodku są niewinni cywile, którzy są ofiarami tej wojny. Wszystkie bitwy mają większą dawkę przemocy i są utrzymane w mocniejszym stylu, nie przygodowym ale typowo wojennym, gdzie skupiamy się na historii bohatera. Kwestia szarości jest jednym ze świeżych elementów, które wyróżniają tę opowieść na tle pozostałych kinowych produkcji Gwiezdnych Wojen. To nie jest już tylko walka dobra ze złem, bo ta granica się zaciera. Mają być to pierwsze Gwiezdne Wojny będące rozrywką dla dorosłych. Recenzenci chwalą casting, bo nawet, jeśli postać fabularnie nie ma zbyt dużo ekspozycji i zadań, aktorzy dają radę stworzyć żywe, ciekawe osobowości, które chciałoby się lepiej poznać. Szczególnie wyróżniają Felicity Jones w roli Jyn Erso, która jest bohaterką ciekawą, wzbudzającą sympatię, ale niejednoznaczną. Podobnie jak Diego Luna w roli Cassiana Andora. Najwięcej pochwał zbierają Donnie Yen (Chirrut Imwe, wojowniczy mnich), Alan Tudyk (nowy droid, szczerze zabawny), Ben Mendelsohn (w odróżnieniu od filmów Marvela, tutaj mamy naprawdę dobry czarny charakter) oraz Mads Mikkelsen w roli Galena Erso. Darth Vader także ma swoje mocne momenty. Czytaj także: Pomysły na spin-offy Gwiezdnych Wojen Czytamy w recenzjach, że Rogue One: A Star Wars Story daje ogrom świetnie zrealizowanych scen akcji, z których wyróżnia się bitwa kosmiczna (ta na planecie też jest ponoć dobra). Nazywają ją najlepszą w całej serii. Sceny batalistyczne mają duży rozmach i są pomysłowo nakręcone. Do tego udaje się pokazać oszałamiające lokacje, który są zrealizowane z pomysłem, dopracowaniem i wizualnym pięknem. Większość krytyków mówi, że to najlepszy film z serii Gwiezdne Wojny od 1981 roku, czyli Star Wars: Episode V - The Empire Strikes Back. Mówią to nawet ci, którym Przebudzenie Mocy się nie podobało. W tej kwestii dużo osób, wielbiciele i antyfani, mówią, że jest lepiej niż w części VII. Chwalą, że ma unikalny ton, wiele świeżości i kieruje się w nowe, zaskakujące strony, ale zarazem czuć znajome elementy związane z uniwersum GW. Komplementują też muzykę Michaela Giacchino, która jest utrzymana w stylu Gwiezdnych Wojen, ma znajome elementy, ale zarazem ma wiele nowości, które mogą przypaść do gustu. Nazywają to prequelem, na którego czekali fani Oryginalnej Trylogii. Niektórzy dziennikarze zwracają uwagę na przeładowanie filmu informacjami (nazwy, planety, postacie, terminologia, polityka). To oznacza, że ekspozycja związana z niektórymi postaciami jest dość szybka, pobieżna i nie pozwala każdemu bohaterowi dostatecznie się rozwinąć. Kilku osobom nie spodobała się historia, bo twierdzą, że wszystkie części układanki są na miejscu, ale jednocześnie całość nie jest tak interesująca, jakby można było oczekiwać. Widzę w kilku recenzjach, że niektórzy nie poczuli emocji i oglądali całość z obojętnością. Twierdzą, że czasami fabularnie jest zbyt dużo odwołań do części IV, ale jednocześnie inni uważają, że to jest potrzebne i działa lepiej, niż hołd dla Oryginalnej Trylogii z Przebudzenia Mocy. Obrywa się trochę scenariuszowi, autorstwa Chris Weitza i Tony'ego Gilroya, który nie zawsze stoi na wysokim poziomie. Tyczy się to głównie prowadzenia wątków pobocznych jak i głównej osi fabuły, która zdaniem krytyków nie zachwyca, jest po prostu przeciętna. Pewne elementy rozwoju bohaterów mogłyby być lepiej poprowadzone lub po prostu dostały za mało czasu ekranowego. Kwestia scenariusza w ogóle jest dość dziwną sprawą, bo dużo dziennikarzy też chwali go za dobre dialogi i sprawne rozpisanie fabuły, która w takim samym stopniu zadziała zarówno na widza, który pierwszy raz obejrzy Gwiezdne Wojny, jak i na fana. Czytaj także: Jaka przyszłość Gwiezdnych Wojen? Słowem podsumowania. Większość krytyków chwali zapowiadając dobry, świeży, mroczny film wojenny (tu mocny nacisk, to nie kino przygodowe jak poprzednie Gwiezdne Wojny), na którym dobrze się będą bawić długoletni fani, jak i osoby, które pierwszy raz obejrzą Gwiezdne Wojny. Nawet, jeśli nie zachwyci ich historia, to mają zbyt dużo akcji, walk i humoru, by zaliczyć seans do udanych, zaś fani mają mieć więcej zabawy z uwagi na smaczki i nawiązania do całego uniwersum GW. Inni trochę narzekają na scenariusz, rozwój bohaterów i zbyt dużo informacji, które widz musi śledzić z uwagą, by się nie pogubić, ale to też kilku dziennikarzy przekuwa na walor, bo z każdym seansem film może zyskiwać. Innymi słowy - dobrze, ciekawie, świeżo i zarazem znajomo ale z wyraźnymi wadami. Premiera już 15 grudnia. Nasza recenzja już jutro po 12:00.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj